„Jeden miał siekierę, krzyczał, że nic mi się już nie należy, że nas już tu nie ma, a wszystko jest ich” – wspominał Mordechaj Rozbruch. „Tłumaczyłam im, że to mój dom, że wróciłam z obozu i chcę tu mieszkać” – mówiła Regina Singer – „Zatrzasnęli drzwi”. Przeszło połowa Żydów ocalałych z Holokaustu w ciągu trzech lat wyjechała z Polski.
Bezpośrednio po zakończeniu wojny w Polsce przebywało około 250 tysięcy Żydów. Maleńki ułamek łącznie 3,5-milionowej populacji, zamieszkującej II Rzeczpospolitą.
Reklama
Prawdziwy obraz relacji między polską większością, a Żydami, którzy przetrwali Holokaust do dzisiaj budzi zażarte spory i dyskusje. Jedno nie ulega wątpliwości. W ciągu trzech lat (do końca 1947 roku) aż 150 000 ocalałych wyjechało z kraju. Łącznie przeszło połowa ludności żydowskiej zdecydowała się porzucić Polskę.
Dlaczego Żydzi gremialnie wyjeżdżali z kraju, w którym się urodzili, wychowywali i który przez całe życie był ich jedyną ojczyzną? Każdy emigrant miał własną historię i własną odpowiedź. Wiele z nich zebrała Halina Hila Marcinkowska we właśnie wydanej książce Wieczni tułacze. Powojenna emigracja polskich Żydów.
„Wojna wywołała najgorsze instynkty”
„Stosunek ludności do powracających Żydów nie był entuzjastyczny” – wyjaśnia Marcinkowska. Redaktor naczelna Forum Żydów Polskich i aktywna członkini Gminy Wyznaniowej Żydowskiej we Wrocławiu.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Widziałem Zagładę. Traumatyczne wspomnienia Żyda zmuszonego bezczynnie obserwować niemieckie zbrodnieBano się o pozajmowane mieszkania i przywłaszczony dobytek. Obudziły się nastroje antysemickie – wojna wywołała w ludziach najgorsze instynkty, w miastach i miasteczkach dochodziło do pogromów lub do prób ich przeprowadzenia.
Zatrzaśnięte drzwi do własnego domu
Marcinkowska opisuje przypadki, gdy Żydzi, którzy kierowali swoje kroki do przedwojennych domów, znajdowali w nich nowych lokatorów, wrogo nastawionych do prawowitych właścicieli.
Mordechaj Rozbruch twierdził, że dobijał się do drzwi swojego mieszkania, ale nie pozwolono wejść nawet na chwilę. Później, gdy rozmawiał z dawnym przyjacielem, miał się przekonać, że w rodzinnym mieście grozi mu prawdziwe niebezpieczeństwo.
Reklama
W książce Wieczni tułacze znajduje się jego następująca relacja:
Potem przyszli inni mężczyźni, jeden miał siekierę, krzyczał, że nic mi się już nie należy, że nas już tu nie ma, a wszystko jest ich. Chcieli mnie związać. Udało mi się uciec. Już nigdy nie wróciłem do mojego miasta. (…) potem dowiedziałem się, że kilka tygodni wcześniej też wrócił jeden Żyd i zarąbali go w jego własnym domu.
„Zacząłem myśleć, że Polska to nie jest kraj dla mnie” – opowiadał po latach Rozbruch, który wkrótce po tych wydarzeniach zdecydował się na emigrację.
„Tłumaczyłam, że wróciłam z obozu”
Podobnie było w przypadku Reginy Singer, która przed wojną mieszkała we wsi Brzeźnio. Wróciła do domu mimo otrzymywanych przestróg.
„Inni Żydzi mówili mi, że mogę zamieszkać wszędzie, ale nie w mojej wsi, bo tam mogą mnie zamordować” – stwierdziła z perspektywy czasu. I opisała, co napotkała po powrocie.
