Antoni Czortek w latach 30. XX wieku był jedną z największych gwiazd polskiego boksu. Karierę trzykrotnego mistrza kraju oraz wicemistrza Europy przerwał wybuch II wojny światowej. Kiedy w sierpniu 1943 roku Czortek trafił do Auschwitz-Birkenau, znów musiał stanąć do walki na ringu. Niemieccy kapo nie mieli z nim szans.
Środa była upalna. Na głowy więźniów stojących przy bocznicy kolejowej obozu Auschwitz żar lał się z nieba. Rozgrzane tory zaczynały wibrować charakterystycznym metalicznym dźwiękiem, oznajmiającym przybycie kolejnego transportu.
Reklama
– O Boże! – wyrwało się któremuś z więźniów. – Wiozą ich w metalowych wagonach!
Pociąg śmierci
Za chwilę zobaczyli to wszyscy. Lokomotywa ciągnęła blaszane wagony, normalnie wykorzystywane jako chłodnie. Nie było jednak wątpliwości, że Niemcy nie włączyli w nich żadnych agregatów. To były piekarniki na kołach, szczelnie zamknięte, niemające nawet małych okienek.
– Szykujcie się chłopaki, będzie dużo trupów – rzucił Jurek Hronowski, numer 227. Weteran z pierwszego transportu do Auschwitz widział już niejedno, ale czegoś takiego jeszcze nie.
Gdy pociąg stanął, ruszył, by otworzyć drzwi. Gdy przesunęły się ze zgrzytem, w twarz uderzył go potworny zaduch i smród. W wagonie nie było żadnego przytomnego człowieka – temperatura sięgała co najmniej 50 stopni.
„Upiekli ich i udusili” – pomyślał Jurek, biorąc pod pachy pierwszego z brzegu człowieka i wynosząc go na rampę. Więźniowie układali ciała wzdłuż pociągu, esesmani ze szlauchem polewali je wodą. Niektórzy odzyskiwali przytomność, ale wielu było martwych.
Jurek podniósł kolejnego z pasażerów „pociągu śmierci”. To był młody, szczupły mężczyzna w wielu około 30 lat. Gdy położył go na ziemi, jego twarz wydała mu się znajoma. Gdzie ją widział? To musiało być dawno, jeszcze przed wojną. Hronowski miał zaledwie 18 lat, gdy trafił do Auschwitz i teraz próbował sobie przypomnieć zdarzenia z czasów, które wydawały mu się jakimś odległym snem.
Reklama
„Witaj w Auschwitz”
Coś mu jednak zaczynało świtać. Tak, twarz tego nieprzytomnego człowieka musiał widzieć na zdjęciach w „Przeglądzie Sportowym”, piśmie, którym zaczytywał się razem z chłopakami ze Złoczowa, gdzie się urodził.
Uklęknął przy mężczyźnie i potrząsnął jego głową. Po chwili nadszedł esesman ze szlauchem i strumień zimnej wody chlusnął na twarz leżącego. Ten drgnął i otworzył oczy.
– Gdzie jestem? – zapytał.
– Witaj w Auschwitz – odpowiedział Jurek. – Czy ty jesteś Antoni Czortek, bokser? – zapytał.
Przedwojenny mistrz
Mężczyzna potwierdził i poprosił o wodę. Jurek napełnił kubek w stojącym opodal wiadrze i podsunął mu do ust. Po chwili były trzykrotny mistrz Polski, wicemistrz Europy i olimpijczyk podniósł się z ziemi i razem z innymi więźniami, którym udało się przeżyć, ruszył w stronę obozowej rejestracji.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Przyniesiona przez Jurka Hronowskiego wiadomość o przywiezieniu do obozu Antoniego Czortka zelektryzowała polskich więźniów w Auschwitz. Nie było wśród nich niemal nikogo, kto nie słyszałby o tym zawodniku. Przez kilka lat przed wybuchem wojny w polskim boksie liczyły się dwa nazwiska – Antoniego Czortka ze Skody Warszawa zwanego „Kajtkiem” i Szapsela Rotholca z Gwiazdy Warszawa zwanego „Szapsiem”.
To właśnie im wróżono wielką międzynarodową karierę, a pojedynki tych dwóch „kogutów” przyciągały publiczność na miarę gali gwiazd światowego boksu. Rekord padł w 1935 roku, gdy walkę Czortka z Rotholcem oglądało w sali największego warszawskiego kina Coloseum kilka tysięcy ludzi.
