„Wciąż trudno mi opisać owo poczucie dorosłości, które towarzyszyło przynależności do Hitlerjugend” – wspomina Kirsten Eckermann. „Rodzice mówili, że to mój obowiązek i że na tym skorzystam” – tłumaczy Anita von Schoener. Co jeszcze można usłyszeć od niemieckich kobiet, które w dzieciństwie zdecydowały się wstąpić do Hitlerjugend?
Wbrew utartej opinii hitlerowska organizacja młodzieżowa, Hitlerjugend, nie była przeznaczona wyłącznie dla chłopców. Działała przy niej także sekcja żeńska, Jungmädelbund, przeznaczona dla dziewcząt w wieku od 10 do 14 lat. Początkowo rekrutacja do niej odbywała się na zasadzie ochotniczej.
Reklama
Szereg rozmów z kobietami, które jako młode dziewczyny zdecydowały się wstąpić do antysemickiej, nazistowskiej organizacji odbył Tim Heath – autor właśnie wydanej w Polsce książki Dziewczyny wodza. Tragiczne dzieje młodych wielbicielek Hitlera.
Poniżej fragmenty szczerych wypowiedzi dwóch z jego rozmówczyń: Anity von Schoener i Kirsten Eckermann.
I. Relacja Anity von Schoene. To wydawało się zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe!
Kilku nauczycieli z dnia na dzień znikło z naszej szkoły, a na ich miejsce przyszli nowi. Starzy nauczyciele i niektórzy pedagodzy żydowskiego pochodzenia, których nauczyłyśmy się lubić i szanować, odeszli, bo nie zgadzali się z nazistami. Musieli porzucić zawód i wielu wyjechało z Niemiec, choć część po wojnie wróciła.
Nowi nauczyciele nazywali dawnych „zdradzieckimi starymi pijawkami, które nie są godne uczyć nawet świń!”. Hitler nie chciał mieć nic wspólnego ze „starymi Niemcami”, jak to nazywał, i ich defetystyczną postawą, więc wiele szkół miało nowych nauczycieli.
<strong>Przeczytaj też:</strong> „Oni nas zatruli. Zakazili”. Wspomnienia dziewczynki, która przeżyła eksperymenty medyczne w AuschwitzNowi nauczyciele, jak ich określałyśmy, należeli do partii nazistowskiej i z wielką swadą informowali nas, co mają nam do zaoferowania jako młodym Niemcom naziści i Hitlerjugend. To, co mówili, wydawało się nam, biednym dzieciom z dzielnicy Mitte, zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
„Od tej pory miałyśmy mówić Heil Hitler ”
Dowiadywałyśmy się, że możemy pojechać na letni obóz, mieć ładny mundurek, który będziemy wkładać w dni ważne dla partii, i że nauczymy się wielu rzeczy, które przydadzą się nam w dorosłym wieku.
Reklama
Pokazywano nam zdjęcia dziewcząt z Jungmädelbund i ich zajęć, uczono trochę maszerowania i obiecano specjalne nagrody dla aktywnych. Po zdobyciu władzy przez Hitlera wszystko się w szkole zmieniło, nawet sposób witania nauczycieli po przyjściu rano do szkoły. Od tej pory miałyśmy na powitanie podnosić prawą rękę i mówić Heil Hitler.
Wielka czerwona flaga ze swastyką w środku wisiała w rogu sali, za biurkiem nauczyciela. Większości z nas wydawało się to dość zabawne i nie rozumiałyśmy, o co w tym wszystkim chodzi. Chociaż pamiętam, że któregoś popołudnia wracałam do domu z koleżankami pragnącymi wstąpić do Hitlerjugend dla młodszych dziewcząt; sama bardzo chciałam zostać jedną z Jungmädel.
„Kazali ci to dziś robić w szkole?”
Zadawałyśmy sobie wszystkie typowe pytania, w rodzaju: „A co powiedzą na to nasi rodzice?”. Byłyśmy tym wszystkim bardzo podniecone. Wciąż trudno mi opisać owo poczucie dorosłości, które towarzyszyło przynależności do Hitlerjugend.
Kiedy przychodziłam do domu, mama zawsze mnie witała. Tego dnia wyprężyłam się, jakby stając na baczność, trzasnęłam obcasami, wyrzuciłam do góry prawą rękę i zawołałam Heil Hitler! Matka, wyraźnie poruszona, chwyciła mnie za rękę i wciągnęła do środka, a potem zaczęła wypytywać.
