Podpisując w 1466 roku II pokój toruński Krzyżacy uznali utratę Pomorza Gdańskiego, ziemi chełmińskiej i michałowskiej. Zgodzili się też na zależność lenną od Polski. Wierzyli jednak, że będą to ustępstwa tymczasowe. Próby rewizji układu doprowadziły w końcu do nowego konfliktu zbrojnego. O dalekosiężnych skutkach ostatniej wojny polsko-krzyżackiej pisze profesor Grzegorz Kucharczyk w książce Polska. Dzieje państwa i narodu.
Ostatnia wojna polsko-krzyżacka wybuchła w 1519 roku. Wywołana została wrogą wobec Polski polityką wielkiego mistrza Albrechta Hohenzollerna (był on siostrzeńcem naszego króla Zygmunta Starego). Odmawiał on złożenia należnego Polsce od 1466 hołdu lennego. Próbował również tworzyć antypolską koalicję złożoną z państwa moskiewskiego i cesarstwa.
Reklama
Pokój krakowski
Od początku przewaga w wojnie należała do Polski. Krzyżacy przeżywali jednak nie tylko kryzys militarny. Dotknął ich również poważny kryzys moralny, którego najdobitniejszym przejawem było porzucenie przez Albrechta i większość zakonu w Prusach katolicyzmu i przyjęcie luteranizmu.
Na miejsce zakonnego państwa powstało świeckie księstwo luterańskie, z księciem Albrechtem Hohenzollernem na czele. Zdecydowano o tym w zawartym w 1525 roku pokoju krakowskim, kończącym wojnę polskokrzyżacką. Nowo powstałe luterańskie Księstwo Pruskie stawało się lennem Polski. Król polski miał również prawo rozstrzygania sporów między księciem pruskim a jego poddanymi.
Zazwyczaj czyniono zarzut Zygmuntowi Staremu, że nie „dobił” państwa krzyżackiego i pochopnie zgodził się w 1525 roku na hołd pruski. Wskazywano (i słusznie), że z utworzonego na mocy pokoju krakowskiego Księstwa Pruskiego wyrosła potężna pruska monarchia Hohenzollernów, w XVIII wieku spiritus movens rozbiorów Polski i wielki germanizator Polaków w XIX wieku.
Fatalna decyzja Zygmunta Augusta
Z pewnością grzech zaniedbania i zlekceważenia niebezpieczeństwa leżał po stronie polskiej. Nie popełnił go jednak tylko (czy przede wszystkim) Zygmunt I Stary. Trzeba pamiętać, że w 1525 roku ustalono, że w razie bezpotomnej śmierci Albrechta i trzech jego braci (Jana, Kazimierza i Jerzego, którzy zobowiązani byli, gdyby chcieli dziedziczyć, przyjąć postanowienia z 1525 roku) Księstwo Pruskie zostanie wcielone do Korony. Traktat krakowski nie przewidywał dziedziczenia władzy w Królewcu przez brandenburską linię Hohenzollernów.
Reklama
Wydawało się, że los sprzyjał perspektywom przejęcia przez Polskę Księstwa Pruskiego. Albrecht Hohenzollern doczekał się tylko jednego syna (Albrechta Fryderyka), który z powodu choroby psychicznej nie był w stanie sam sprawować władzy. Pozostali przy życiu bracia Albrechta nie zaakceptowali postanowień traktatu z 1525 roku.
Wydawało się, że formalnie (bo faktycznie, potężna wówczas Rzeczpospolita nie miałaby najmniejszych problemów z wyegzekwowaniem należnego jej prawa) otwiera się droga Polski do Królewca po oczekiwanej śmierci Albrechta (nastąpiła ona w 1568 roku).
Stało się inaczej z powodu fatalnej decyzji następcy Zygmunta Starego, Zygmunta II Augusta, który w 1563 roku dopuścił brandenburskich Hohenzollernów do dziedziczenia Księstwa Pruskiego po Albrechcie.
To rok 1563, a nie 1525 zapowiadał fatalny dla Polski bieg wydarzeń. Wystarczył rzut oka na mapę, by dostrzec, że połączenie w jednym ręku Królewca i Berlina stanowić będzie dla polskiego Gdańska śmiertelne zagrożenie. Połączenie Brandenburgii i Księstwa Pruskiego nastąpiło ostatecznie w 1611 roku. Wówczas brandenburski elektor Jan Zygmunt złożył hołd z Księstwa Pruskiego królowi Polski Zygmuntowi III.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Szlachta lekceważyła Prusy
Jako usprawiedliwienie fatalnych decyzji z 1563 i 1611 roku wskazuje się, że w momencie ich podejmowania, odpowiednio przez Zygmunta Augusta i Zygmunta III, Rzeczpospolita była zaangażowania w militarny konflikt na wschodzie (wojna o Inflanty za ostatniego Jagiellona oraz dymitriady i próba objęcia władzy w Moskwie za Zygmunta III).
Ale ówczesna, potężna Rzecz-pospolita mogła pozwolić sobie na pozostawienie na jakiś czas sprawy pruskiej bez rozstrzygnięcia (tj. odczekać z przejęciem Królewca do czasu uspokojenia się sytuacji na wschodzie), a nie spieszyć się z fatalnymi rozstrzygnięciami.
Reklama
Zresztą nie tylko błędne kalkulacje polityczne polskich władców stwarzały u naszych północnozachodnich granic fatalną sytuację. Jeszcze niebezpieczniejsza była niefrasobliwość „politycznego narodu” Rzeczypospolitej w sprawie pruskiej.
Charakterystyczne, że w aktach sejmikowych już z czasów, gdy Hohenzollernowie w Berlinie i Królewcu sięgali po królewską koronę (początek XVIII wieku), szlachta jeżeli nawet dostrzega istnienie Hohenzollernów, to mówi o jej przedstawicielach protekcjonalnym tonem, świadczącym tyle samo o pewności siebie narodu szlacheckiego, co o braku politycznej roztropności.
Testament polityczny Fryderyka Hohenzollerna
Nieprzypadkowo w politycznym testamencie Fryderyka Hohenzollerna (elektora brandenburskiego i księcia pruskiego), który w epoce „potopu” zrzucił polską zwierzchność lenną nad księstwem pruskim, znalazły się wezwania do następców, by kontynuowali przyjazne stosunki z Rzecząpospolitą, „która nie wymiera nigdy”.
Hohenzollern rozumiał Rzeczpospolitą jako ustrój demokracji szlacheckiej, w momencie spisywania przez niego testamentu zżerany przez korupcję i pozbawiony politycznego rozeznania. Słowa o „niewymieraniu” tak pojętej Rzeczypospolitej brzmiały więc w tym kontekście nie jako konstatacja, ale jak życzenie najpomyślniejszej koniunktury dla państw rządzonych przez Hohenzollernów….
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Grzegorza Kucharczyka pt. Polska. Dzieje państwa i narodu. Książka ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona 2022.