O jednym największych szwindli w dziejach Polski w ogóle się nie mówi. Dziesiątki tysięcy szlachciców wyciągały nienależne im korzyści, a skarb królewski był rujnowany przez całe stulecia. Pomysł był cyniczny i bezczelny. Skutki okazały się katastrofalne dla kraju.
Trudno docenić znaczenie soli kuchennej znając tylko jej obecne zastosowanie. Dzisiaj białe kryształki służą jako przyprawa wzmacniająca smak potraw. Aż do połowy XX wieku, gdy zaczęły upowszechniać się elektryczne lodówki, sól była jednak przede wszystkim naturalnym konserwantem żywności. Bez niej nie można było myśleć o przetrwaniu srogiej zimy.
Reklama
Polska szlachta doskonale zdawała sobie z tego sprawę i już w XV stuleciu zaczęła uskuteczniać jeden z największych przekrętów gospodarczych w całych dziejach kraju.
Najcenniejszy surowiec
Dopiero rewolucja przemysłowa sprawiła, że węgiel stał się kluczowym surowcem naturalnym na ziemiach polskich. Przez wcześniejsze wieki podobnie myślano o soli.
W czasach Kazimierza Wielkiego same tylko krakowskie żupy solne zapewniały 1/4 wszystkich dochodów królewskich. Za Stefana Batorego na Wieliczkę i Bochnię wciąż przypadało 15 procent wpływów do skarbu koronnego. A na wszystkie złoża soli w kraju: imponujące 24 procent.
Przedstawiciele elit długo szukali sposobu na to, by uszczknąć dla siebie część bogactwa znajdującego się pod pieczą monarchy. W 1454 roku, w obliczu niepowodzeń w decydującej wojnie z zakonem krzyżackim, szlachta wymusiła na królu Kazimierzu Jagiellończyku szereg przywilejów. Otrzymała między innymi prawo do nabywania soli po ogromnie zaniżonej cenie.
Reklama
20 tysięcy ton za bezcen
Początkowo preferencyjną sprzedaż prowadzono w samych żupach i tylko cztery razy do roku (w tak zwane suche dni, stąd nazwa „sól suchedniowa”). Już w XVI wieku nobile zawalczyli jednak o kolejne ustępstwa.
Sól zaczęto rozprowadzać przez cały rok i w składach rozrzuconych po wszystkich prowincjach kraju. Każdy szlachcic mógł nabyć 520 kilogramów – wielokrotnie więcej, niż potrzebował na własne potrzeby.
Dzisiaj taka ilość odpowiada rocznemu spożyciu soli przez przeszło 200 osób. W epoce nowożytnej pół tony co dwanaście miesięcy spokojnie wystarczało zaś do zaopatrzenia całej wioski, jeśli nie kilku. Nie wydaje się zresztą, by limitów rzeczywiście pilnowano.
Z dekady na dekadę skala specjalnej dystrybucji tylko rosła. Pod koniec epoki żupy sprzedawały za bezcen przeszło 20 tysięcy ton rocznie.
W ten sposób szlachta, już zwolniona z podatków i obowiązków na rzecz tronu, uwłaszczyła się także na jednym z głównych źródeł dochodów państwa. Pogłębiała w efekcie niemoc władz zwierzchnich, zmuszała królów do zaciągania coraz większych pożyczek i uniemożliwiała finansowanie stałej, znaczącej armii.
Kiełbasa Sól wyborcza
W kraju były tysiące folwarków, gdzie prawie darmową sól sprzedawano następnie ze srogim przebiciem poddanym. Państwo nie miało z tego żadnej korzyści. Wielce poszkodowane były też miasta – straciły przecież największą rzeszę nabywców.
Reklama
Sami ziemianie stale doglądali, by nie pozbawiono ich prawa do łupienia złóż. Temat dokładnych cen sprzedaży wielokrotnie wchodził pod obrady sejmów. Blokowano wszelkie próby podnoszenia stawek, a że wartość pieniądza stopniowo się zmniejszała, to w XVIII stuleciu wpływy z handlu solą suchedniową nie rekompensowały już nawet kosztów jej wydobycia.
Potwierdzenia solnych uprawnień wymagano od kolejnych kandydatów na królów. Sami monarchowie próbowali zdobywać solą lojalność warstwy rządzącej. A jeśli w łańcuchach dostaw następowały jakiekolwiek przerwy, musieli spodziewać się buntu. Podczas jednej z wojen ze Szwedami szlachecka armia wprost odmówiła ruszenia na wroga. I zapowiedziała, że dopiero po otrzymaniu soli „będzie ochotniejsza do obrony ojczyzny”.
Przymus solny
O wszystkim tym chłopi nie mieli, rzecz jasna, pojęcia. Typowy wieśniak wiedział tylko, że nie wolno mu kupować surowca nigdzie poza karczmą kontrolowaną przez właściciela osady i folwarku. A jeśli jego pan był wyjątkowo pazerny, to kmieć miał też obowiązek nabyć w każdym roku konkretną ilość soli.
Tak zwane narzuty gwarantowały dziedzicowi określony przychód. Wszystko zgodnie z podstawową zasadą systemu folwarczno-pańszczyźnianego: szlachta nie brała na siebie żadnego ryzyka gospodarczego.
Przeczytaj też o handlu żywym towarem w Polsce szlacheckiej. Ile kosztował chłop pańszczyźniany?
***
O przeróżnych sposobach, na jakie szlachta łupiła swoich poddanych i Rzeczpospolitą piszę na kartach mojej nowej książki pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Jak naprawdę wyglądało życie polskich chłopów pańszczyźnianych?
Wybrana bibliografia
- Bartoszewicz A., Handel solą na Mazowszu w XV i XVI wieku, „Rocznik Mazowiecki”, t. 18 (2006).
- Kula W., Pieniądz w gospodarce pańszczyźnianego chłopa [w:] Tegoż, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, wyd. 2, Książka i Wiedza, Warszawa 1983.
- Kula W., Czy gospodarstwa chłopskie w Polsce XVIII w. miały charakter wyżywieniowy? [w:] Kula W., Pieniądz w gospodarce pańszczyźnianego chłopa [w:] Tegoż, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, wyd. 2, Książka i Wiedza, Warszawa 1983.
- Łabęcki H., Górnictwo w Polsce. Opis kopalnictwa i hutnictwa polskiego pod względem technicznym, historyczno-statystycznym i prawnym, t. 1, Nakł. Juliana Kaczanowskiego, Warszawa 1841.
- Pobłocki K., Niewolnictwo po polsku, „Czas Kultury”, nr 3 (2016).
- Świętochowski A., Historia chłopów polskich, Wydawnictwo Polskie, Lwów–Poznań 1928.
- Zarys historii gospodarstwa wiejskiego w Polsce, t. 2, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1964.
1 komentarz