Starożytny Rzym był największym miastem zachodniego świata w czasach antyku. Z liczbą mieszkańców sięgającą, przynajmniej zdaniem części historyków, miliona osób, był równie zatłoczony, głośny i gęsto zabudowany, co wiele współczesnych metropolii. Pod jednym względem bardzo się jednak od nich różnił.
Nie od razu Rzym zbudowano, jak mówi popularne przysłowie. Ale wypada dodać, że nie zbudowano go też według jakiegokolwiek planu czy odgórnych wytycznych. Starożytne miasto puchło, a jego zabudowa gęstniała zupełnie bezładnie.
Reklama
Przestrzeń w antycznym Rzymie była na wagę złota, więc domy i wielopiętrowe kamienice stawiano gęsto, bez zważania na kwestie bezpieczeństwa pożarowego, albo dostępu do infrastruktury. Nikt nie pilnował nawet rzeczy tak ważnej, jak dostępność dróg i możliwość dostarczania wszelkiego koniecznego zaopatrzenia.
Konsekwencją takiego stanu rzeczy był zakaz, o którym marzą także mieszkańcy wielu współczesnych miast – przynajmniej ci niezmotoryzowani.
Jak przemieszczano się po starożytnym Rzymie?
Jak pisze Tom Standage na kartach książki A Brief History of Motion „wydaje się, że ruch pojazdów kołowych w granicach Rzymu był całkowicie zabroniony przez pierwsze stulecia po założeniu miasta”.
Wozów i rydwanów nie wpuszczano na ulice Rzymu, bo te były po prostu „zbyt wąskie i zbyt zatłoczone”.
Ten, kto przybywał do stolicy z pojazdem, musiał pozostawić go przed bramami miasta. Dalej wolno mu było przemieszczać się tylko pieszo lub ewentualnie w lektyce, niesionej przez niewolników. Jak więc widać starożytni Rzymianie znali odpowiednik dzisiejszych parkingów Park&Ride.
Reklama
Za dnia tłok, w nocy hałas. Przepisy „transportowe” Juliusza Cezara
Reguły, początkowo chyba nie w pełni czytelne, zostały uporządkowane przez Juliusza Cezara w 45 roku p.n.e. w ramach zbioru praw znanego jako Lex Julia Municipalis.
Starożytni Rzymianie czas od wschodu do zachodu słońca dzielili na 12 godzin. Zgodnie z nowymi regułami przez pierwsze 10 z nich ruch kołowy w stolicy był całkowicie zabroniony. Dopiero w ciągu dwóch ostatnich, a więc bezpośrednio przed zachodem słońca, wolno było wytaczać na miejski bruk wozy i rydwany. Poza tym nie ograniczano ruchu nocą.
Jak wyjaśniał profesor Kenneth D. Matthews, w efekcie „wszystkie dostawy”, dla rzemieślników, handlarzy czy prywatnych rezydencji były prowadzane po ciemku, co zresztą skutkowało nieustannym i niezwykle uciążliwym hałasem, trwając od zmroku do świtu.
Jeśli zaś jakiś zamożny Rzymianin pragnął udać się z podróż bezpośrednio ze swojego domu, to zawsze wyjeżdżał zaraz przed zachodem słońca, albo jeszcze zanim zaświtało.
Reklama
Komu zakazy nie obejmowały?
Za dnia tragarze przemieszczali się po mieście pieszo. Część towarów przewożono też na mułach. Początkowo do Rzymu pozwalano poza tym wjeżdżać konno, ale jak pisze Kenneth D. Matthews także w tej kwestii rychło wprowadzono zakazy.
Reguły były restrykcyjne, ale nie całkowicie szczelne. Uwzględniono szereg wyjątków. Jeśli tylko szerokość danej drogi na to pozwalała, po Rzymie swobodnie mogli się poruszać za dnia, zarówno powozami, jak i rydwanami, między innymi kapłani, triumfujący generałowie i westalki.
Bibliografia
- Matthews K.D., The Embattled Driver in Ancient Rome, „Expedition Magazine”, nr 2-3/1960.
- Standage T., A Brief History of Motion, Bloomsbury Publishing 2021.