W lutym 2014 roku Ukraińcy obalili prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. W odpowiedzi na Kremlu zapadła decyzja o zajęciu Krymu. Na półwysep zaczęto przerzucać nieoznakowane jednostki wojskowe, tak zwanych „zielonych ludzików”. Nowe władze w Kijowie nie zdecydowały się na użycie przeciwko nim wojska. Dlaczego?
Protesty, które na przełomie 2013 i 2014 roku ogarnęły Ukrainę 22 lutego 2014 roku zmusiły prezydenta Wiktora Janukowycza do ucieczki z kraju i szukania schronienia za wschodnią granicą. W obliczu utraty wiernego wasala Władimir Putin uznał, że Rosja upomni się o Krym.
Reklama
„Zielone ludziki”
Półwysep Krymski został wydzielony z Rosyjskiej FSRR i przekazany Ukraińskiej SRR w 1954 roku. Sześć dekad później włodarz Kremla postanowił naprawić ten „błąd”. Jak pisze profesor Michał Klimecki w książce pt. Krym, Donieck, Ługańsk, 2014-2015 już:
24 lutego na drogach wjazdowych do Sewastopola pojawiły się pozbawione oznaczeń, należące do rosyjskich garnizonów Krymu pojazdy opancerzone BTR-80.
Oznaczeń wskazujących na przynależność do jednostek wojskowych nie posiadali również obsadzający je żołnierze. (…) Szybko zaczęto ich nazywać „zielonymi ludzikami” – od koloru umundurowania.
W następnych dniach „zielone ludziki” zaczęły przejawiać aktywność w innych punktach półwyspu. Przełom przyniosła noc z 27 na 28 lutego. Rosjanie, przy wsparciu miejscowych separatystów, przystąpili do zajmowania lotnisk (wojskowego i cywilnego) w Symferopolu – stolicy Republiki Autonomicznej Krymu (RAK).
Reklama
Nawet to nie skłoniło władz w Kijowie do zbrojnego przeciwstawienia się agresji. Ministerstwo Obrony Ukrainy dopiero 18 marca „wyraziło zgodę na użycie broni w wypadku zaatakowania baz podległym jednostkom na Krymie”. Decyzja była spóźniona o kilkanaście dni. W tym czasie Rosjanie już w pełni kontrolowali sytuację.
Obawa przed zamieszkami
Jak wyjaśnia profesor Klimecki, skrajnie ostrożna postawa ukraińskich polityków – z pełniącym obowiązki prezydenta Ołeksandrarm Turczynowem i premierem Arsenijem Jaceniukiem na czele – miała swoje uzasadnienie.
Po pierwsze władze w Kijowie były zaskoczone masowymi protestami przeciwników zmian, jakie zaszły w kraju. Warto przypomnieć, że aż 58% mieszkańców Krymu stanowili Rosjanie, co tłumaczy opór przeciwko odejściu od współpracy ze wschodnim sąsiadem.
W efekcie politycy „nie mieli czasu na oszacowanie sytuacji i podjęcie przemyślanych decyzji”. Część doradców przekonywała głowę państwa, aby poleciał do Symferopola i wsparł swym autorytetem tych, którzy chcieli pozostania Krymu przy Ukrainie. On jednak:
(…) przewidywał, nie bez słuszności, że doprowadzi to do poważnych zamieszek, do których włączą się pod byle pretekstem rosyjscy wojskowi stacjonujący na Krymie. Wiedział już, że nie może liczyć na lojalność funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych służących na półwyspie. Dlatego odwołał zaplanowany lot.
Reklama
Co powie Zachód?
Kolejnym czynnikiem była obawa o to, jak ewentualne działania militarne zostałaby odebrana przez Zachód. Nad Dnieprem przypuszczano, że „podjęcie akcji z wykorzystaniem funkcjonariuszy sił porządkowych spoza półwyspu i oddziałów wojskowych nie zostanie zrozumiane w państwach Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych”. Zagraniczni dyplomaci apelowali bowiem:
(…) o rozwagę i powstrzymanie się od wszelkich kroków mogących spowodować skrajnie wrogą reakcję Rosji wobec Ukrainy. Dostrzegali pełzającą rosyjską inwazję wojskową na Krymie, ale wśród nich oraz wpływowych komentatorów i analityków nie brakowało osób przekonanych, że Putin szuka pretekstu do otwartego wprowadzenia wojsk w granice Ukrainy.
Przewodniczący Dumy Federacji Rosyjskiej Siergiej Naryszkin już na początku marca otwarcie groził, że na użycie przez Kijów wojska „przeciwko pokojowym obywatelom Ukrainy, żyjącym na Krymie i Wschodzie” Kreml odpowie otwartą interwencją zbrojną.
Czy wojsko będzie lojalne?
Niechęć nowych władz do rzucenia wojska do walki o Krym wiązała się również z obawami o lojalność miejscowego dowództwa i żołnierzy. Jak się szybko okazało były one w pełni uzasadnione.
Zgodnie z tym co podaje autor książki Krym, Donieck, Ługańsk, 2014-2015 do zdrady wysokiego rangą dowódcy doszło 2 marca, kiedy:
(…) kontradm. Denis Bieriezowski, dzień wcześniej mianowany dowódcą Sił Morskich Ukrainy, podporządkował się [samozwańczemu premierowi RAK] Aksionowowi i złożył przysięgę na wierność „ludowi Krymu”.
Reklama
Do tego samego wzywał swoich podwładnych. Gdy Rosjanie zajmowali kolejne ukraińskie bazy wojskowe na Krymie oficer przekonywał ich załogi do „porządkowania się rządowi RAK lub opuszczenia stanowisk”. Takie zachowania niedawnego dowódcy fatalnie wpływało na morale żołnierzy, którzy nie przejawiali większej woli „przeciwstawienia się separatystom i Rosjanom”.
Przeczytaj również o tym jak rozpoczęła się wojna w Donbasie. Zginęło w niej już 14 tysięcy ludzi
Przyczyny i przebieg konfliktu na wschodzie Ukrainy
Bibliografia
- Michał Klimecki, Krym, Donieck, Ługańsk, 2014-2015, Bellona 2021.
2 komentarze