Reklama
Niemiecka dominacja
A teraz Kajtek znalazł się w Auschwitz! Dla osadzonych w obozie Polaków to była niezwykła wiadomość. Minęło już z górą pięć miesięcy od wyjazdu Teddy’ego Pietrzykowskiego do obozu w Neuengamme i niemieccy kapo trenowani przez Leena Sandersa znów triumfowali na ringu nad Polakami.
Chociaż Holender trenował też Kazika Szelesta, który robił duże postępy, nie było zawodnika zdolnego stawić czoła kapo Walterowi Dunningowi i oberkapo komanda Bauhof, Augustowi Müllerowi.
Morale wśród więźniów dramatycznie spadało; dopiero teraz zorientowali się, jak wiele siły i woli przetrwania dawały im zwycięstwa Pietrzykowskiego nad Niemcami. Teraz niepokonani Dunning i Müller znów patrzyli na nich z pogardą. W obozowym świecie, gdzie rządziła brutalna siła, potrzebny był ktoś na miarę Teddy’ego, kto przerwie dominację niemieckich kapo. (…)
Pierwsze walki Czort w Auschwitz-Birkenau
Antoni Czortek, teraz już numer 139559, miał pozostać na kwarantannie [w Birkenau] dwa miesiące. Przez druty widział stojące po lewej stronie za drogą budynki komendantury i koszar SS razem z psiarnią strażników. Na prawo od nich znajdowała się łąka, na której wykopano wielkie doły. Zanim na początku lata 1943 roku ruszyły z pełną mocą wszystkie cztery krematoria obozu Birkenau, tam właśnie palono część zwłok zagazowanych Żydów.
Wiadomość o przywiezieniu do obozu znanego boksera szybko rozeszła się wśród załogi Birkenau. Funkcyjni z odcinka zaczęli szukać mu przeciwnika, nie było to jednak proste. Nikt z Polaków nie chciał stanąć naprzeciw trzykrotnego mistrza kraju i wicemistrza Europy. Sytuacja zmieniła się, gdy we wrześniu 1943 roku na kwarantannę do Birkenau zaczęły trafiać transporty Żydów z Grecji.
Kilku z nich, trenujących wcześniej boks, stanęło naprzeciw Kajtka na prymitywnym ringu, zbudowanym w połowie odcinka BII a. Chociaż Czortek nie boksował już od ponad czterech lat, nie miał problemów z pokonaniem przeciwników. (…)
Reklama
Na ringu z Salamo Arouchem
Przeciwników przybywało w miarę jak na kwarantannę docierały kolejne transporty więźniów. Kajtek wygrywał wszystkie pojedynki, aż w końcu wieść o polskim mistrzu dotarła do Heinricha Schwarza, który postanowił wystawić naprzeciwko niego swoich najlepszych „gladiatorów”.
Walka Antoniego Czortka z Salamo Arouchem była w obozie wydarzeniem dnia. Po nim miał walczyć Zygmunt Małecki z Jacko Razonem. Pojedynek z mistrzem z Salonik był dla Kajtka niezwykłym doświadczeniem. Salamo był od niego osiem lat młodszy i boksował tak, jak Czortek, gdy był w tym samym wieku.
Nieustępliwy, natarczywy, piekielnie szybki, z doskonałą pracą nóg, był w stylu trochę podobny do Szapsela Rotholca. Kajtek nie miał już tej szybkości, co kiedyś, a uszkodzone przez niemiecką kulę ścięgno dawało o sobie znać. Jednak lewa prosta była cały czas tak samo skuteczna, jak dawniej. Mistrz półdystansu wciąż nie dawał się podejść.
Arouch wygrał na punkty, podobnie jak Razon z Małeckim, obaj jednak pokazali klasę. Gdy Kajtek został zwolniony z kwarantanny i trafił do obozu męskiego, zaopiekował się nim blokowy Mietek Katarzyński. Chociaż był pięć lat młodszy od Czortka, miał już status „starego” więźnia. Numer 8316 trafił do Auschwitz w styczniu 1941 roku, a w Birkenau był praktycznie od samego uruchomienia obozu.
– Słuchaj, Antoni, zrobimy tak, żebyś nie musiał pracować i dostał więcej chleba. Będziemy organizować walki w niedziele, a ty po prostu łap formę i trenuj – zapowiedział.
Rozrywka do esesmanów z Birkenau
Odtąd sparringi między Czortkiem i Małeckim oraz ich walki z innymi bokserami stały się częścią obozowej rozrywki esesmańskiej załogi Birkenau. Chociaż w podobozie nie było miejsca na takie widowiska, jakie odbywały się w Monowicach, fakt posiadania bokserskiego mistrza napędzał hazard, będący dla Niemców jedną z nielicznych rozrywek.