Reklama
<strong>Przeczytaj też:</strong> „Nie mogę usnąć, nie mogę płakać”. Dramatyczne wspomnienia polskiego chłopca, który przeżył AuschwitzW moim domu mieszkali Polacy. Nie wpuścili mnie nawet do środka, stałam na schodach i tłumaczyłam im, że to mój dom, że wróciłam z obozu i chcę tu mieszkać. Zatrzasnęli drzwi. Poszłam do sąsiadów, którym tata dał na przechowanie trochę naszych rzeczy. Oni nawet nie otworzyli mi drzwi, nie chcieli mnie wpuścić.
Kiedy przechodziłam koło kościoła, spotkałam Zosię, dziewczynę, która pracowała w sadzie moich rodziców. Była bardzo zdziwiona, że żyję i wróciłam. Powiedziała mi, abym lepiej wyjechała przed zmrokiem, bo nie jest tu dla mnie bezpiecznie, że szykują się na mnie.
„Ludzie mi to pamiętali”
Niektórym udawało się odzyskać utracone domy. Ryfka Dorfman w 1946 roku z pomocą adwokata rozpoczęła walkę o swoje mienie w Białobrzegach. Sukces nie sprawił, że w Polsce poczuła się znowu jak u siebie.
„Odzyskałam dom, ale ludzie mi to pamiętali i nie dali żyć” – wyznaje na kartach książki Wieczni tułacze. Powojenna emigracja polskich Żydów. – „Wyjechałam, najpierw do Łodzi, a w 1948 roku do Izraela”.
„W Polsce antysemityzm był zakazany”
Także ci, którzy po wojnie próbowali osiedlić się na Ziemiach Odzyskanych, opowiadali, że spotykali się z wrogością Polaków. Lejb Wiszkin, który trafił na Dolny Śląsk, wspominał:
Mimo że w Polsce antysemityzm był zakazany, to ulica rządziła się swoimi prawami. We Wrocławiu popularna stała się zabawa w bródki. Robiono zakłady: kto pierwszy zobaczy Żyda, ten krzyczy „jest bródka!” (…).
Reklama
Emigrant relacjonował, że jadąc tramwajem przez plac Bohaterów Getta nieraz słyszał ostre komentarze. Pasażerowie mieli rzucać z ironią: „Żydzi to bohaterzy?”. Ofiarom wytykano ponoć, że dawały się mordować. Miały też padać porównania do baranów, idących obojętnie na rzeź.
Lejb Wiszkin wspominał, że zdarzało mu się też słyszeć jak Polacy mówią: „To my ginęliśmy w powstaniu warszawskim, ale o nas się nie pamięta„. Poza tym zrelacjonował sceny spod sklepów z żydowską prasą:
Na Włodkowica mieliśmy kioski z gazetami w jidysz (…). Często też przy tych kioskach byliśmy obrzucani kamieniami tylko dlatego, że byliśmy Żydami.
Reakcja na dramat wojny
„Żyd w Polsce czuł się obywatelem drugiej kategorii” – podkreśla w książce Wieczni tułacze. Powojenna emigracja polskich Żydów Halina Hila Marcinkowska. Najdobitniej pokazały to pogromy, do których dochodziło w 1945 i 1946 roku w wielu polskich miastach, między innymi w Rzeszowie, Przemyślu, Krakowie czy – w najbardziej drastycznej odsłonie – w Kielcach.
Reklama
„Były one najczęściej efektem pomówień i fałszywych oskarżeń przeciwko ludności żydowskiej” – twierdzi Marcinkowska – „a jednocześnie reakcją na dramat drugiej wojny światowej”.
Książę kupisz na Empik.com
Bibliografia
- Halina Hila Marcinkowska, Wieczni tułacze. Powojenna emigracja polskich Żydów, Prószyński i S-ka 2019.
Ilustracja tytułowa: Polska rodzina żydowskiego pochodzenia, 1925 rok. Zdjęcie poglądowe (fot. שי אבידן/CC BY-SA 3.0).
12 komentarzy