Nie brakowało zagranicznych kronik, w których Kazimierz Wielki był opisywany jako agresor i wichrzyciel. Jedno z najwcześniejszych źródeł na jego temat przechowało jednak zupełnie inny obraz. Choć autor nie ustrzegł się kompromitującego błędu.
Pisałem już o opiniach na temat Kazimierza Wielkiego, jakie panowały w bezpośrednim otoczeniu króla Czech i cesarza Karola IV Luksemburskiego. „Autobiografia” sławnego władcy Pragi nie była jednak pierwszym tekstem naszych południowych sąsiadów, w którym szeroko rozpisywano się o wybitnym (a dla nich też: wybitnie problematycznym) Piaście.
Reklama
Wcześniej od niej – jeszcze za rządów Jana Luksemburskiego (na tronie od 1310 do 1346 roku) – spisano tak zwaną kronikę zbrasławską. Utwór wyszedł spod piór dwóch opatów położonego pod Pragą klasztoru.
Była to instytucja nie tylko związana z dworem, ale też pełniąca od niedawna funkcję monarszej nekropolii. Biorąc pod uwagę charakter miejsca, można by oczekiwać, że dostojnicy ze Zbrasławia będą wysuwać na temat Kazimierza Wielkiego równie zjadliwe sądy, co kolejni dziejopisowie. Stało się zupełnie inaczej.
Kazimierz Wielki. Syn Łokietka… a może boga wojny Marsa?
Opat Piotr z Żytawy wypowiadał się ciepło, a nawet z podziwem zarówno o Władysławie Łokietku, jak i jego następcy, Kazimierzu. Pierwszego z królów porównał do boga wojny Marsa, drugiego nazwał zaś kontynuatorem jego polityki, który „umiejętnie rządził”.
Z zadowoleniem i admiracją pisał że Piast ożenił się z pogańską, litewską księżniczką (Aldoną Anną) i że tym sposobem przywiódł ją do wiary chrześcijańskiej.
Reklama
Cieszył się też z zawarcia, po żmudnych, trzytygodniowych negocjacjach, czesko-węgiersko-polskiego trójprzymierza.
Jeśli nad czymś nie mógł przejść do porządku dziennego to tylko nad faktem, że w toku obrad z roku 1335 Jan Luksemburski zrzekł się tytułu króla polskiego. Pocieszała go przynajmniej myśl, że stało się to za sowitą opłatą, której dokładna suma (20 000 kop groszy praskich) została przytoczona na kartach kroniki.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Jak miał na imię polski król? Kazimierz Wielki czy… Jaromir?
Profesor Antoni Barciak, autor pracy Kazimierz, król polski w relacjach czeskich źródeł epoki Karola IV, twierdzi, że zbrasławski dziejopis „żywił nawet do Kazimierza sympatię”.
Wobec jego postawy, ale też liczby pochwał pod adresem Piasta, jakie przewijają się na kartach dzieła, musi dziwić fakt, że Piotr z Żytawy… nie pamiętał jak nazywa się jego bohater.
Aż trzy razy (w tym we zmiance o śmierci Władysława Łokietka) nazwał polskiego monarchę nie Kazimierzem, lecz… Jaromirem. A przecież takie imię nigdy nie funkcjonowało ani nad Wisłą, ani tym bardziej w polskim rodzie panującym. W innych punktach kroniki pisał już prawidłowo, ale błędów chyba nawet nie dostrzegł, bo też nie próbował ich skorygować.
„Nie sposób zrozumieć i wytłumaczyć to przemieszanie jednego i drugiego imienia i tą ewidentną pomyłkę kronikarza ze Zbrasławia” – odnosi się do sprawy profesor Barciak. – „Mieszanie i pomyłki, a przy tym brak konsekwencji w średniowiecznych źródłach są jednak na porządku dziennym”.
Reklama
Bibliografia
- Barciak Antoni, Kazimierz, król polski w relacjach czeskich źródeł epoki Karola IV [w:] Kazimierz Wielki wobec Śląska – Śląsk wobec Kazimierza Wielkiego, red. Damian Halmer, Stowarzyszenie Humanistyczne Europa, Śląsk, Świat Najmniejszy, Rybnik 2012.