Upiorne wspomnienia z Treblinki. "Nauczyłem się patrzeć na każdego, jak na trupa"

Strona główna » II wojna światowa » Upiorne wspomnienia z Treblinki. "Nauczyłem się patrzeć na każdego, jak na trupa"

Najpierw zabierano ofiarom wszystkie cenne przedmioty. Następnie ukraińscy i niemieccy strażnicy usypiali czujność Żydów, wmawiając im, że idą tylko do łazi. Tak naprawdę czekała ich długa agonia. Cały upiorny proceder opisał jeden z nielicznych ocalałych więźniów Treblinki.

Niemiecki obóz zagłady w Treblince funkcjonował nieco ponad rok. W tym krótkim czasie życie straciło w nim, co najmniej 800 tysięcy Żydów z Polski, Austrii, Czech, Grecji, Jugosławii, Niemiec czy Słowacji. Mordowano w nim również Romów i Sinti.


Reklama


Jeden z nielicznych, którzy przeżyli

W Treblince, inaczej niż na przykład w Auschwitz-Birkenau ofiar nie uśmiercano przy pomocy cyklonu B, lecz wykorzystywano do tego gazy spalinowe. O tym jak dokładnie wyglądał proces masowego mordowania wiemy między innymi dzięki relacji Jankiela Wiernika.

Do Treblinki trafił on z Warszawy pod koniec sierpnia 1942 roku, ale w przeciwieństwie do setek tysięcy innych nieszczęśników nie został od razu uśmiercony. Przydzielono go do oddziału, który zajmował się przenoszeniem zwłok z komór gazowych do masowych grobów. Później pracował przy budowie baraków. Był jednym z garstki ocalałych, którym udało się uciec podczas buntu więźniów z sierpnia 1943 roku.

Jankiela Wiernik na zdjęciu z czasów okupacji (domena publiczna).
Jankiela Wiernik na zdjęciu z czasów okupacji (domena publiczna).

Jego wstrząsające i niezwykle cenne świadectwo przytacza Ryszard Czarkowski w książce Cieniom Treblinki, która po latach doczekała się nowego wydania.

„Trup spadał wprost do grobu”

Jak podkreślał Wiernik obóz był podzielony na dwie części. W pierwszej z nich znajdowały się bocznica kolejowa i rampa. To właśnie tam dowożono transporty ofiar, przeznaczonych do zagazowania.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Byłam położną w Auschwitz. Poruszająca relacja kobiety, która przyjmowała dzieci w piekle

W tej części Niemcy przygotowali również plac, na którym nieszczęśnicy pozostawiali swój dobytek. Umieszczono tam ponadto „Lazaret”, gdzie pracowało dwóch lekarzy, którzy:

(…) z transportów wybierali starców i chorych, sadzali ich na długą ławę, zwróconych twarzą do grobu. Za nimi stawali Niemcy i Ukraińcy. Zadawali oni ofierze śmierć strzałem w kark.


Reklama


Trup spadał wprost do grobu. Gdy zebrało się dużo trupów, zgarniano je i podpalano. Paliły się żywym płomieniem.

W drugiej części obozu poza barakiem dla robotników, pralnią, małym laboratorium i wartownią znajdowało się aż 13 komór gazowych, w których uśmiercano dopiero co przywiezione ofiary. Zanim jednak do tego doszło kobietom ścinano włosy, „które skrzętnie zbierano”.

Artykuł powstał w oparciu o książkę Ryszarda Czarkowskiego pod tytułem Cieniom Treblinki (Bellona 2020).
Artykuł powstał w oparciu o książkę Ryszarda Czarkowskiego pod tytułem Cieniom Treblinki (Bellona 2020).

„Gazowano dziennie 10 do 12 tys. ludzi”

Następnie Żydom rozkazywano rozebrać się do naga i wmawiano im, że muszą udać się do łaźni, gdzie zostaną poddani dezynfekcji. Cytowany w Cieniach Treblinki Wiernik następująco wspominał to, co działo się później:

W drodze do śmierci bito i popychano ich kolbami i »gazrurką«. Puszczano na nich psy. Psy szczekały, gryzły i rzucały się na ofiary. Każdy więc z krzykiem, chcąc uniknąć uderzeń i psów, rzuca się w objęcia śmierci i wbiega do komory. Silniejsi popychają słabszych.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Do komór gazowych, mających 25 metrów kwadratowych powierzchni, oprawcy upychali nawet pół tysiąca ludzi. Dorośli starali się ocalić dzieci, unosząc je na rękach do góry. Wszystko jednak na nic. Jak podkreślał Wiernik „hałas trwa krótko. Drzwi z trzaskiem zamykają się. Komora zapełniona. Puszczają motor, łączą z rurami wlotowymi”.

Sam proces gazowania trwał około 25 minut. Po tym, jak wszyscy byli już martwi ukraińscy strażnicy:

(…) Iwan i Mikołaj badali stan rzeczy. Następnie przechodzili na drugą stronę, gdzie mieszczą się drzwi przy rampie, otwierają je i wyrzucają zagazowanych. Nas czekała praca zanoszenia ich do grobów. Gazowano dziennie 10 do 12 tys. ludzi.

Jeden z masowych grobów w Treblince (domena publiczna).
Jeden z masowych grobów w Treblince (domena publiczna).

„Do wszystkiego można się przyzwyczaić”

Codzienne obcowanie ze śmiercią odcisnęło głębokie piętno na Wierniku. Jak sam przyznawał:

Nauczyłem się patrzeć na każdego żyjącego jak na trupa w najbliższej przyszłości. Taksowałem go wzrokiem, myślałem o jego ciężarze. Kto go do grobu zaniesie i ile przy tym batów dostanie? Straszne to, ale prawdziwe.

Czy wierzycie, że człowiek, w tych warunkach żyjący, potrafi uśmiechać się czasami, żartować. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Przeczytaj również o tym jak wyglądały pseudomedyczne eksperymenty na dzieciach w Auschwitz


Reklama


Polecamy

Bibliografia

Ilustracja tytułowa: Strażnicy z Treblinki

Autor
Rafał Kuzak
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.