Pomorze we wczesnym średniowieczu przyciągało uwagę sąsiadów, chcących się wzbogacić jego kosztem. Wielokrotnie organizowano wyprawy mające na celu złupienie ziem pomorskich, ewentualnie włączenie tej krainy do obcych organizmów państwowych.
Pomorzanie nie byli dłużni, gdyż i oni wyprawiali się na swych sąsiadów. Głównymi wrogami ludów pomorskich w omawianym okresie byli Polacy (od strony lądu) oraz Duńczycy (od strony morza).
Reklama
Pomorzanie raz po raz siali niepokój w regionie. Ich najazdy miały przeważnie charakter rabunkowy, ale niekiedy udawało się im także dokonać zaboru obcych ziem.
Płynna granica
W efekcie granica polsko-pomorska we okresie wczesnofeudalnym była płynna. W sprzyjających okolicznościach Pomorzanie przesuwali swoje rubieże daleko na południe, innym razem to Piastowie przejmowali inicjatywę strategiczną, odbierając sąsiadom z północy wcześniej zawojowane tereny.
Ekspansję w kierunku północnym dynastia piastowska zainaugurowała już w X stuleciu, wskutek czego do Polski włączono całe Pomorze (zarówno jego część wschodnią, jak i zachodnią). Jednak już na początku XI wieku (za czasów Bolesława Chrobrego) dzielnica usamodzielniła się.
Tajemniczy władcy Pomorza
Jest mało prawdopodobne, aby Mieszko II podczas swych krótkich rządów reaktywował polskie zwierzchnictwo nad Pomorzem. Umocniła się tam natomiast władza miejscowych książąt.
Reklama
Dostępne źródła mówią o nich bardzo niewiele. Imię jednego wymieniają niemieckie roczniki z Altaich w Bawarii – ów książę nazywał się Zemuzil (Siemomysł). Uważa się go niekiedy za władcę całego Pomorza, choć niektórzy uczeni ograniczają jego panowanie do zachodniej połaci tego obszaru.
Taktyka Pomorzan w opisie Galla Anonima
Zmagania wojowników pomorskich na lądzie miały dwojaki charakter: toczyły się w „polu” lub ograniczały się do oblegania grodów przeciwnika.
W pierwszym wypadku pomorska taktyka polegała na unikaniu większych starć na rzecz działań na mniejszą skalę, sprowadzających się do potyczek małych oddziałów, które z zaskoczenia próbowały zdobyć jak największe łupy, po czym wycofywały się do domów.
W większych bitwach z wojskiem piastowskim Pomorzanie zazwyczaj ponosili klęski. Tak było m.in. w 1109 roku. Wówczas to Bolesław III Krzywousty pojawił się pod Nakłem nad Notecią. Jak przekonywał Anonim zwany Gallem, książę polski, chcąc zdobyć ten ośrodek:
(…) rozłożył się [wokół] ze swym wojskiem, nacierając nań orężem i machinami. Załoga, widząc, że nie zdoła oprzeć się takiemu mnóstwu [wojsk], ale jeszcze spodziewając się odsieczy od swych książąt, zażądała zawieszenia broni i naznaczyła pewien termin, po upływie którego, jeśli od swoich nie doczeka się pomocy, miała oddać siebie i miasto w moc wrogów.
Reklama
Zgodzono się wprawdzie [ze strony polskiej] na zawieszenie działań wojennych, lecz bynajmniej nie odłożono przygotowań oblężniczych. Tymczasem wysłańcy załogi dotarli do wojska Pomorzan i zawiadomili ich o zawartej z wrogami umowie. Wtedy Pomorzanie, wzburzeni otrzymanym poselstwem, zaprzysięgli sobie polec za ojczyznę albo zwyciężyć Polaków. (…)
Nie trzymając się żadnych dróg ani ścieżek, przebijali się przez gąszcze leśne i legowiska dzikiego zwierza, aż wynurzyli się z lasów, jak myszy polne z nor, nie w dniu oznaczonym, lecz w dzień poświęcony św. Wawrzyńcowi [10 sierpnia – przyp. M.S.]
Powbijali włócznie swe w ziemie zwróciwszy ostrza na wrogów i tak zbili się w gromadę, że nikt nie był w stanie wedrzeć się w ich środek samym tylko męstwem, lecz jedynie zażywszy podstępu.
Jak bowiem wyżej powiedziano, byli oni prawie wszyscy pieszo i nie uszykowani do bitwy zwyczajem chrześcijańskim, lecz jak wilki czyhające na owce przypadli kolanami do ziemi. Gdy więc na niestrudzonego Bolesława, który raczej zdawał się oblatywać niż obiegać ich wokoło, wróg zwrócił całą czujność – Skarbimir z przeciwnej strony, upatrzywszy miejsce umożliwiające dostęp, bez zwłoki wdarł się w największą gęstwę wrogów. Rozbici w ten sposób i otoczeni barbarzyńcy zrazu stawiali zacięty opór, lecz wreszcie zmuszeni zostali do ucieczki.
