Zdaniem komendanta Auschwitz-Birkenau Rudolfa Hössa badaczki Pisma Świętego „mimo swej mniej lub hardziej fanatycznej postawy były bardzo pożądanym elementem”. Z ich postawy był tak zadowolony, że oddał więźniarkom pod opiekę nawet własne dzieci.
Badacze Pisma Świętego (znani w Polsce lepiej jako Świadkowie Jehowy) znaleźli się na długiej liście wrogów III Rzeszy z powodu głoszonego pacyfizmu i kategorycznej odmowy wstępowania w szeregi Wehrmachtu.
Reklama
Biblijne pszczoły
Do obozów zsyłano jednak nie tylko mężczyzn. Trafiło tam również wiele kobiet, które straże nazywały „,biblijnymi pszczołami” lub „biblijnymi gąsienicami”. Chociaż w Auschwitz-Birkenau było ich niewiele, to komendant obozu Rudolf Höss we wspomnieniach, spisanych w trakcie oczekiwania na egzekucję za popełnione zbrodnie, poświęcił im sporo uwagi. Stwierdzał między innymi:
Mimo swej mniej lub hardziej fanatycznej postawy były bardzo pożądanym elementem. Pracowały one przeważnie w gospodarstwach domowych wielodzietnych rodzinach, w domu SS-manów, a nawet w kasynie oficerskim SS jako personel obsługujący, głównie zaś w rolnictwie, jak np. na farmie drobiu w Harmężach oraz na różnych folwarkach obozowych.
Zdaniem Hössa pochodzące głównie z Niemiec i Holandii kobiety w ogóle „nie wymagały nadzoru, niepotrzebne były posterunki”. Co więcej miały chętnie i pilnie wykonywać powierzoną pracę, „gdyż takie było przykazanie Jehowy”.
Idealne służące?
Höss doskonale wiedział o czym pisze. Jako wieloletni komendant niemieckiej fabryki śmierci, w której życie straciło co najmniej 1,3 miliona ludzi, sam przez trzy lata miał dwie takie służące. W swojej relacji stwierdzał:
Reklama
Moja żona często mówiła, że nie mogłaby sama lepiej dbać o wszystko niż te dwie kobiety. Szczególnie wzruszająco troszczyły się o dzieci, zarówno duże, jak i małe. Dzieci nasze były do nich przywiązane jak do kogoś należącego do rodziny.
Od razu dodał, że z początku obawiał się, iż więźniarki będą próbowały namawiać dzieci do zmiany religii. Obawy okazały się bezpodstawne. Co więcej więźniarki „nigdy nie mówiły z dziećmi na tematy religijne. Jeżeli się weźmie pod uwagę ich fanatyzm, było to do pewnego stopnia nawet zaskakujące”.
Z zasady badaczki Pisma Świętego spełniały wszelkie oczekiwania swych oprawców. Esesmani odnotowywali więc przypadki nawet drobnego nieposłuszeństwa. Höss wspominał na przykład o więźniarce, która:
(…) pracowała u pewnego oficera SS i starała się z oczu odczytywać jego życzenia, ale zdecydowanie odmawiała czyszczenia munduru, czapki, butów, wszystkiego tego, co miało jakikolwiek związek z wojskiem. Nie chciała nawet dotknąć tych przedmiotów.
Niemiecki zbrodniarz twierdził przy tym, że zasadniczo „badaczki Pisma św. były ze swego losu zadowolone”. Zdaniem byłego komendanta obozu działo się tak ponieważ:
Miały one nadzieję, że na skutek cierpień dla Jehowy, jakie znosiły podczas uwięzienia, uzyskają dobre miejsce w jego królestwie, które wkrótce nadejdzie.
Reklama
To jednak rzecz jasna tylko spojrzenie zdegenerowanego zbrodniarza. Do opinii człowieka, który miał na sumieniu niezliczone istnienia ludzkie należy podchodzić z rezerwą.
Inspiracja
Tekst został zainspirowany książką Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz, która w zbeletryzowany sposób opisuje życie codzienne strażników z Auschwitz-Birkenau. Publikacja autorstwa Niny Majewskiej-Brown ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona.
Sprawdź
Bibliografia:
- Rudolf Hoess, Wyznania spod szubienicy. Autobiografia Rudolfa Hossa komendanta KŁ Auschwitz, Wydawnictwo Mireki 2012.