Dzisiaj Roczniki czyli kroniki Jana Długosza uchodzą za kluczowe źródło wiedzy o Polsce Jagiellonów. Trudno uwierzyć, że przez całe stulecia dzieło krakowskiego kanonika było zakazane. Pierwsza drukowana edycja ukazała się dopiero po przeszło 200 latach. Zresztą za granicą, a nie w Polsce.
Kronika Jana Długosza była przedsięwzięciem nie tylko szaleńczo ambitnym, ale też – wprost monumentalnym. Autor spędził nad nim ćwierć wieku (od 1455 do 1480 roku), tworząc najdłuższy i najbardziej szczegółowy wykład dziejów ojczystych w epoce średniowiecznej. Najnowsze wydanie Roczników czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego liczy – bagatela – jedenaście tomów i sporo ponad 4000 stron.
Reklama
Co ważne, sam Jan Długosz nie miał poczucia, że praca jego życia znalazła się na finiszu. W przedmowie oraz zakończeniu kroniki upraszał profesorów i studentów Akademii Krakowskiej, by ci podjęli trud uzupełnienia i skorygowania rękopisu. Zapewne z tego właśnie względu autograf dzieła nie został nawet oprawiony, ale stanowił stertę luźnych, numerowanych składek.
Księga tylko dla wybrańców
Dziejopis wyobrażał sobie, że po jego śmierci kronika zostanie zredagowana, a następnie – upowszechniona, jako naczelne źródło wiedzy o dziejach kraju i jego władców. Tak się nie stało.
Roczniki czyli kroniki były czytane, powielane, a nawet uzupełniane i korygowane, zawsze jednak na potrzeby indywidualnych odpisów.
Dzieło udostępniano wyłącznie ściśle wyselekcjonowanym dostojnikom Kościoła, urzędnikom dworu, możnowładcom i uczonym.
Reklama
Wykonanie odręcznych kopii wymagało koneksji, ale też – ogromnych pieniędzy. Znany jest przypadek, gdy za ekskluzywny odpis zaledwie dwóch z dwunastu ksiąg zapłacono równowartość 50 000 dzisiejszych złotych. W efekcie Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego można było odnaleźć tylko w prywatnych bibliotekach najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w kraju.
Nie mogło być inaczej w sytuacji, gdy brakowało jakiejkolwiek drukowanej edycji olbrzymiego dzieła.
Tajemnica wojskowa?
Technika drukarska zaczęła się upowszechniać w Polsce jeszcze za życia Jana Długosza. W pierwszych dekadach po jego śmierci, gdy nad Wisłę zawitał renesans, była już względnie powszechna i tania. Mimo to Roczników czyli kronik nie wydano drukiem ani w wieku XV ani przez całe kolejne stulecie. Nie podejmowano nawet starań w tym kierunku. Dlaczego?
Wpływowi intelektualiści różnie komentowali tę kwestię. Krzysztof Warszewicki, sekretarz i dyplomata związany z dworem pierwszych królów elekcyjnych (zm. 1603), twierdził, że dzieło nie nadawało się do rozpowszechnienia, ponieważ autor zbyt dokładnie opisał bieg rzek i dróg w Polsce, to zaś mogłoby zostać wyzyskane przez wrogów królestwa.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Powód mało przekonujący. Gdyby nawet przejmowano się tą kwestią, to wystarczyło ocenzurować wybrane fragmenty tekstu. Bliżej prawdy był ideolog wolności szlacheckiej, ksiądz Stanisław Orzechowski.
W latach 60. XVI wieku stwierdził on, że kroniki nie wydano drukiem, bo Długosz piętnował w niej „zmazy wielkie narodu polskiego”, zwłaszcza zaś wybranych, szczególnie wpływowych rodzin.
Reklama
Niewygodne fakty
Także inni autorzy z XVI i XVII wieku wytykali Długoszowi, że zdradzał zbyt wiele niewygodnych szczegółów i że pisał o sprawach państwa oraz dynastii „bez należytego respektu”. Był „surowym weredykiem”, a więc mówił prawdę bez ogródek. Krytykował królów, książąt, papieży i biskupów.
