Husaria była symbolem potęgi Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Doskonale wyszkoleni i uzbrojeni jeźdźcy niemal przez dwa stulecia sieli postrach na polach bitew. Ale czy byli wynagradzani adekwatnie do swoich zasług oraz umiejętności?
Dzisiaj nie brakuje zawodów, które wymagają zainwestowania, zanim zacznie się zarabiać. Z fachem husarskim w XVII stuleciu było podobnie. W biznes należało na początku włożyć niebagatelne fundusze. Ile kosztowało zostanie husarzem?
Reklama
Chcesz zostać husarzem? Zainwestuj
Jak podaje Radosław Sikora w książce Fenomen husarii w 1681 roku obliczano „koszt uzbrojenia husarza na 2000 talarów, czyli 48 454 gramów srebra”. Była to raczej górna granica. Mniej zamożny herbowy był w stanie zmieścić się w około 10 kilogramach srebra.
Ktoś powie, że 10 czy nawet i 48,5 kilogramów srebra to wcale nie aż tak dużo. Jeżeli przyjąć aktualną cenę kruszcu to wychodzi odpowiednio od około 20 000 do 100 000 współczesnych złotych. Problem jednak w tym, że nie można stosować takiego przelicznika.
Obecnie srebro jest aż 90 razy tańsze niż złoto. W XVII wieku – jak czytamy u Sikory – stosunek ten wynosił jedynie 11-14 kilogramów srebra na kilogram złota. A i to nie daje pełnego obrazu, w końcu siła nabywcza złota była w epoce nowożytnej wyższa niż teraz.
Skoro już chociaż w przybliżeniu wiemy ile musiał wydać przyszły husarz, aby dołączyć do elitarnej formacji, pora odpowiedzieć na pytanie, jak wyglądały jego zarobki. Czy to się w ogóle mogło bilansować? Czy warto było służyć w husarii?
Reklama
Kilogram srebra za rok służby
Podstawowym elementem husarskiej „pensji” był żołd. Ten zmieniał się zależnie od okresu. Ponadto w Koronie i na Litwie stawki mogły się od siebie nieznacznie różnić. Przykładowo w 1609 husarz kwarciany otrzymywał 15 złotych żołdu na kwartał (równowartość zaledwie 274 gramów srebra). 10 lat później było to już 30 złotych (425 gramów srebra). W dobie potopu szwedzkiego stawka wrosła do 50 (405 gramów srebra).
Ten poziom utrzymano aż do końca XVII wieku, w praktyce jednak stawki pikowały na łeb, na szyję. Niekontrolowana inflacja sprawiła, że koniec końców owe 50 złotych było warte jedynie 173 gramy srebra!
<strong>Przeczytaj też: </strong><u>Lista najlepszych dowódców w dziejach Polski</u>Biorąc pod uwagę podane wyżej wartości wychodzi na to, że roczny żołd husarza wynosił odpowiednio w 1609 roku 60 złotych (1096 gramów srebra), w 1619 roku 120 złotych (1700 gramów), w latach 1655-1660 200 złotych (1620 gramów srebra). A pod koniec wieku też 200 złotych, tyle że warte niespełna 700 gramów srebra.
Więcej od „etatowych” towarzyszy husarskich zarabiali husarze z tak zwanego „doraźnego zaciągu”. Ich żołd w pierwszym kwartale mógł być dwa a nawet i cztery razy wyższy (tak jak w roku 1673). Dodatkowy zastrzyk gotówki na start miał im „pomóc w wystawieniu odpowiedniego pocztu”.
Gdy rośnie popyt to i pensje idą w górę
Pisząc o żołdzie należy jeszcze wspomnieć o „contentacjach”, czyli dopłatach, które z własnej kieszeni dokładał rotmistrz chorągwi husarskiej do wymienionych wcześniej sum. Dotyczyły one głównie nowo zaciągniętych husarzy, a ich wysokość była bardzo różna.
Gdy występowało duże zapotrzebowanie na skrzydlatych jeźdźców „contentacje” wynosiły nawet 2-3 krotność żołdu państwowego. W innych latach mogła to być już tylko jedna czwarta tegoż. Zdarzało się również, że rotmistrzowi wcale nie wypłacali „contentacji”.
