„Częste i znaczne spóźnienia pociągów stały się plagą” – alarmowała prasa pod koniec lat 20. Wagony są zatłoczone, a opóźnienia chroniczne – pisano z rezygnacją w kolejnej dekadzie. Czy kiedykolwiek polska kolej jeździła naprawdę niezawodnie, a według przyjazdów pociągów można było ustawiać zegarki?
Pierwsza wojna światowa przyniosła olbrzymie zniszczenia infrastruktury (o czym pisałem szerzej w tym tekście). Szczególnie ucierpiała kolej, a jej odbudowa ciągnęła się latami. W efekcie także punktualność i niezawodność pociągów długo stała na niezwykle niskim poziomie.
Reklama
Spóźnienia na porządku dziennym
Był to temat wielokrotnie poruszany przez prasę. W styczniu 1922 roku o problemach na kolei pisano na łamach dziennika „Rzeczpospolita”, należącego do Ignacego Jana Paderewskiego. Autor tekstu narzekał, że sytuacja nie tylko jest zła, ale jeszcze się pogarsza. „W ostatnich miesiącach liczba pociągów, przybywających do swych stacji końcowych ze znacznym opóźnieniem znacznie się zwiększyła” – ocenił.
Dodawał również, że „spóźnianie się, zwłaszcza pociągów pośpiesznych jest na porządku dziennym, wywołując zrozumiałe zaniepokojenie i słuszne narzekania podróżującej publiczności”.
Pretensje były jak najbardziej uzasadnione. Według zamieszczonych w gazecie statystyk w listopadzie 1921 roku do Warszawy z opóźnieniem docierało 45% pociągów pospiesznych. Miesiąc później sytuacja wyglądała jeszcze gorzej – spóźnionych było aż 55% pociągów. Dopiero w styczniu 1922 rok dało się zauważyć pewną poprawę. Do połowy miesiąca na czas nie dojechało „jedynie” 31% składów.
Funkcjonujące wówczas Ministerstwo Kolei Żelaznych zrzucało winę za opóźnienia na srogą zimę oraz psujące się lokomotywy. Jednocześnie urzędnicy zapewniali, że wraz „z ustaniem mrozów pociągi będą znowu kursowały punktualnie”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Przed wojną Poczta Polska była prawdziwą potęgą i filarem gospodarki. Ile kosztowały jej usługi?Zima wrogiem kolejarzy
Być może wiosna rzeczywiście przyniosła w 1922 roku zauważalną poprawę. Srogie zimy były jednak przed stuleciem zjawiskiem zwyczajnym i przez całą epokę fatalnie wpływały na funkcjonowanie kolei. Prasa co i rusz donosiła o monstrualnych spóźnieniach.
Reklama
Przykładowo w grudniu 1938 roku dziennik „ABC” informował swoich czytelników, że: „wskutek mrozów pociągi dalekobieżne przychodzą z opóźnieniem paru godzin. Wieczorny pociąg »Lux« Warszawa – Stołpce spóźnił się o 2 godziny”. Na południu kraju sytuacja wyglądała jeszcze gorzej:
(…) zanotowano na terenie lwowskiej dyrekcji PKP liczne spóźnienia pociągów. Z 30-minutowym opóźnieniem przybyło 20 pociągów, z opóźnieniem do 2-ch godzin 14 pociągów.
Szczególnie duże opóźnienie miał pociąg z Krakowa, który według rozkładu powinien pojawić się na lwowskim dworcu o 6.20 rano. Dotarł na miejsce jednak dopiero o 10.20. Spóźnienie wyniosło zatem bagatela cztery godziny i to na trasie liczącej niespełna 300 kilometrów.
Skandaliczne spóźnienia
Składy spóźniały się jednak nie tylko zimą i nie tylko w pierwszy, szczególnie trudnych latach niepodległości. Poczytny „Ilustrowany Kuryer Codzienny” we wrześniu 1928 roku opublikował aż dwa teksty na ten temat.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W pierwszym z nich utyskiwano na „chroniczne spóźnianie się pociągów pospiesznych z Krakowa do Warszawy”. Krakowski dziennik donosił, że opóźniania składów z Krakowa i Katowic wahały się od 30 minut do nawet półtorej godziny.
