Przed stereotypowym wizerunkiem Bony Sforzy nie sposób uciec. Jej twarz straszy na kartach każdego szkolnego podręcznika. Królowa występuje w kilku różnych wersjach. Zawsze jest to jednak starsza Pani o wybitnie nieatrakcyjnych rysach twarzy i chorobliwej nadwadze. W świetle tradycji potężna Włoszka była jedną z najbrzydszych królowych w dziejach kraju. A jak wyglądała naprawdę?
Ponure wrażenie potęguje strój monarchini ukazany na jej powszechnie kojarzonych portretach. Żałobny welon oraz prosta, wdowia suknia, przywodząca na myśl wór pokutny.
Reklama
Do tego dochodzą: wiecznie naburmuszona, ponura mina, zapadnięte, zapłakane oczy i wulgarnie odstający podbródek. Słowem: widok nie zachwyca.
Wszystkie te portrety powstały po 1548 roku – a więc już po śmierci męża Bony, króla Zygmunta Starego. Władczyni, liczyła sobie wówczas ponad 50 lat. To oczywiste, że nie odznaczała się już młodzieńczą urodą. Problem polega jednak na tym, że obrazy nie tylko ukazują wawelską panią w średnim wieku, ale też – ukazują ją fałszywie. Bona tak nie wyglądała, nawet w ostatnich latach życia.
Zagubione portrety
Zachowało się kilka wizerunków, które oddają prawdziwą urodę posuniętej w latach królowej. To medale z jej podobizną, a przede wszystkim wspaniała kamea, którą Bona podarowała w prezencie niemieckiemu cesarzowi.
Na tym portrecie Bona liczy sobie około pięćdziesięciu lat. Nie jest żadną modelką, ale też w niczym nie przypomina przygnębionej wdowy z obrazów. Jest dumna i pełna majestatu, niczym następczyni antycznych bogiń wojny i mądrości.
Reklama
Kamea, jako drobny element biżuterii, nie oddaje szczegółów wyglądu władczyni. Te jednak można znaleźć w innym jej wizerunku – nie dość, że ostatnim, to też uderzająco realistycznym. Wykonanym w trzech wymiarach i z uwzględnieniem wszelkich detali.
Piękno, które nie przemija z wiekiem
Mowa o rzeźbie przedstawiającej królową, umieszczonej nad jej grobem we włoskim Bari. To ujmujące dzieło sztuki powstało na zlecenie córki Bony, Anny Jagiellonki, w oparciu o nieznany portret wybitnej władczyni.
W nawie głównej Bazyliki Świętego Mikołaja można podziwiać wysmakowaną, arystokratyczną urodę polskiej władczyni, widoczną nawet u schyłku życia. Królowa z rękoma złożonymi do modlitwy klęczy na poduszce, odziana w prostą, ale elegancką suknię oraz długi płaszcz. Twarz ma dumną, ładną i spokojną. Wygląda jak majestatyczna matrona, a nie umęczona życiem wdowa.
Moda i szowinizm
Dlaczego na portretach znanych z podręczników Bona Sforza prezentuje się zupełnie inaczej? I dlaczego królowa (bardzo przywiązana do kwestii prestiżu!) pozwalała ukazywać się w wybitnie niekorzystny sposób, jeśli cały szereg dzieł sztuki zaprzecza, jakoby była straszydłem?
Reklama
Wszystkiemu była winna artystyczna konwencja. Rzecz jasna – wykreowana przez mężczyzn.
W XVI wieku przyjęło się portretować wdowy w sposób niemalże karykaturalny. Chodziło o pokazanie głębokiego cierpienia i zagubienia kobiet, które zostały pozbawione jedynego oparcia.
Więcej nawet. Zgodnie z wyobrażeniami epoki, wpajano widzom przekonanie, że arystokratka czy władczyni tracąc męża, z dnia na dzień traciła wszystko. Sens istnienia, wszelkie fizyczne przymioty i każdy ostatni ślad młodzieńczej urody. Dlatego nawet królowe były po śmierci mężów celowo oszpecane przez nadwornych malarzy.