Reklama
Z kolei dla osadzonych w obozie Polaków jego pojedynki były motywacją, by nie dać się złamać i dowodem na to, że nawet w tych nieludzkich warunkach można walczyć i wygrywać. Blokowi, tacy jak Mietek Katarzyński czy Franciszek Zachalski wykorzystywali to do zapewnienia Kajtkowi jak najlepszych warunków przetrwania.
Chcieli ocalić mistrza, by przeżył obóz i po wojnie znów mógł stanąć na ringu. Dlatego w Birkenau Antoni Czortek nie boksował często, najwyżej raz w miesiącu, ale to wystarczyło, by wieść o jego zwycięskich pojedynkach rozeszła się po innych podobozach.
Jak przenieść Czortka do Auschwitz I?
Tymczasem wśród polskich więźniów „starego” Auschwitz morale wciąż podupadało. Był początek lata 1944 roku, gdy w Auschwitz I odbyło się konspiracyjne zebranie. Zwołali je Erwin Olszówka i Roman Zdorzecki. Pierwszy był Ślązakiem z Chorzowa i „starym” więźniem z drugiego transportu, z numerem 1141. (…)
Pozostali konspiratorzy byli w większości „starymi” więźniami, którzy z sentymentem wspominali czasy, gdy Teddy Pietrzykowski tłukł Niemców na obozowym ringu.
– Dunning i Müller wygrywają wszystkie walki z naszymi młodymi bokserami, nasz honor cierpi – zaczął Zdorzecki. – Tymczasem w Brzezince jest dobry rutynowany bokser. Musimy zrobić wszystko, żeby go tu sprowadzić.
– Ale jak? – zapytał któryś z konspiratorów. – Niemcy nie wypuszczą go tak po prostu na zawody sportowe.
– Mam pewien pomysł – odezwał się Olszówka. – Samo sprowadzenie Czortka nie będzie problemem. Chodzi o to, żeby mógł tu zostać na niedzielę, a w tym czasie trzeba zorganizować walkę z Walterem albo Augustem. Trzeba przekupić funkcyjnych i esesmanów – spirytus, kiełbasa, rozumiecie? Tym się trzeba zająć już teraz. Kiedy Czortek będzie już w obozie, wszystko musi być gotowe – ring, rękawice, stroje bokserskie.
Reklama
Oczywiście trzeba wcześniej go powiadomić, że będzie walczył.
„Przyprowadźcie go tu natychmiast”
Zadanie było niezwykle trudne, ale wykonalne. Decyzje, kto się czym zajmie, zapadły szybko i konspiratorzy rozeszli się do swoich baraków.
Była sobota koło południa, gdy Erwin Olszówka złożył meldunek Rapportführerowi Wilhelmowi Claussenowi, że w kartotece numeru 139559 są poważne braki, które trzeba uzupełnić. 46-letni Claussen, trzeci w hierarchii esesman w Auschwitz, spytał o kogo chodzi. Gdy usłyszał, że numerem jest znany bokser, przedwojenny mistrz Polski, bardzo się zainteresował.
– Przyprowadźcie go tu natychmiast – rozkazał swoim podkomendnym.
Kilka godzin później Antoni Czortek w asyście dwóch esesmanów przekroczył bramę Auschwitz I. Ponieważ było już popołudnie, rejestracja została zamknięta. Erwin Olszówka specjalnie tak to zaplanował, aby Kajtek musiał zostać na niedzielę, kiedy miała się odbyć walka. Polacy poinformowali Waltera Dunninga, że do obozu przybył znany bokser: Niemiec przyjął wyzwanie.
„Ma bardzo silny cios z prawej ręki”
Ring stanął między blokiem 2 i 3, na terenie Alte Wascherei – starej łaźni. W pierwszym rzędzie zasiedli esesmani w Wilhelmem Claussenem, za nimi z każdą chwilą gęstniał tłum więźniów. Spodenki i rękawice dla Czortka przyniesiono z magazynów SS. Gdy wyszedł na ring, lekko utykając, od razu widać było, że to bokser. Świadczyły o tym miękkie, kocie ruchy i wyraźna muskulatura.
– Uważaj na Waltera, ma bardzo silny cios z prawej ręki – instruował Andrzej Rablin, który wziął na siebie rolę sekundanta Czortka.
Dunning był zupełnym przeciwieństwem Kajtka. Dużo wyższy, masywny, ze złamanym nosem i porozbijanymi uszami. Wszedł na ring przy aplauzie niemieckich kapo i esesmanów. Od kilkunastu miesięcy był niekwestionowanym mistrzem KL Auschwitz i nie wyglądało na to, by to polskie chuchro miało teraz zagrozić jego dominacji.
