Po klęsce III Rzesz dziesiątki tysięcy narodowych socjalistów, zbrodniarzy z SS i gestapo oraz kolaborantów współpracujących z Niemcami starało się za wszelką cenę uniknąć kary. Drogą ratunku była ucieczka z Europy. Dlaczego aż tak wielu się to udało?
Jeszcze do niedawna temat ucieczki od alianckiego wymiaru sprawiedliwości należał do niewielu „szarych stref” wiedzy o nazistowskiej przeszłości, a strefę tę zapełniały głównie teorie spiskowe.
Reklama
ODESSA nie istniała
Najbardziej rozpowszechnioną była legenda o istnieniu ODESSA (Organisation der ehemaligen SS-Angehörigen), przedstawianej przez byłych esesmanów jako niezwykle potężna organizacja.
Mit o tej organizacji narodził się przede wszystkim pod wpływem kilku książek austriackiego łowcy nazistów Szymona Wiesenthala oraz powieści Akta Odessy (The Odessa File) autorstwa brytyjskiego pisarza Fredericka Forsytha. Fikcyjna w istocie ODESSA rychło stała się dla wielu rzeczywistością.
Nowsze badania nad tym, jak nazistowskim zbrodniarzom wojennym i kolaborantom udawało się unikać rozpraw, wykazują, że pewną rolę odegrały osobiste koneksje i że nie stała za tym żadna międzynarodowa organizacja.
Po kapitulacji Niemiec w maju 1945 roku wielu esesmanom trudno było zbiec do innych krajów Europy i uchronić się przed uwięzieniem przez sprzymierzonych. Ale z czasem siatka utworzona w obozach jenieckich przez byłych towarzyszy walki zadbała o lepsze zaopatrzenie więźniów w żywność, przemycała listy i udzielała moralnego wsparcia.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Kolaboranci w granatowej policji. Polscy funkcjonariusze rozstrzeliwali rodaków i mordowali ŻydówWłaśnie ta siatka byłych członków SS ostatecznie ułatwiła ucieczkę z Europy niektórym z dawnych współbojowników. W odróżnieniu od mitu o ODESSA, ta nieformalna organizacja esesowska odwoływała się do ideologii, wojennych lat wspólnej walki, koleżeństwa, a później otworzyła swoje przedsiębiorstwa – często małe, tymczasowe i bynajmniej nie potężne i scentralizowane.
Badania historyczne dowodzą istnienia wyraźnych powiązań między wydarzeniami z wczesnych lat zimnej wojny a nazistowską emigracją. Wielu sprawców wojennych zbrodni pozostało w Europie Zachodniej, jednak spora ich liczba wyemigrowała w latach 1946–1951.
Reklama
Alianci chroni niektórych nazistowskich zbrodniarzy
Wraz z wybuchem wojny koreańskiej w 1950 roku zimnowojenny konflikt przybrał na sile. Komunizm i Związek Sowiecki stały się nowymi przeciwnikami Zachodu. W takich okolicznościach kolejne procesy norymberskie i inne akcje denazyfikacyjne szybko dobiegły końca.
Niekiedy zachodni alianci czynnie ochraniali niemieckich funkcjonariuszy, a także pracowników wywiadu i specjalistów na polu techniki przed prześladowaniami czy też denazyfikacją, ponieważ alianci i Niemcy mieli w tym czasie wspólnego wroga: komunizm. Dwoma przykładami, które to potwierdzają, są powojenne losy byłego adiutanta Himmlera, generała Waffen-SS Karla Wolffa oraz oficera Gestapo Klausa Barbiego.
Wolff, będący niegdyś prawą ręką Himmlera, mógł liczyć na pomoc ze strony wysoko postawionych funkcjonariuszy amerykańskich służb wywiadowczych, takich jak Allen Dulles, natomiast zbrodniarz wojenny Klaus Barbie został zaopatrzony w dokumenty na nowe nazwisko i potajemnie przewieziony przez amerykańskich wojskowych do Ameryki Południowej – zarówno Wolff, jak i Barbie zostali uznani przez aliantów za osoby przydatne w walce z komunizmem.
Niemcy, jako kraj i naród, okazali się znowu potrzebni, a w rezultacie procesy oskarżonych o zbrodnie wojenne stały się czymś rzadkim i często kończyły się wydaniem łagodnych wyroków. Przed byłymi nieniemieckimi członkami Waffen-SS także otworzyły się nowe perspektywy. Łotewscy, litewscy i ukraińscy nacjonaliści i inni antykomuniści, w tym wielu niegdysiejszych nazistowskich kolaborantów, stanowili cenne zaplecze, z którego Zachód mógł werbować ludzi do swoich agencji kontrwywiadowczych.
Amerykańskie agencje wywiadowcze roztoczyły opiekę nad licznymi byłymi esesmanami i współpracownikami nazistów z krajów wschodnioeuropejskich, aby tam szerzyli antysowiecką propagandę i prowadzili działania dywersyjne. W taki sposób około 9000 Ukraińców z dawnej Dywizji Waffen-SS „Galizien” przedostało się przez Włochy do Wielkiej Brytanii, a stamtąd do Kanady, gdzie podawali się za rolników-osadników, chętnych do pracy na kanadyjskich farmach.