We wdowich portretach Bony widać nie tyle prawdziwą monarchinię, co szowinizm doby renesansu. Bo rzecz jasna owdowiałych mężczyzn nikt nie malował tak, by wyglądali na o wiele brzydszych niż w rzeczywistości.
„Pierś śnieżnej białości, ramiona najudatniejsze”
Jak na ironię Bona nie tylko nie była szkaradna, ale w młodości powszechnie wychwalano jej oszałamiającą urodę. Jako 24-latka została opisana w następujący sposób:
Włosy ma śliczne jasnopłowe, podczas gdy (rzecz dziwna) rzęsy i brwi są zupełnie czarne. Oczy raczej anielskie niż ludzkie, czoło promienne i pogodne. Nos prosty beż żadnego garbu ani zakrzywienia.
Reklama
Lica rumiane jakby wrodzoną wstydliwością zdobne. Usta jak koral najczerwieńszy, zęby równe i nadzwyczaj białe, szyja prosta i okrągła. Pierś śnieżnej białości, ramiona najudatniejsze, rączki piękniejszej widzieć nie można.
Wszystko zaś wzięte razem, czy cała figura, czy każdy członek z osobna, tworzą najśliczniejszą i najpowabniejszą całość.
Niestety do dzisiaj przetrwał tylko jeden portret młodej Bony – dość schematyczny drzeworyt stanowiący ilustrację do wydanego w 1521 roku dzieła O starożytności Polaków.
Rękaw zsuwa się nonszalancko
Przedstawiona na nim królowa nie ma jeszcze trzydziestu lat. To dama o delikatnej urodzie, ale na pewno nie żaden podlotek. Spogląda przed siebie z dumą, na jej twarzy maluje się tylko ledwie zauważalny uśmiech.
Nosi strój, który w Polsce równie wiele osób musiał szokować, co zachwycać – włoską suknię o głębokim kwadratowym dekolcie. Pod nią widać też skrawek cienkiej koszuli rozchylającej się pomiędzy piersiami. Kreacja jest pełna detali, a całości dopełniają dwa rzędy klejnotów zawieszonych na szyi.
„Lewy rękaw zsuwa się nonszalancko z ramienia, jak można to obserwować na innych portretach Włoszek z tego okresu” – dopowiada znawczyni renesansowej mody, Maria Molenda. Najbardziej osobliwe jest jednak nakrycie głowy królowej. Jej włosy osłonięte są delikatną siatką, na którą władczyni nałożyła przepaskę z kwiatami oraz kunsztowny beret. Wielkie rondo zdobią być może złote muszle.
Jak naprawdę wyglądała Bona?
Jako czarno-biały rysunek, ten portret przeszedł niemal bez echa. Trudno używać go jako atrakcyjnej ilustracji, nic więc dziwnego, że w powszechnej wyobraźni pokutuje obraz brzydkiej Bony. Pracując na książką Damy złotego wieku, poświęconą wybitnej Włoszce i jej czasom, nie mogłem przegapić okazji, by coś zrobić z tym krzywdzącym stereotypem.
Wspólnie z fundacją Nomina Rosae z Nowego Sącza, najlepszymi w kraju specjalistami od rekonstrukcji strojów historycznych, postanowiliśmy przywrócić po 500 latach Bonę do życia. Znaleźliśmy modelkę o cechach wyglądu w pełni oddających piękno młodej Bony. To wprawdzie Polka, Anna Knybel, jednak nie można jej odmówić włoskiej, idealnie królewskiej urody.
Zgadza się niemal wszystko – rysy twarzy, kolor skóry, nawet kształt nosa i linia warg. Mając nową Bonę, fundacja przygotowała strój oddający każdy detal sukni widocznej na drzeworycie z 1521 roku. Oto jak naprawdę wyglądała Bona Sforza – jedna z najpiękniejszych kobiet swojej epoki.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Damy złotego wieku. Na kartach tej publikacji znacznie szerzej pisałem o wyglądzie Bony Sforzy, jej przywiązaniu do wizerunku, ulubionych strojach i ozdobach. Nowe, poprawione wydanie książki właśnie trafiło do sprzedaży (Wydawnictwo Literackie 2021). Do kupienia na Empik.com.
4 komentarze