Reklama
Jeżeli zastanawiacie się jak te kwoty wyglądają na tle zarobków innych profesji, to dla porównania w drugiej połowie lat 20. XVII wieku we Lwowie pisarz miejski otrzymywał rocznie równowartość 1263 gramów srebra, nauczyciel miejski 842 gramów srebra, zaś zwykły służący miejski mógł liczyć na niespełna 280 gramów kruszcu.
Z kolei wykwalifikowanemu murarzowi trzeba było zapłacić za dniówkę równowartość niemal pięciu gramów srebra.
<strong>Przeczytaj też: </strong><u>Dlaczego w średniowiecznej Polsce tak rzadko używano mieczy?</u>Hiberna i premie za osiągnięcia
W przypadku husarzy żołd to jednak nie wszystko. Przysługiwała im również tak zwana hiberna. Jak pisze w swojej książce Radosław Sikora:
Hiberna była obowiązkiem nakładanym na dobra królewskie i kościelne zapewnienia leż i wyżywienia wojskom operującym na danym terenie. Wolne od tego obowiązku były dobra szlacheckie i inne. Choć obowiązek ten odnosił się w szczególności do zapewnienia stacji w okresie zimowym, to jednak nie można go tylko ograniczać do tej pory roku.
Początkowo hibernę regulowano w naturze, jednak od połowy XVII wieku husarzom przysługiwał ekwiwalent w gotówce. Przykładowo w 1679 roku ustalono jego wysokość na 204 zł rocznie (828 gramów srebra).
Oczywiście husarze mogli liczyć na „specjalne gratyfikacje w wypadku osiągnięcia jakiegoś znacznego sukcesu bojowego”, czyli tak zwane „donatywy”, które przyznawano całym jednostkom. Przykładowo w 1649 roku towarzysze husarscy chorągwi biorącej udział w obronie Zbaraża otrzymali nagrodę w wysokości rocznego żołdu.
Reklama
Z kolei cztery lata później skrzydlata jazda mogła liczyć na „premię” w postaci połowy rocznych poborów. Dodatkowo po „kampanii żwanieckiej jeszcze 60% kwartalnego żołdu”. Jednak z czasem braki w państwowym skarbcu sprawiły, że husarze coraz rzadziej mogli liczyć na „donatywy”.
Ostatnią wypłacono w 1675. Była to nagroda za kampanię chocimską sprzed dwóch lat i wyniosła zaledwie 17 zł na konia.
Życie warte mniej niż 5 kilogramów srebra
Nie można również zapomnieć o potencjalnych łupach wojennych, które potrafiły być prawdziwie bajeczne. Husarze niesamowicie obłowili się na przykład pod Wiedniem w 1683 roku. Z czasem jednak, gdy zwycięstw było coraz mniej, a porażki stały się codziennością, husarze zamiast o łupach musieli myśleć o tym, jak ocalić własny dobytek.
Przyznawano również nagrody indywidualne. Przykładowo Mikołaj Skrzetuski, któremu Sienkiewicz w Ogniem i mieczem zmienił imię na Jana, otrzymał od króla Jana Kazimierza Wazy 100 czerwony złotych (czyli równowartość 4860 gramów srebra) za dostarczenie listów z oblężonego Zbaraża do Lwowa. Niezbyt wiele, biorąc pod uwagę, że była to śmiertelnie niebezpieczna misja. W grę wchodziły także nadania ziemskie, „wynagrodzenia pieniężne dla odchodzących ze służby, czy awans w hierarchii urzędniczej”.
Reklama
Jak widać bycie husarzem wiązało się z dużymi wydatkami. Zarobki były niezłe, ale dopiero po kilku, a nawet kilkunastu latach żołd pozwalał pokryć koszty wstąpienia do kawalerii. Dlatego też w szeregach najlepszej jazdy na kontynencie widać było głównie przedstawicieli zamożnej szlachty i magnaterii. Ludzi, dla których kluczowe nie były fundusze, ale prestiż formacji.
Bibliografia:
- Radosław Sikora, Fenomen husarii, Wydawnictwo MADO 2005.
4 komentarze