Reklama
Antysowieccy bojownicy o wolność
Dzięki interwencji brytyjskich i watykańskich osobistości i z pomocą Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (ICRC) z siedzibą w Genewie zdołali uwolnić się od brzemienia przeszłości. I nie był to przypadek odosobniony. Około 90 000 żołnierzy Waffen-SS i nazistowskich kolaborantów z krajów bałtyckich zaklasyfikowano w 1950 roku do grona „antysowieckich bojowników o wolność” i zezwolono im na przyjazd do Ameryki Północnej.
Niektórzy z nich pracowali dla amerykańskich agencji wywiadowczych i byli uważani za przydatnych w walce z blokiem sowieckim. Skala tego werbunku i angażowania dawnych hitlerowców nie tak dawno stała się tematem publicznych sporów w USA. O ile najbardziej znani współsprawcy Holokaustu nie mogli się czuć zupełnie bezpieczni, o tyle większość narodowych socjalistów i esesmanów nie miała się czego specjalnie obawiać w latach pięćdziesiątych.
W efekcie, kiedy Adolf Eichmann wyjechał w 1950 roku z Niemiec do Argentyny, to liczni naziści i byli członkowie Waffen-SS powracali do Niemiec, Austrii i innych krajów zachodnioeuropejskich w latach zimnej wojny […].
Sprzymierzeni powołali do istnienia Międzynarodową Organizację Uchodźców (International Refugees Organization; IRO), aby doprowadzić do repatriacji lub osiedlenia pozostałych europejskich uciekinierów i wysiedleńców (IRO została później zastąpiona przez urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – United Nations High Commissioner for Refugees; UNHCR) 147 .
W grudniu 1946 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ zaaprobowało statut utworzonej IRO, określając jako cel tej instytucji to, „aby prawdziwi uchodźcy i osoby wysiedlone uzyskały międzynarodową pomoc albo w powrocie do kraju swojego pochodzenia, albo byłego miejsca zamieszkania, albo w znalezieniu domu gdzie indziej”
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Udział Czerwonego Krzyża w ucieczce nazistów
Kiedy IRO, której siedziba znajdowała się w Genewie, 1 lipca 1947 roku wreszcie rozpoczęła działalność, przejęła zadanie opieki i ochrony nad ponad 700 000 ludzi. IRO miała się zająć ofiarami nazistowskiego reżimu; nie brała na siebie odpowiedzialności za nazistowskich kolaborantów, niemieckich obywateli oraz miliony uchodźców z kręgów Niemców etnicznych (folksdojczów).
W tej krytycznej – w wymiarze humanitarnym – sytuacji wkroczył do akcji Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (International Comittee of the Red Cross; ICRC) i przystąpił do wydawania wiz przejazdowych, zastępujących paszporty. Dla obywateli niemieckich i Niemców etnicznych była to często jedyna możliwość emigracji.
Reklama
Ludzie bez paszportów i ci o nieustalonej przynależności państwowej – wypędzeni etniczni Niemcy z Czechosłowacji, Węgier, Jugosławii, byłych niemieckich Prus Wschodnich itd. – otrzymywali dokumenty wyjazdowe od ICRC, wystawiane głównie we Włoszech przez oddziały Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Rzymie lub Genui, w których najczęściej właściwie nie sprawdzano osób, którym je wydawano, ani też ich przeszłości.
Zgodnie z obowiązującą w ICRC regułą neutralnego humanitaryzmu nie odróżniano sprawców od ofiar, choć było to sprzeczne z zasadami polityki aliantów. Osoby z niejasną przeszłością mogły łatwo podawać się za uchodźców i wtopić się w masy bezpaństwowców. Nie stanowi więc zaskoczenia, że wspomniane dokumenty były szczególnie poszukiwane przez nazistów i współwinnych Holokaustu, a wieść o wystawianiu takich papierów szybko się rozeszła po obozach dla jeńców i uchodźców.
Niebawem wielu zwykłych Niemców i uciekinierów z krajów wschodnioeuropejskich, a także zbrodniarzy wojennych i współsprawców przestępstw, nazistów, kolaborantów oraz spora liczba byłych członków Waffen-SS skorzystała z tej prostej metody zdobycia dokumentów przejazdowych Czerwonego Krzyża, niekiedy przy okazji zmieniając tożsamość.
Pomoc Watykanu w ucieczce nazistów
Również watykańskie instytucje odegrały ważną rolę w ucieczkach byłych nazistów. W Rzymie watykańska komisja ds. pomocy uchodźcom pomagała katolikom w uzyskiwaniu dokumentów podróżnych ICRC oraz wiz wjazdowych do innych krajów. Czerwony Krzyż i Watykan blisko ze sobą współpracowały, częściowo dlatego, że obie te instytucje miały podobne zapatrywania w kwestii „neutralnego humanitaryzmu”. Kościół katolicki zachowywał wielkie wpływy we Włoszech, pozostając tam jednym z nielicznych autorytetów moralnych po drugiej wojnie światowej i wojnie domowej.
