To była oficjalna, propagandowa wersja rzeczywistości. Do dzisiaj powtarzają ją nawet historycy. Czy słusznie? Ile jest prawdy w twierdzeniach, że to uderzenie wyjątkowo srogiej zimy zahamowało ofensywę Wehrmachtu w 1941 roku i uniemożliwiło Niemcom zajęcie Moskwy?
W przemówieniu wygłoszonym 30 stycznia 1942 roku w berlińskim Pałacu Sportów Adolf Hitler grzmiał do zgromadzonych tłumów:
Reklama
To nie Rosjanie zmusili nas do przejścia do defensywy, ale mróz –38, –40, –41, a nawet – 45°C. Takiego mrozu nie wytrzymają żadne oddziały nieprzyzwyczajone do zimna.
Wcale nie było 40 stopni mrozu
Swoją tezę Führer powtarzał później wielokrotnie, co rusz potęgując siarczyste mrozy, które miały rzekomo dochodzić nawet do minus 50 stopni Celsjusza. Wersję tę z lubością podchwycili w swoich wspomnieniach także przedstawiciele niemieckiej generalicji, oficerowie oraz szeregowi żołnierze.
Nie da się zaprzeczyć, że zima z przełomu 1941 i 1942 roku była – przynajmniej z perspektywy Niemców – sroga, choć nie tak bardzo jak utrzymywał dyktator.
Nie było wówczas ani czterdziesto- ani tym bardziej pięćdziesięciostopniowych mrozów. Jak piszą Lasha Otkhmezuri i Jean Lopez w książce Mity II wojny światowej. Część 2 analiza raportów pogodowych wykazuje, że:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Na czele polskiego oddziału Armii Czerwonej stawił czoła Niemcom. Sowieci w zamian skazali go na śmierć4 grudnia średnia temperatura powietrza w Moskwie gwałtownie spadła z –6 do –15°C, a następnie 5, 6 i 7 grudnia do –23°C. Później podnosiła się aż do Bożego Narodzenia, po którym do 4 stycznia opadała, osiągając średnio –17°C.
Po ośmiodniowej odwilży wróciły silne mrozy od –15°C do –30°, trwające przez trzy tygodnie. Od 8 lutego słupki termometrów szybko się podnosiły i tylko kilkakrotnie pokazały –10°C.
Temperatury te nie były też niczym nadzwyczajnym. Przykładowo rok wcześniej od połowy grudnia słupki rtęci pokazywały po minus 30 stopni Celsjusza. Mrozy zresztą dawały się solidnie we znaki nie tylko Niemcom.
Reklama
Żołnierze Armii Czerwonej marzli tak samo, jak ich przeciwnicy. I tak samo jak oni nie mieli odpowiedniego wyposażenia, bo wiele magazynów z odzieżą zimową wpadło w ręce wroga lub zostało zniszczonych w trakcie odwrotu. Rację mają więc Otkhmezuri i Lopez, pisząc że niskie temperatury znacznie utrudniały walkę, ale to nie one zdecydowały o porażce Wehrmachtu.
Morze błota zatrzymuje Wehrmacht
Jeżeli już szukać czynnika pogodowego, który miał największe znaczenie w trakcie operacji „Barbarossa”, to był nim nie mróz lecz deszcz. Od połowy października przez kolejne tygodnie padał on niemal nieustannie.
W kraju, gdzie utwardzonych dróg było jak na lekarstwo morze lepkiej mazi sprawiło, że niemieckie jednostki pancerne i zmotoryzowane straciły większość swoich atutów. Jak piszą Otkhmezuri i Lopez:
Prawie przez miesiąc drogi, szlaki i ścieżki były rozmiękczane przez jesienne deszcze, co powodowało, że przejazd stawał się błotnistym koszmarem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Do tego stopnia, że — o ironio losu — niemieccy generałowie marzyli o nadejściu wcześniejszych mrozów, które utwardziłyby drogi. „Na miłość boską, czternaście dni mrozu! I otoczymy Moskwę!”, stwierdził generał Hoepner, dowódca 4. Grupy Pancernej.
Opady hamowały natarcie, ale też nadwyrężały możliwości aprowizacyjne armii. Codziennością stały się problemy z dostawami.
Reklama
Rozciągnięte na setki kilometrów, niedrożne linie zaopatrzeniowe nie wystarczały, by przerzucić na front wszystkie niezbędne środki. Żołnierze często niedojadali, a pojazdy miały jedynie minimalne rezerwy paliwa. Warunki odbijały się na morale, a szybkie i łatwe zwycięstwo stawało się mrzonką…
Bibliografia
- Mity II wojny światowej. Część 2, red. Lopez Jean, Wieviorka Olivier, Wydawnictwo Poznańskie 2019.
- Nigel Askey. Operation Barbarossa: The Complete Organisational and Statistical Analysis, and Military Simulation, Lulu Press 2016.
- Paul Carell, „Operacja Barbarossa”, Bellona 2008.
20 komentarzy