Rzeczpospolita Obojga Narodów nigdy nie przyłączyła się do wyścigu europejskich potęg po zamorskie zdobycze. Co innego rządzone przez Jakuba Kettlera niewielkie Księstwo Kurlandii i Semigalii, którego ziemie dzisiaj wchodzą w skład Łotwy. Będący polskim lennikiem władca próbował nawet nakłonić królów, Władysława IV i Jana Kazimierza, aby wsparli jego kolonialne wysiłki. Chociaż nic z tego nie wyszło, to ambitny monarcha nie zrezygnował ze swoich planów.
Jakub Kettler doszedł do wniosku, że nawet bez Rzeczypospolitej zdolny jest do prowadzenia zamorskiej ekspansji. W 1651 roku kurlandzki okręt „Walfish” wypłynął z Windawy i dotarł do ujścia [rzeki] Gambii w Afryce.
Reklama
Złoto i niewolnicy
Dowódca jednostki zakupił od miejscowych plemion dwie wyspy (św. Andrzeja i Bandżul), na których wybudowano forty. Przy okazji uzyskano też prawa do pasa lądu wzdłuż rzeki i na odcinku o długości 300 kilometrów powstało 13 faktorii handlowych.
Pewną ciekawostką pozostaje natomiast fakt, że na wyspie Bandżul powstało później miasto o tej samej nazwie, będące obecnie stolicą Gambii. Natomiast w 2011 roku Wyspę św. Andrzeja przemianowano na Kunta Kinteh, na cześć bohatera powieści Alexa Haleya Korzenie. Serial oparty na tej książce był emitowany także w naszym kraju i cieszył się ogromną popularnością.
Faktorie handlowe musiały mieć stały personel i książę Jakub ogłosił zwolnienie z poddaństwa dla każdego, kto wyprawi się do Gambii. Chętnych nie brakowało, tym bardziej że tamtejsze ziemie uchodziły za zamożne i do Kurlandii sprowadzano złoto, kość słoniową i masło palmowe. Przy okazji handlowano też niewolnikami dostarczanymi przez miejscowe plemiona, ale nie trafiali oni nad Bałtyk. Wywożono ich do powstałej nieco później kolonii na Tobago.
Kolonizacja kurlandzka w Afryce polegała głównie na tworzeniu faktorii handlowych, które stawały się miejscami wymiany towarów z tubylcami. Z lokalnymi władcami utrzymywano przyjazne stosunki, a handel przynosił zyski obu stronom.
Reklama
Czy jednak handlowcy z Europy nie oszukiwali tubylców, oferując im szkiełka i perkaliki w zamian za niewolników i złoto? Tego nie wiadomo, ale murzyńscy naczelnicy najwyraźniej nie czuli się oszukiwani, gdyż nic nie było słychać o jakichkolwiek sporach czy walkach z krajowcami.
Nowa Kurlandia na Tobago
Pierwszy sukces pobudził ambicje Kettlera, który zaczął planować ekspansję na większą skalę. Jako lojalny lennik Rzeczypospolitej zaproponował udział w imprezie Janowi Kazimierzowi, wiedząc zresztą, że to zwiększyłoby skalę przedsięwzięcia. Król jednak zignorował ofertę, gdyż całkowicie pochłaniała go wojna z Kozakami.
Ostatecznie Kettler postanowił samodzielnie utworzyć kolonię na karaibskiej wyspie Tobago. Wprawdzie wcześniej pojawili się tam Anglicy i Holendrzy, ale książę nabył prawa do kolonizacji od króla Anglii, Karola I Stuarta.
W 1654 roku do brzegów wyspy przybił kurlandzki okręt „Das Wappen der Herzogin Kurland” (Herb Księżnej Kurlandii), na pokładzie którego znajdowało 80 rodzin osadników i ponad stu żołnierzy. Dowódca jednostki nazwał wyspę Nową Kurlandią, co było zgodne z ówczesnymi obyczajami. Nowy Jork pierwotnie nazywał się bowiem Nowym Amsterdamem, Alaska – Nową Rosją, a Kanada – Nową Francją.
Reklama
Koloniści znad Bałtyku założyli fort i osadę, nazwane na cześć swojego władcy Jēkabpils. Miejscowość później przemianowano na Kazimirpils, by uczcić syna księcia, Fryderyka Kazimierza. Być może jednak w ten sposób chciano uhonorować też króla Jana Kazimierza i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. W zależności bowiem od sytuacji zawsze można było w różny sposób tłumaczyć pochodzenie nazwy. Tym bardziej że w obu przypadkach chodziło o drugie imię, co dawało większe pole manewru.
Łotewski powód do dumy czy wstydu?
Pamiątką po kurlandzkiej obecności na Tobago jest obecnie nazwa zatoki Great Courland Bay. Natomiast w Plymouth powstałym na miejscu dawnego fortu i osady znajduje się monument upamiętniający „śmiałych, przedsiębiorczych i pracowitych Kurlandczyków z dalekiej Łotwy na wybrzeżach Bałtyku”.
Być może jednak niebawem przyjdzie czas na zburzenie pomnika, gdyż to właśnie tutaj przywożono z Gambii czarnych niewolników do pracy na plantacjach trzciny cukrowej i tytoniu. Być może ten sam los spotka również niewielki pomnik Jakuba Kettlera w łotewskiej Kuldydze odsłonięty w 2013 roku.
Siedem lat później pochodzący z Karaibów artysta Quincy Gario, znany z protestów przeciw postaci Czarnego Piotrusia z holenderskiego folkloru, wykonał przy pomniku księcia antykolonialny performance Jak zobaczyć plamy lamparta. Tytuł nawiązywał do nazwy kurlandzkiego okrętu „Der Leopard”, który przewoził niewolników między Gambią a Tobago.
Artysta pytał widzów, czy tęsknią za przemocą i czy słyszeli o Tobago. Łotysze stanęli przed dylematem. Czy pomnik Jakuba Kettlera, który prowadził ekspansję kolonialną i wykorzystywał pracę niewolników, powinien nadal stać w Kuldydze? Czy też powinni przepraszać za postępowanie księcia? Jeżeli tak, to kogo?
Poza tym wśród kolonizatorów płynących za ocean byli głównie Niemcy, ale także Łotysze i przedstawiciele innych narodów. Kto wie, może znaleźli się wśród nich i Polacy? Spisy osadników nie zachowały się, zatem przynajmniej za to nie musimy na razie przepraszać.
Przeczytaj również o polskie planach kolonialnych. Czy II RP miała szansę zdobyć część Afryki?
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka pt. Kresy północy. Wyprawa do polskich Inflant (Wydawnictwo Fronda 2022).