Władysław Jagiełło prywatnie nie znosił Wawelu. Jak ognia unikał wizyt w głównej rezydencji królestwa. Zwykle przyjeżdżał do Krakowa tylko dwa razy do roku i opuszczał miasto po kilku lub kilkunastu dniach. Czasem nie pojawiał się tam w ogóle. Mimo to doskonale rozumiał znaczenie Wawelu jako twierdzy obronnej.
Wawel, pierwotnie otoczony drewniano-ziemnymi wałami, stał się murowanym zamkiem na przełomie XIII i XIV wieku, u schyłku rozbicia dzielnicowego. Fortyfikacje wzgórza wzmocniono jeszcze za panowania Kazimierza Wielkiego. U schyłku XIV wieku były już jednak mocno zniszczałe.
Reklama
Nie wydawały się też wówczas wystarczająco wysokie i zdatne do odparcia prawdziwego ataku. Na dobrą sprawę zbudowano je bowiem raczej jako symbol władzy, niż elementy twierdzy obronnej. Dopiero Władysław Jagiełło zlecił wielką modernizację Wawelu. I to mimo, że tak bardzo nie znosił tego miejsca i unikał wszelkich wizyt ma stołecznym wzgórzu.
„Nie mógł ścierpieć”
W tak zwanym Kalendarzu krakowskim odnotowano pod rokiem 1394, że król rozkazał „wznieść mury wokół całego zamku”. Z kolei Jan Długosz twierdził, że Litwin, „nie mogąc ścierpieć skromnych murów zamku krakowskiego podniósł wysoko ich ściany murem z wypalanej cegły”. Przedsięwzięcie kronikarz umieścił pod rokiem 1393.
Wbrew temu, co mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, wzmianki nie odnosiły się do tej samej akcji budowlanej, lecz do dwóch projektów, prowadzonych albo jednocześnie, albo też bezpośrednio po sobie.
O tym, że roboty na pewno trwały w roku 1394, wiadomo za sprawą zachowanych rachunków dworskich. Z kolei badania archeologiczne, prowadzone między innymi przez Zbigniewa Pianowskiego, pozwoliły ustalić ich faktyczny charakter.
Reklama
Mury Jagiełły
Po pierwsze, Jagiełło nakazał podwyższyć umocnienia zamku dolnego (a więc obiegające całe wzgórze, a nie tylko część zajętą przez rezydencję monarszą – zamek górny). Już niemal stuletnie kamienne mury nadbudowano cegłą, podnosząc je średnio o cztery metry, a więc o jedną trzecią.
Na niektórych odcinkach, w zależności od rzeźby terenu, fortyfikacje osiągnęły łączną wysokość aż 18 metrów. Gdzie indziej – od 14 do 15 metrów. Od strony Wisły mury podwajały wysokość skały wawelskiej. Same pięły się w górę na dystans odpowiadający nawet pięciopiętrowemu blokowi mieszkalnemu.
Tam, gdzie zachodziła taka potrzeba, przeprowadzono gruntowne naprawy lub nawet pełne przebudowy. Robotnicy wymieniali spękaną konstrukcję kamienną na ceglaną albo też obkładali stary mur płaszczem z cegieł, sięgającym od fundamentów aż po blanki. O tym, jak prezentował się efekt ich prac, można się przekonać, oglądając fragment umocnień Wawelu naprzeciwko katedry.
Partia murów między wieżą Zygmuntowską i bramą zachowała się w niezłym stanie, a na przełomie XIX i XX wieku została wyremontowana tak, aby robiła jak najbardziej autentyczne wrażenie.
Reklama
Druga linia oporu
Profesor Pianowski podkreśla, że „już same prace przy murze głównym były wielką inwestycją”. Na nich jednak Jagiełło nie poprzestał. Z inicjatywy Litwina cały zamek, zarówno dolny, jak i górny, otoczono od strony zewnętrznej drugą, dodatkową linią umocnień.
Tak zwane przedmurze odgrywało wyjątkowo istotną rolę od północy, gdzie dotąd fortyfikacje kończyły się ścianą rezydencji. Po Jagiełłowej rozbudowie nie mogłaby się powtórzyć chociażby sytuacja z roku 1376, gdy Węgrzy uciekający z miasta wspinali się po drabinach prosto do okien pałacu.
Jeśli taką drogę na zamek wybrali spontanicznie desperaci uciekający przed rozjątrzonym tłumem, to wiecznie podejrzliwy Jagiełło mógł się obawiać, że podobnie postąpi nasłany na niego zamachowiec.
Przedmurze biegło w odległości około 3,5–4,5 metra od muru głównego. Tylko na wschód od rezydencji, tam gdzie rozciągały się zamkowe ogrody, było bardziej wysunięte. Ściana miała grubość maksymalnie niecałych dwóch metrów.
Trudno natomiast szacować jej wysokość, do dzisiaj nie przetrwał bowiem żaden nadziemny fragment. Archeolodzy natrafiają jedynie na ślady fundamentów.
Brama, jakiej nie powstydziliby się Krzyżacy
Poza setkami metrów nowych umocnień i dalszymi setkami starych, lecz gruntownie przebudowanych, Władysław Jagiełło wykosztował się jeszcze na coś więcej. Zlecił radykalną przebudowę bramy dolnej – jedynego przejścia ze wzgórza do miasta.
Reklama
Z najsłabszego punktu w liniach murów, pozwalającego przebić się z miasta na obszar zamku dolnego, Litwin uczynił potężny bastion, jakiego nie wstydzono by się w warowniach krzyżackich, których formy dobrze poznał w latach młodości.
Dotychczasowe wrota wjazdowe zostały oflankowane aż trzema basztami. W odległości około 10 metrów wybudowano też nową, niżej położoną bramę. W ten sposób powstała broniona z trzech kierunków „szyja”, znacząco utrudniająca dostanie się na teren wzgórza.
Kluczowa decyzja
Imponująca przebudowa Wawelu niewątpliwie miała związek z zagrożeniem krzyżackim. Należy jednak podkreślić, że w roku 1393, gdy ruszyły prace, Jagiełło wciąż liczył, że uda mu się uniknąć konfrontacji z państwem zakonnym, wówczas uważanym za niepokonane.
Po niespełna dwóch dekadach decyzja o rozbudowie twierdzy wawelskiej okazała się jedną z najlepszych, jakie ogółem podjął założyciel dynastii Jagiellonów. Gdy w 1409 roku wybuchła wielka wojna z zakonem krzyżackim do wroga dołączył także król Węgier, Zygmunt Luksemburski. Zachodziła poważna obawa, że oponenci wezmą Polaków w kleszcze.
Reklama
Władca Polski i Litwy słusznie jednak założył, że w razie ataku na polskie tyły umocniony Wawel – gdzie czekali królowa Anna i nieoficjalny regent arcybiskup Mikołaj Kurowski – zdoła przetrzymać oblężenie.
I można się tylko zastanawiać, jak bardzo odmiennie potoczyłaby się historia, gdyby nie doszło do przebudowy zamku. I gdyby zaniepokojony jego walorami obronnymi Jagiełło ruszył pod Grunwald z przerzedzonymi oddziałami.
****
Niemy świadek koronacji i upadków, ceremonii i pożarów, schadzek i skrytobójstw. Wawel. Biografia to pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski. Powyższy tekst powstał na jej podstawie. Dowiedz się więcej o książce na Empik.com.