W odrębnym materiale zajęto się szerszą „kwestią częstego i znacznego spóźniania się pociągów w dyrekcji krakowskiej, które w ostatnich czasach stało się formalną plagą dla podróżującej publiczności”.
Reklama
Dziennikarz twierdził, że do radykalnego pogorszenia sytuacji doszło w przeciągu kilku miesięcy:
Dziś niestety stosunki pod tym względem (…) stały się wprost skandaliczne. Do wyjątków należy dziś naprawdę punktualne przybycie pociągów na miejsce przeznaczenia. Szczególnie upośledzoną pod tym względem jest linia Kraków — Zakopane.
W czasie wakacji tłumaczono ten stan wzmożonym ruchem turystycznym, ale – jak podkreślała gazeta – po tym jak dzieci i dorośli wrócili do swoich codziennych zajęć „sytuacja bynajmniej nie poprawiła się, pociągi spóźniają się w dalszym ciągu po pół godziny, trzy kwadranse, a nieraz i więcej”.
Pociągi odchodzą spóźnione
Na przełomie lat 20. i 30. temat spóźnień pociągów zniknął ze szpalt gazet. Nie ma jednak pewności, że był to wynik nagłej poprawy sytuacji. Większe znaczenie mogła mieć wzmożona aktywność cenzury, coraz bardziej wyczulonej na punkcie krytyki nie tylko polityków, ale nawet państwowych przedsiębiorstw.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Zasady dla podróżujących samolotami w II RP. Autentyczna instrukcja z 1930 rokuGłośne utyskiwania powróciły pod koniec epoki. W sierpniu 1938 roku prawicowy „Głos Narodu” tekst na temat zawodności kolei zaczął od… tyrady pod adresem cenzorów. Dziennikarz domagał się – jak widać skutecznie – by pozwolono mu na konstruktywną krytykę. Powołał się nawet na przykład Związku Sowieckiego, gdzie prasie wolno było „wytykać niedociągnięcia i niepowodzenia” przy realizacji wytycznych Stalina.
We właściwej części tekstu autor narzekał na tłok w wagonach oraz chroniczne wręcz spóźnienia na trasie z Krakowa do Zakopanego. Ubolewał też, że pociągi tracą cenne minuty nie tylko w drodze, ale nawet ze stacji początkowej „odchodzą spóźnione”.
Reklama
Jego zdaniem spóźnienia stały się tak powszechne, że „się [do nich] przyzwyczajamy… Właśnie owe przyzwyczajanie, owa rezygnacja, to objawy szczególnie niebezpieczne”.
Gorszy rok
Coś musiało być na rzeczy skoro w styczniu 1938 roku na posiedzeniu komisji budżetowej minister komunikacji pułkownik Juliusz Ulrych przyznawał, że już „rok 1937 był pod tym względem (…) gorszy, niż rok 1936”. Jednocześnie podkreślał, że:
(…) punktualność pociągu jest ambicją całego personelu kolejowego i proszę mi wierzyć, że czy minister jedzie, czy nie jedzie, to każdy kolejarz wyłazi ze skóry, aby ta punktualność była zachowana. Wyznaczamy premie za punktualność.
Pracujemy w tym kierunku, gdyż uważamy zagadnienie punktualności za istotne, zasadnicze dla kolei. W połowie stycznia dała się zaobserwować pod tym względem poprawa.
Jeśli nawet minister mówił, że nad punktualnością kolei dopiero trzeba pracować, to chyba pora odłożyć na bok nazbyt piękne mity. Nikt przed wojną nie ustawiał zegarków według pociągów. A w każdym razie nikt, kto chciał dotrzeć do celu o czasie.
Przeczytaj również o tym ile przed wojną kosztowały bilety kolejowe. Były koszmarnie drogie
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Przedwojenna Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca jak naprawdę wyglądało życie w II RP.
Prawda o życiu naszych pradziadków
Bibliografia:
- „ABC. Nowiny codzienne”, nr 381, 20 grudnia 1938.
- „Gazeta Polska” nr 26, 27 stycznia 1938.
- „Głos Narodu” nr 226, 18 sierpnia 1938.
- „Ilustrowany Kuryer Codzienny” nr 256, 15 września 1928.
- „Ilustrowany Kuryer Codzienny” nr 257, 16 września 1928.
- „Rzeczpospolita” nt 17, 17 stycznia 1922.
1 komentarz