Sztuka bitewna wymierzona w Polaków
Na podstawie przytoczonego cytatu można sądzić, że Pomorzanie w trakcie bitwy tworzyli zwarte grupy wojowników, chroniące się za długimi włóczniami. Pierwsze szeregi szyku przyklękały, opierając drzewce włóczni o ziemię.
Należy sądzić, że ten sposób walki dominował na Pomorzu również wcześniej (np. w XI wieku), skoro wojsko pomorskie składało się wówczas przede wszystkim z piechoty. Takie uszykowanie piechoty do walki wynikało głównie ze stosowania przez Piastów oddziałów konnicy. Ten ostatni rodzaj wojsk w rzeczywistości miał nie lada trudności w rozerwaniu pierwszych szeregów i wdarciu się w głąb ugrupowania nieprzyjaciół.
Widać z tego, iż Pomorzanie byli dobrymi obserwatorami i potrafili, gdy wymagała tego sytuacja, obmyślić odpowiednią taktykę walki, niwelującą przewagę wroga.
Reklama
Kawaleria w wojsku pomorskim
Obok piechoty Pomorzanie w trakcie zmagań wojennych wykorzystywali także jazdę. Nie odgrywała ona jednak większej roli w XI wieku. Początkowo jazda stanowiła grupę elitarną, wykorzystywaną przez księcia. Dopiero później formacja zaczęła odgrywać coraz większą rolę, co potwierdza dostępny materiał źródłowy.
O zastosowaniu konnicy podczas wyprawy pomorskiej na Luciców pisał Herbord. Według tego dwunastowiecznego żywotopisarza, pod Dymin pozostający pod kontrolą Pomorzan przybył „mający zamiar spustoszyć kraj Luciców książę Pomorza. (…) Napadające w ciszy nocnej wojsko księcia napłynęło tam swymi oddziałami konnicy”.
Liczebność armii Pomorzan. Plotki, wyolbrzymienia i fakty
Pomorzanie – w świetle źródeł pisanych – byli w stanie jednorazowo wystawić na wojnę od kilku do kilkudziesięciu tysięcy wojowników.
Według Galla Anonima podczas najazdu na Mazowsze w 1109 roku stracili ponad 600 ludzi. W 1105 roku Pomorzanie w liczbie 3000 żołnierzy pojawili się pod Rudą. Cztery lata później pod Nakłem mieli stracić aż 27 000 ludzi. Z kolei według Herborda w starciu pod Niekładzem niedaleko Kołobrzegu miało polec 18 000 Pomorzan.
Spośród wyżej podanych liczb prawdopodobne wydają się jedynie dwie: 600 i 3000. Pozostałe są mało realne, zbyt duże.
Reklama
Trzeba w tym miejscu pamiętać o tym, iż dla średniowiecznych kronikarzy, jak stwierdził to dobitnie Dariusz Wybranowski, „liczby były najczęściej kwestią typowo wtórną i nie chodziło im o matematyczną ścisłość, czy dokładność wzorem czasów nowożytnych, czy dziejów najnowszych”.
Podstęp i zdrada
Jest charakterystyczne, że w trakcie długoletnich wojen polsko-pomorskich obie strony najczęściej walczyły ze sobą w pobliżu grodów. Polacy, urządzając wyprawy na ośrodki przeciwnika, starali się je zdobywać z zaskoczenia. Nie zawsze jednak ta sztuka się im udawała, co zmuszało stronę atakującą do regularnych działań oblężniczych.
Zmaganiom tym często towarzyszyły podstęp i zdrada, zarówno po stronie Polaków, jak i Pomorzan. Ci ostatni za pomocą zdrady zdołali opanować Ujście. Za panowania Władysława Hermana, po zwycięstwie odniesionym nad Pomorzanami książę ten:
(…) zagarnął siłą ich miasta i warownie wewnątrz kraju oraz nad morzem, ustanawiając swoich rządców i komesów w ważniejszych i bardziej obronnych miejscowościach. A ponieważ wiarołomstwu pogan w ogóle chciał odebrać ochotę do buntu, polecił swym namiestnikom w oznaczonym dniu i o określonej godzinie spalić wszystkie warownie w głębi kraju.
Reklama
Tak się też stało, ale nawet w ten sposób nie dało się okiełznać buntowniczego ludu. Albowiem tych rządców, których nad nimi ustanowił ówczesny wojewoda Sieciech, częściowo za ich winy wymordowali, inni zaś, szlachetniejszego pochodzenia, rozsądniej i godniej się zachowujący, ledwie zdołali uciec za zgodą [swych] krewnych.
Ogółem Pomorzanie – w czym utwierdzają nas ograniczone do minimum uwagi na temat wojskowości pomorskiej we wcześniejszym średniowieczu – nie byli byle jakim przeciwnikiem dla Polaków.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Mariusza Sampa pt. Mazowsze 1047. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona w 2022 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.