„Kazali ci to dziś robić w szkole?”. Kiedy wyjaśniłam, westchnęła „och” i przez resztę dnia prawie się nie odzywała. Wydawała się zmartwiona, co było u niej niezwykłe.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Nazizm wkroczył do szkół i mama uważała pewnie, że całe to salutowanie nie jest konieczne albo może ma zbyt polityczny charakter dla młodej dziewczyny — trudno mi powiedzieć.
„W domu rządził nie Hitler, tylko ojciec”
Jeśli chodzi o moje wstąpienie do Hitlerjugend, mama powiedziała, że musi to omówić z ojcem. W naszym domu ojciec zawsze decydował o wszystkim. Wrócił do domu dużo później i podając mu obiad, mama wspomniała, że pytałam ją o wstąpienie do Hitlerjugend. Ojciec, chociaż popierał narodowych socjalistów, uważał, że młode dziewczęta nie powinny angażować się politycznie.
Kazał mi wyjść z pokoju, żeby on i mama mogli spokojnie porozmawiać. Myślę jednak, że w głębi duszy wiedział, co się święci. Poza tym rodzicom, którzy zakazywali dzieciom wstępowania do Hitlerjugend, przypinano łatkę nieprawomyślnych albo antynazistów. Wielu z nich mogło się spodziewać wizyty funkcjonariuszy partyjnych, którzy grozili im konsekwencjami, jeśli ich dzieci nie wstąpią do Hitlerjugend. Zapisałam się więc.
Można się było tego po mnie spodziewać jako dziewczynce z dzielnicy Mitte, chociaż niektóre z moich koleżanek miały kłopoty z uzyskaniem zgody, zwłaszcza ojców. Wszystkie bardzo szanowałyśmy swoich ojców i nie śmiałyśmy się z nimi sprzeczać ani kwestionować ich decyzji; jeśli nas nie pytano, nie zabierałyśmy głosu.
Znam dziewczynki, które surowi ojcowie dotkliwie bili. Trzeba było uważać, żeby nie zdradzać zbyt wielkiej ochoty do wstąpienia do organizacji, bo w domu rządził nie Hitler, tylko ojciec. Mój tata nie pozostawiał co do tego wątpliwości.
Reklama
Oczywiście niektóre koleżanki groziły rodzicom, że poskarżą się na nich władzom. Cały system zachęcał do denuncjowania ludzi, którzy postępowali wbrew woli władz.
II. Relacja Kirsten Eckermann. Mówili, że to mój obowiązek
Moi rodzice popierali Hitlera i reformy, które partia nazistowska zaczęła wprowadzać w 1933 roku. Widziałam afisze propagandowe wzywające wszystkie dziesięcioletnie dziewczynki do wstępowania do Hitlerjugend. Były tak zaprojektowane, żeby wyglądały atrakcyjnie nawet dla tych dziewczynek, które nie znały się na polityce i nie wiedziały nic o lojalności.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Waffen-SS w liczbach. Milion Europejczyków w służbie HitlerowiBez kłopotów dostałam się do Jungmädelbund, chociaż musiałam wcześniej wypełnić coś w rodzaju wniosku o przyjęcie do organizacji. Trzeba było podać informacje o rodzinie, takie jak nazwiska rodziców, dziadków i pradziadków, a także napisać, jakiego jest się wyznania. Wniosek trafił do władz, które odezwały się po jakichś dwóch, trzech tygodniach, jeśli dobrze pamiętam.
Moi rodzice nie mieli w związku z tym żadnych obaw. Mówili, że to mój obowiązek i że na tym skorzystam, więc nie mieli nic przeciwko.
Wstąpienie do organizacji młodzieżowej miało liczne zalety. Między innymi czułaś się dumna, że jesteś obywatelką państwa, które dokonuje ogromnych zmian i odzyskuje godność, odebraną mu przez tych, co pokonali Niemcy w pierwszej wojnie światowej.
Ładny mundurek, który dostałyśmy, różnił się bardzo niewiele od tradycyjnego mundurka ówczesnych uczennic. Jeździłyśmy na obozy na wieś i do lasu, co było głównym powodem mojego wstąpienia: chciałam się przeżywać przygody.
Reklama
Oczywiście obowiązywały pewne zasady i kryteria przyjęcia do organizacji, nie przyjmowano na przykład dziewczynek żydowskiego pochodzenia. Każda czysto niemiecka dziewczynka powinna do niej wstąpić i tych, które tego nie zrobiły, wypytywano o powody.
Źródło
Powyższe relacje ukazały się na kartach książki Tima Heatha pt. Dziewczyny wodza. Tragiczne dzieje młodych wielbicielek Hitlera (Bellona 2019). Kupisz ją w sklepie Świata Książki.
Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.