Co gorsza – często operował nie na faktach, ale insynuacjach, plotkach i pozbawionych podstaw podejrzeniach.
Niemal każdemu królowi Długosz zarzucał rozpustność (a z Władysława Łokietka wprost zrobił gwałciciela). Otwarcie dezawuował, a nawet wyśmiewał Władysława Jagiełłę. Podważył też – to rzecz kluczowa – prawość pochodzenia synów tego króla. A tym samym: legalność całej dynastii Jagiellonów.
W efekcie jego dzieło nie mogło zyskać akceptacji tak długo, jak na tronie zasiadali członkowie rodu.
Reklama
Niebezpieczna próba
Pierwszą poważną próbę wydania kroniki podjęto dopiero w 1615 roku.
Trud sfinansowania redakcji i druku wziął na siebie Jan Szczęsny Herburt – krewniak kanclerza Jana Zamoyskiego, uczestnik rokoszu przeciw królowi Zygmuntowi III Wazie, zajadły opozycjonista. Z kurczącej się fortuny rodowej opłacał on działalność wydawniczą. Wypuścił na rynek między innymi kronikę Wincentego Kadłubka. Kolejne miały być Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego.
Herburt nierozsądnie zadedykował wydanie władzom republiki weneckiej. Liczył w zamian na dotację, ale też – chciał zakomunikować, że właśnie Wenecja, nie zaś Polska, stanowi wzór wolności i najlepszego ustroju. Już ten krok groził reperkusjami. Także sama osoba Herburta sprawiała, że władze zwróciły baczną uwagę na kontrowersyjne przedsięwzięcie.
Jeszcze zanim egzemplarze pierwszych ksiąg kroniki opuściły oficynę, Zygmunt III Waza wydał oficjalny zakaz druku. Dokument na podstawie którego miała nastąpić konfiskata nakładu podpisał 20 grudnia 1615 roku.
„Za cichą zgodą”
W dyplomie wyjaśniano, że Herburt poważył się drukować dzieło, którego treść „obrażała” wiele osób w królestwie. Za karę egzemplarze miały zostać zajęte, a sama oficyna – przymusowo zamknięta.
Pismo zawierało też kluczową wiadomość. Zygmunt III Waza podkreślał, że nie tyle wydaje zakaz, co raczej – pozostawia go w mocy. Jak stwierdził, już jego poprzednicy „nie bez ważnych powodów”, choć dyskretnie („za cichą zgodą”) zakazywali druku Roczników czyli kronik Długosza.
Reklama
Ćwierć tysiąclecia
Zygmunt III Waza po kądzieli był potomkiem Jagiellonów, a pokrewieństwo z dynastią stanowiło fundamentalny powód jego wyboru na króla. Do tej samej spuścizny odwoływali się synowie monarchy: Władysław i Jan Kazimierz. Także oni mieli więc powody, by utrzymywać zakaz w mocy.
Wydanie Herburta (nazywane, od lokalizacji oficyny, „dobromilskim”) nie trafiło do oficjalnej dystrybucji. Nie skończono nawet opracowywania samego tekstu, zatrzymując się na księdze szóstej.
Możnowładca nie wrócił już do projektu. Nie mógł przemóc politycznego oporu, a bez łaski władzy zwierzchniej i bez smykałki do interesu, wkrótce zbankrutował. Także kolejną próbę wydania kroniki – podjętą przez Samuela Nakielskiego – utrącono, nim wydała owoce.
Kompletne Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego ukazały się drukiem dopiero sto lat później, na początku XVIII wieku. I to nie nad Wisłą, lecz w Lipsku.
Reklama
Od chwili, gdy Jan Długosz zasiadł do spisywania swego monumentalnego dzieła zdążyło wówczas minąć przeszło ćwierć tysiąclecia.
Bibliografia
- Dąbrowski Jan, Przedmowa [w:] Jana Długosza Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. 1 i 2 do 1038, Warszawa 2009.
- Wydra Wiesław, „Historia Polonica” Jana Długosza z roku 1614 odnaleziona, „Biblioteka”, nr 4 (2000).
- Wyrozumski Jerzy, 55 lat pracy nad krytyczną reedycją dziejów Polski Jana Długosza, „Nauka”, nr 2 (2006).
1 komentarz