W starożytnym Egipcie koty cieszyły się specjalnym statusem. Uważano je za święte zwierzęta, natomiast ich umyślne zabicie groziło nawet śmiercią. Pazerność kapłanów sprawiła jednak, że miliony czworonogów spotkał straszliwy los.
W egipskiej mitologii bóstwa przestawiano pod postacią zwierząt. Nie inaczej było z boginią Bastet, którą wyobrażano sobie jako kobietę z głową kota, lub po prostu futrzastego czworonoga.
Reklama
W książce Madeline Swan pt. Historia kotów możemy przeczytać o tym, że Bastet była jednym z najważniejszych bóstw w staroegipskim panteonie:
Symbolizowała płodność i czczono ją za opiekę, jaką roztaczała nad ludźmi. Sechmet i Bastet uznawano za dwie twarze Słońca: Sechmet reprezentowała niszczycielską gorączkę energii słonecznej, podczas gdy Bastet – jej życiodajne właściwości.
Miasto kotów
Nic zatem dziwnego, że polujące na myszy zwierzęta otaczano czcią, która z czasem tylko rosła. W końcu około 3000 lat temu Bastet – a co za tym idzie również mruczki – doczekała się własnego, okazałego miejsca kultu. Usytuowano je w położonym w delcie Nilu Bubastis. Jak podaje Swan:
Miasto pełne było kamiennych rzeźb mających oddać cześć tej niezwykłej bogini. W kompleksie świątynnym mieszkańcy oraz urzędnicy traktowali koty jak zwierzęta święte.
Reklama
Opieka nad kotami była obowiązkiem kapłanów, którzy nie tylko karmili je, lecz również organizowali zwierzętom gody i zachęcali do wychowania kociego potomstwa na terenie świątyni.
Co roku odbywał się tam także specjalny festiwal na cześć Bastet, w którym brały udział dziesiątki tysięcy ludzi. Ale rosnąca z dekady na dekadę popularność Bastet miała paradoksalnie opłakane skutki dla samych kotów.
Dochodowy interes kapłanów
Ludzie uważali, że ofiarowany bóstwu „zmumifikowany kot będzie pośredniczył między bogami a poprzednim właścicielem, ułatwiając przepływ modlitwy i zapewniając szczęście żyjącym”. W teorii mumifikacji miały podlegać tylko koty, które zmarły śmiercią naturalną. Za zabicie zwierzęcia groziła bowiem śmierć.
Pazerni kapłani zwietrzyli jednak doskonały interes w handlu kocimi mumiami. W efekcie – jak czytamy w Historii kotów – stali się:
Reklama
(…) prawdziwymi hodowcami kotów. Koty rozmnażano i trzymano w nieludzkich warunkach jedynie po to, by je zabić, zabalsamować i sprzedać przesądnym pielgrzymom.
Koty nie cieszyły się długim życiem – tylko mały odsetek kocich mumii należał do zwierząt, które przetrwały więcej niż dwa lata. Ponadto ślady na mumiach dowodzą, że kotom łamano kręgosłupy.
Miliony uśmierconych zwierząt
Proceder handlu kocimi truchłami szybko urósł „do rangi przemysłu”. O jego skali najlepiej świadczy to, że w latach 80. XIX wieku pewien Egipcjanin na swojej ziemi odkrył około 300 000 mumii łowców myszy. 80 000 z nich sprzedał potem Anglikom. Posłużyły jako nawóz do użyźniania pól w okolicach Liverpoolu.
A to przecież tylko jedno znalezisko. Przez setki lat pozbawieni skrupułów kapłani zabili łącznie wiele milionów kotów. Zapotrzebowanie było zresztą tak wielkie, że uciekano się również do fałszerstw. Badania rentgenowskie wykazały, że część rzekomo kocich mumii tak naprawdę zawierała „kości ludzi i zwierząt, chociażby ptaków, gadów i żab”.
Bibliografia
- Madeline Swan, Historia kotów, Znak Horyzont 2015.