<strong>Przeczytaj też:</strong> To naziści jako pierwsi polecieli w kosmos. Dlaczego podręczniki o tym nie uczą?Po tym, jak wspomniana watykańska komisja potwierdziła tożsamość jakiegoś uchodźcy w liście rekomendacyjnym dla Czerwonego Krzyża, człowiekowi temu wydawano wystawione przez ICRC dokumenty podróżne bez dalszego badania sprawy. Niewątpliwie niektóre osoby z kręgów katolickiej hierarchii oraz zwykli księża świadomie pomagali nazistom, esesmanom i zbrodniarzom wojennym w ucieczce z Europy. Najwyraźniej dużą rolę w tym, czym się kierowali, odgrywały poglądy antykomunistyczne oraz silna wiara w ideę przebaczenia.
Kościoły w Niemczech, zarówno katolicki, jak i luterański, a także Watykan, stanowczo się przeciwstawiały procesom norymberskim, sądom denazyfikacyjnym i ekstradycji nazistowskich kolaborantów. Papież Pius XII należał do pierwszych „zimnowojennych bojowników” i sprzeciwiał się wszystkiemu, co mogło osłabić Niemcy w obliczu sowieckiego zagrożenia. Ideę chrześcijańskiego przebaczenia nieustannie zawężano. Luterańscy i katoliccy dostojnicy kościelni nie tylko byli przeciwni karaniu byłych nazistów, lecz również aktywnie się opowiadali za ułaskawieniami i amnestiami.
Reklama
Nierzadko starali się pokrzyżować poczynania alianckiego wymiaru sprawiedliwości za sprawą listów rekomendacyjnych (Persilscheine), zawierających powtarzane litanie wstawiennictw za nawet najgorszymi mordercami, określając ich mianem „dobrych chrześcijan” i „zagorzałych antykomunistów”. Niektórzy stwarzali trudności w przeprowadzaniu procesów norymberskich, dostarczając dokumenty i załatwiając nową tożsamość poszukiwanym, aby dopomóc im w ucieczce.
Alois Hudal i naziści
Wysiłki Papieskiej Komisji Pomocy Uchodźcom (Pontificia Commissione Assistenza; PCA), by zaopatrywać w dokumenty uciekających nazistów i ich współpracowników, były finansowane głównie przez Kościół katolicki w Ameryce, pod płaszczykiem pomocy uchodźcom-katolikom. PCA utworzyła 20 podkomisji do zajmowania się masami uchodźców ze środkowej i wschodniej Europy. Szefem sekcji austriackiej był biskup Alois Hudal, antysemita i antykomunista.
Hudal był orędownikiem idei chrześcijańskiego narodowego socjalizmu i uważał się za budowniczego pomostu łączącego nazizm z Kościołem katolickim. W 1937 roku opublikował książkę zatytułowaną Główne podstawy narodowego socjalizmu. Po 1945 roku należał do najbardziej znanych katolickich dygnitarzy, którzy pomagali nazistowskim zbrodniarzom. Wśród czołowych protegowanych Hudala znalazł się austriacki oficer SS Franz Stangl, komendant obozu zagłady w Treblince.
Podobnie jak Stangl, wielu zbrodniarzy niemieckich, austriackich i tych z grona Niemców etnicznych zdołało uciec z Europy po 1945 roku. Wraz z nimi umknęły tysiące faszystów i kolaborantów z Włoch, Węgier, Francji, Chorwacji, Słowenii, Belgii, Holandii, Ukrainy i krajów bałtyckich. Szlaki ucieczek i instytucje zaangażowane w ich organizowanie były w owym czasie dobrze znane.
W raporcie urzędnika Departamentu Stanu USA, Vincenta La Visty, sporządzonym w 1947 roku, zostały opisane nader szczegółowo. Włoskie i szwajcarskie gazety informowały, jak działa taki system, już w 1947 roku 156 , mimo to podziemnej siatki nie zlikwidowano.
Reklama
Przeciwnie, w warunkach coraz poważniejszych napięć pomiędzy zachodnimi aliantami a Sowietami na struktury te przymykano oko, a nawet wykorzystywano je do swoich celów w latach zimnej wojny. Wiele krajów starało się o pozyskanie wykształconych Niemców i europejskich antykomunistów – nie tylko cztery zwycięskie mocarstwa alianckie.
Przeczytaj również o tym ilu Europejczyków służyło w Waffen-SS
Źródło
Tekst stanowi fragment rozdziału książki Waffen SS, wydanej nakładem Znaku Horyzont (2019). Jego autorami są: Gerald Steinacher, Immo Rebitschek, Mats Deland, Sabina Ferhadbegović i Frank Seberechts. Książkę znajdziesz w atrakcyjnej cenie na empik.com.
Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Kup książkę z rabatem na empik.com
Ilustracja tytułowa: Żołnierz Waffen-SS w czasie walk na froncie wschodnim (domena publiczna)
10 komentarzy