„Druidzi konsultują się z bogami, wpatrując się w pulsujące ludzkie wnętrzności” – donosił na przełomie I i II wieku naszej ery rzymski historyk Tacyt. Był on jednym z wielu starożytnych autorów, którzy zarzucali Celtom wręcz niewyobrażalne okrucieństwa. Ale czy naprawdę można im wierzyć?
W starożytnych źródłach nie brak szokujących opisów celtyckich praktyk. O składanych przez mieszkańców Galii i Brytanii ofiarach z ludzi wspominali zarówno greccy, jak i rzymscy autorzy. Jednym z nich był Diodor Sycylijski, historyk z I wieku przed naszą erą, który pozostawił dość dokładną relację, dotyczącą celtyckich wróżbitów. Jak pisał:
Przeznaczają człowieka na śmierć i dźgają go sztyletem w miejsce ponad przeponą, a kiedy upada, przepowiadają przyszłość z jego upadku, z konwulsji jego członków, i, co więcej, z tego, jak tryska z niego krew (…).
Reklama
Celtowie uważają, że „nie można pozyskać przychylności bogów nieśmiertelnych inaczej niż za życie ludzkie oddając życie ludzkie” – wyjaśniał z kolei Juliusz Cezar, który poznał „Galów” (jak nazywał Celtów zamieszkujących tereny dzisiejszej Francji) podczas wyprawy wojennej. Podobnie jak Diodor, rzymski polityk nie miał wątpliwości, że mieszkańcy Galii lubują się w krwawych ofiarach.
Człowiek z wikliny
To właśnie Cezarowi zawdzięczamy jeden z opisów praktyki, która do dzisiaj przewija się w popkulturze jako symbol skrajnego pogańskiego barbarzyństwa. Niektórzy Galowie, pisał wódz, „posługują się posągami o wielkich rozmiarach, których wiklinowe członki wypełniają żywymi ludźmi, a ci po ich podpaleniu giną w płomieniach”.
Cezar wyjaśniał także, że według Celtów bogowie bardziej cieszyli się, gdy ofiary składano im z przestępców, przyłapanych na gorącym uczynku w trakcie kradzieży czy rozboju. Kiedy jednak „winnych” brakowało, a bogów należało przebłagać lub poprosić o łaskę obfitości – poświęcało się niewinnych.
Podobną relację zamieścił w swoich pismach grecki geograf Strabon. Dodawał, że oprócz ludzi wiklinową figurę wypełnia też bydło i dzikie zwierzęta. Wspominał też, że czasem ofiary wcale nie musiały czekać na śmierć w płomieniach: zdarzało się, że zabijano je za pomocą strzał lub wbijano na pal.
Z kolei Kasjusz Dion, historyk nieco późniejszy, bo żyjący na przełomie II i III wieku naszej ery, opisywał tortury, na jakie narażone były wojenne branki płci żeńskiej. Składano je w ofierze ku czci bogini Andrasty. Najpierw odcinano im piersi, którymi nakrywano ich usta, następnie przebijano ich ciała na wskroś kołkiem, by wreszcie powiesić je w świętym gaju.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Miała na rękach krew dziesiątek tysięcy ofiar. Słuszna zemsta za to, co zrobiono jej córkom?Co ciekawe, w późniejszych czasach Rzymianie przypisywali sobie także zasługę ukrócenia tych nieludzkich praktyk (szacuje się, że zanikły one około 40 roku naszej ery). Kolejny historyk, Pliniusz, pisał:
Obecnie w Brytanii żywe są fascynacje magią i odprawianiem związanych z nią rytuałów z tak wielkim ceremoniałem, jakby to jej mieszkańcy przekazali ten kult Persom (…). Nie da się przecenić długu, jaki zaciągnęliśmy u Rzymian, za to, że ukrócili ten potworny kult, w którym zamordowanie człowieka było aktem największego oddania, a zjedzenie jego ciała najbardziej korzystne.
Prawda czy pomówienie?
Dzisiejsi badacze zastanawiają się jednak, na ile starożytnym relacjom rzeczywiście można wierzyć. Zarówno Grecy, jak i Rzymianie postrzegali Celtów jako wrogów. Oczernianie obcego ludu leżało wprost w ich interesie. Adam Anczyk z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego przekonuje:
Zabijanie w imię religii było w kulturze rzymskiej synonimem barbarzyństwa, ohydy, bezeceństwa i niewybaczalnej zbrodni. Warto zwrócić uwagę na to, że nie tylko druidzi byli oskarżani o takie praktyki, ale również inni „obcy” – Żydzi i chrześcijanie.
Polski religioznawca podkreśla, że do tekstów antycznych autorów należy podchodzić z dystansem. „Nie wiemy, czy była to faktyczna rzeczywistość historyczna, czy też (nad)interpretacja, a może nawet pomówienie, które z biegiem czasu przerodziło się w krwawy mit” – pisze.
Reklama
Sytuację komplikuje fakt, że w tej kwestii bardzo trudno o rozstrzygające argumenty. „Dowody archeologiczne są rzadkie, a ich interpretacja trudna” – przyznają badacze John T. Koch i Antone Minard. Oni sami wprawdzie nie mają wątpliwości, że zarówno na kontynencie, jak i na Wyspach Brytyjskich dochodziło do składania ofiar z ludzi, ale istnieje również pokaźna grupa naukowców, która odnosi się do tego twierdzenia z rosnącym sceptycyzmem.
10 tysięcy kości
Czy wobec tego należałoby zrewidować stereotyp krwiożerczych Celtów, którzy pod przewodnictwem barbarzyńskiej kasty druidów dopuszczali się masowych zbrodni? Może prawdziwsza jest wersja, która w druidach widzi kochających naturę mędrców, a z Celtów czyni walecznych, ale i szlachetnych wojowników?
Chyba nie tak szybko. Bo choć znaleziska archeologiczne faktycznie nie wskazują koniecznie na religijny aspekt masowych mordów, popełnianych przez Celtów, to same zbrodnie zostały całkiem dobrze udokumentowane.
W okolicy Ribemont-sur-Ancre we Francji znaleziono na przykład ponad 10 tysięcy ludzkich kości, zgromadzonych na przestrzeni około 60 metrów kwadratowych. Ślady wyraźnie wskazują na to, że były one wystawiane na widok publiczny – na dodatek bez głów, które najwyraźniej wcześniej usunięto. „Plemionom celtyckim nieobcy był zwyczaj rytualnego uśmiercania ludzi” – przyznaje nawet sceptyczny Anczyk.
Faktycznie nie wiemy jednak, jaki udział w tych praktykach mieli druidzi. Ci, którzy marzą o krążących po lasach, pokojowo nastawionych mędrcach w białych szatach, mogą więc – przynajmniej na razie – marzyć dalej.
Bibliografia:
- J. A. MacCulloch, The Religion of the Ancient Celts, Floating Press 2009.
- John T. Koch, Antone Minard, The Celts. History, Life and Culture, ABC-CLIO 2012.
- Adam Anczyk, Druidzi i ofiary z ludzi. Krótka historia mitu, „Przegląd Religioznawczy” nr 3(245)/2012.
- Barry Cunliffe, Druids. A Very Short Introduction, Oxford University Press 2010.
Ilustracja tytułowa: Galowie składają ofiarę z ludzi (fot. domena publiczna).