Reklama
W pierwszej rundzie Czortek zignorował ostrzeżenie Rablina. Przekonany, że jest w stanie uchylić się przed każdym jego ciosem, rozpoczął walkę w półdystansie. Omal nie zapłacił za to nokautem – w pewnym momencie prawy sierpowy przeciwnika trafił go tak, że poleciał na liny.
Niemcy szaleli, Kajtek był jednak zbyt doświadczonym zawodnikiem, by pozwolić Dunningowi dokończyć. Z uśmiechem, którym zwykle maskował oszołomienie, dotańczył do końca rundy. Po gongu usiadł w narożniku.
– Ostrzegałem cię – przypomniał mu Rablin. – Walter wygląda na tępego osiłka, ale sporo się tu nauczył. Walczył z Pietrzykowskim, a trenuje go holenderski mistrz.
– Spokojna głowa – odpowiedział Czortek. – Drugi raz już mnie nie trafi.
O tym, co działo się w drugiej rundzie, długo jeszcze opowiadano w Auschwitz. Czortek tańczył na ringu, nie uderzał, pajacując wręcz i prowokując przeciwnika.
Dunning próbował powtórzyć cios z pierwszej rundy, jednak przemyślne uniki Polaka powodowały, że młócił powietrze. Kilka razy zawisł wręcz na linach, wywołując huraganowy śmiech publiczności.
Mistrzostwo Auschwitz wraca do Polaka
W trzeciej Kajtek przeszedł do ofensywy i rozpoczął metodyczne okładanie przeciwnika. Jego pojedynczy cios nie był w stanie powalić Niemca, jednak Czortek wypuścił ich całą serię. Głowa Waltera odskakiwała co chwila jak bokserska gruszka. Po pewności siebie, z jaką Dunning wszedł na ring, nie było już śladu.
Reklama
Takiego pokazu bokserskiej techniki jeszcze w obozie nie widziano. Teraz to polscy więźniowie szaleli. Emocje rosły, aż w końcu ktoś nie wytrzymał:
– Bij Niemca! Pokaż, jak Polacy biją – ryknął.
– Bij, bij na całego! – odpowiedziały setki gardeł.
Chociaż niektórzy próbowali studzić nastroje, obawiając się reakcji Niemców, sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na ringu Kajtek dosłownie masakrował niemieckiego kapo. Przed nokautem Waltera uratował gong. Zaplanowana na trzy rundy walka zakończyła się i nie było wątpliwości, kto jest zwycięzcą.
Gdy sędzia podniósł w górę rękę Kajtka, nieprawdopodobny krzyk rozniósł się nad całym obozem. Opowiadano później, że wiwatowali nawet więźniowie osadzeni w bunkrach bloku śmierci. Po niemal półtora roku tytuł wracał do Polaka. Owacjom nie było końca.
Po zakończonym spotkaniu, idący w asyście esesmanów Antoni Czortek maszerował w szpalerze więźniów wznoszących okrzyki na jego cześć i wyszedł przez bramę z napisem „Arbeit macht frei” jako nowy bokserski mistrz KL Auschwitz.
15 walk, 15 zwycięstw
W Birkenau nie pozostał jednak długo. Polscy więźniowie umiejętnie korumpowali swoich prześladowców, aż w końcu Wilhelm Claussen podjął decyzję o sprowadzeniu Polaka do Auschwitz I. Niemiec był zbrodniarzem, w październiku 1943 roku osobiście rozstrzelał 54 polskich więźniów podejrzanych o udział w obozowym ruchu oporu, a w styczniu 1944 roku osobiście przeprowadził selekcję 600 innych, których wysłano do komór gazowych. Do sportowców czuł jednak sentyment, gdyż w młodości sam był miotaczem.
Zgodził się więc na dwie kolejne walki Czortka – z Augustem Müllerem i kapo rollwagi, Fuchsem. Obie zakończyły się równie spektakularnym zwycięstwem Kajtka i eksplozją radości więźniów, którzy w euforii zaczęli nawet śpiewać polski hymn.
Reklama
Polscy bokserzy odzyskali pozycję, którą wcześniej wywalczył i utrzymał przez niemal dwa lata niezapomniany Teddy. W końcu jednak urażeni Niemcy zakazali walk. W sumie Antoni Czortek stoczył ich w Auschwitz-Birkenau piętnaście, pozostając do końca niekwestionowanym mistrzem „starego” obozu.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Andrzeja Fedorowicza pod tytułem Gladiatorzy z obozów śmierci. Ukaże się ona po koniec września nakładem wydawnictwa Bellona. Już dzisiaj możesz na swiatksiazki.pl zamówić swój egzemplarz.
Polecamy
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.