Były zdeterminowane, wszechstronne i diabelnie utalentowane. Walczyły do końca, a srebrne medale przyjmowały z rozczarowaniem. I nikomu nie pozwalały się umniejszać – nawet samemu Hitlerowi.
Jadwiga Jędrzejowska
Zarzucano jej, że brak jej stylu i techniki, ale na polskich kortach nie miała sobie równych. Zdobyła w grze singlowej, deblu i mieszanej aż 65 tytułów mistrzyni Polski, choć pokonanie największej rywalki, a jednocześnie najbardziej wszechstronnej sportsmenki II RP – Wandy Dubieńskiej – zajęło jej trzy lata.
Kariera „córki robotnika”, początkowo nieco pogardzanej przez innych zawodników, grających w „snobistycznego” tenisa, była spektakularna. Już w 1929 roku, gdy miała 17 lat, okrzyknięto ją „zdecydowanym talentem tenisowym”.
Reklama
Doceniono ją także na arenie międzynarodowej. Od 1931 roku grała w Wimbledonie. W 1937 roku osiągnęła tam swój największy sukces, zdobywając drugie miejsce i tytuł wicemistrzyni. W ostatnich latach przed wojną zajmowała także wysokie miejsca w światowej klasyfikacji tenisistów. Brytyjski dziennikarz, Wallis-Myers, lokował ją konsekwentnie w pierwszej piątce.
Halina Konopacka
Nie bez powodu nazywa się ją „pierwszą damą polskiego sportu”. Konopacka zdobyła tytuł mistrzyni Polski aż dwadzieścia sześć razy – i to w różnych dyscyplinach. Była znakomitą lekkoatletką – ustanowiła rekordy nie tylko w rzucie dyskiem, ale także w skoku w dal i wzwyż, rzucie oszczepem i pchnięciu kulą. Poza tym grała w tenisa i piłkę ręczną, jeździła na nartach…
Największy sukces Konopacka odniosła na olimpiadzie w Amsterdamie w 1928 roku. Rzuciła wówczas dyskiem na 39,62 metra, ustanawiając nowy rekord. Przyniosło jej to złoty medal – pierwszy w polskiej historii!
Na boisku olimpijskim można było rozpoznać ją na pierwszy rzut oka. Nie rozstawała się ze swoim talizmanem – czerwonym beretem, widocznym też na zdjęciu powyżej. Ciekawe, czy nosiła go także już na sportowej „emeryturze”, kiedy jako redaktorka naczelna czasopisma „Start” zaczęła działać na rzecz kobiecego sportu?
Maria Kwaśniewska
Jej wynik w rzucie oszczepem – na 44,03 metra – pozostał rekordem Polski aż do 1952 roku. W tej dziedzinie Maria Kwaśniewska była zdecydowanie najlepsza, choć sprawdzała się również w pięcioboju, skoku w dal, a nawet jako koszykarka!
Największy triumf przeżyła na olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku, kiedy za rzut oszczepem (dla niej „słaby”, bo zaledwie na 41,80 metra) zdobyła brązowy medal. Zwycięstwo to prasa nazwała „jedynym na razie promykiem słońca, który przedarł się poprzez ciemną nawałnicę zawiedzionych nadziei”.
Reklama
Sukcesu winszował jej sam Adolf Hitler, który zaprosił zwyciężczynie konkurencji do swojej loży honorowej. „Gratuluję małej Polce” – powiedział. „Pan także nie jest za wysoki” – odparła Kwaśniewska, wzbudzając niemałą konsternację.
Helena Marusarzówna
Pod koniec lat 30. XX wieku była niekwestionowaną gwiazdą polskiego narciarstwa. Choć w 1939 roku obchodziła dopiero dwudzieste pierwsze urodziny, zdążyła zdobyć aż siedem tytułów mistrzyni Polski w różnych konkurencjach alpejskich.
Świetnie zaprezentowała się też na arenie międzynarodowej. Pod koniec marca 1939 roku razem z grupą polskich narciarzy pojechała na zawody do Berlina.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Sędziowie odebrali Polakowi złoty medal mistrzostw świata. Nawet rywal twierdził, że to skandalJak w książce Skoczkowie. Przerwany lot pisze Dariusz Jaroń:
W konkurencji czterech zawodniczek była druga, ale znaczenie miały tu nie liczby, a styl. „Przegląd Sportowy” nieprzypadkowo donosił o wielkim sukcesie najlepszej polskiej alpejki, która w pokonanym polu zostawiła Austriaczkę Gerdę Nissi, a na trudnych trasach zaprezentowała godną podziwu płynność jazdy.
Tę świetnie zapowiadającą się karierę przerwała jednak II wojna światowa. Marusarzówna, działająca w polskim podziemiu jako kurierka, wpadła w ręce gestapo i została rozstrzelana we wrześniu 1941 roku.
Stanisława Walasiewicz
Gazeta „Start” nazywała ją „najszybszą kobietą świata”. Nic dziwnego, że przed olimpiadą 1932 roku chciały ją mieć w swojej drużynie aż dwa państwa: Polska, gdzie Walasiewicz się urodziła, i Ameryka, gdzie się wychowywała.
Stanisława nie miała jednak wątpliwości. Mimo, że ściągnęło jej to na głowę ataki amerykańskich mediów, startowała w Los Angeles w polskich barwach. I zdobyła dla Polski złoty medal, ustanawiając nowy rekord świata w biegu na 100 metrów – tylko 11,9 sekundy! Cztery lata później, w Berlinie, dodała do niego „tylko” srebrny (z czego była bardzo niezadowolona).
Reklama
Dzisiaj sukcesy polskiej biegaczki, wielokrotnie nagradzanej w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”, bywają kwestionowane. Po jej śmierci w 1980 roku wyszło na jaw, że była osobą interseksualną i od tego czasu pojawiają się głosy, że należałoby odebrać jej medale.
Oficjalnie uznano jednak, że „skoro żyła jako kobieta, tak się czuła i zachowywała, medale, które wywalczyła jako lekkoatletka, powinny zostać z nią” – wyjaśnia Gabriela Jatkowska, zajmująca się historią sportu w II RP.
***
Fascynującą historię początków polskiego narciarstwa i narodzin sportów zimowych nad Wisłą, a także wojenne losy wielkich polskich zawodników poznasz w nowej książce Dariusza Jaronia: Skoczkowie. Przerwany lot. Do kupienia także jako e-book.
Polecamy
Bibliografia
- Dariusz Jaroń, Skoczkowie. Przerwany lot, Marginesy 2020.
- Gabriela Jatkowska, Przerwane igrzyska. Niezwykli sportowcy II Rzeczypospolitej, PWN 2017.
Ilustracja tytułowa: polskie lekkoatletki, od lewej: Stanisława Walasiewiczówna, Irena Świderska, Maria Kwaśniewska, Maryla Freiwald, Genowefa Cejzik, Jadwiga Wajsówna (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe).