Przesądny, paranoiczny, wiecznie opanowany obawami Władysław Jagiełło nawet jako chrześcijański neofita odczuwał ogromny respekt przed siłami natury i przed namacalną karą boską. Gdy wziął skandaliczny ślub z siostrą chrzestną, biskupi ostrzegali go, że poniesie konsekwencje. W tym, co nastąpiło 12 sierpnia 1419 roku król musiał widzieć właśnie rezultat gniewu wszechmogącego.
Władysław Jagiełło przez Wielkopolskę wracał z zarzuconej wyprawy przeciwko krzyżakom – tak zwanej wojny „odwrotowej” lub „odwrotnej”.
Reklama
10 sierpnia 1419 roku odwiedził Poznań, a już 12 sierpnia – „późną porą, po odprawieniu modłów w klasztorze Ciała Chrystusowego” – ruszył w dalszą drogę, do oddalonej o trzydzieści kilometrów Środy.
Wóz „na kształt kolebki”
Król podróżował w licznej obstawie, w towarzystwie najbardziej zaufanych dworzan i wysokich urzędników państwa. Miał przy sobie wojewodów poznańskiego i sandomierskiego, podczaszego Jana Mężyka, a także „wielu innych rycerzy”.
Oni przemieszczali się konno, sam Władysław Jagiełło jechał jednak nie wierzchem, a na wozie „sporządzonym na kształt kolebki”, a więc z pudłem zawieszonym na pasach, by zapewnić dostojnemu pasażerowi wygodę.
„Niebo stało się nagle wzburzone i ciemne”
Kawalkada pokonała połowę zamierzonej trasy. Udało się dotrzeć w okolice wioski Tulcza. Wtedy to – jak donosił Jan Długosz – „niebo z pogodnego i jasnego stało się nagle wzburzone i ciemne. Zaczęły się ukazywać groźne błyskawice i bić pioruny”.
Reklama
W poszukiwaniu osłony przed ulewą i wichurą członkowie orszaku rzucili się w stronę zarośli. Weszli do położonego na wzniesieniu zagajnika, a burza tylko przybierała na sile.
Dwóch służących musiało podtrzymywać z boków rozchwianą karocę, pozostali rozglądali się za jakimkolwiek azylem. Nie znaleźli go. Nagle rozległ się potworny huk, a dworzan oślepił blask światła. Piorun uderzył prosto w monarszy powóz.
„Król polski Władysław dygotał z przerażenia”
Cztery konie ciągnące kolebkę padły martwe. Dwaj służący, którzy ją podpierali, też legli bez życia. Piorun zabił jeszcze konie wojewodów, podczaszego i ośmiu innych rycerzy, a także wierzchowca monarchy, „na którym siedział pokojowiec Forsztek ze Szczycy, niosący włócznię króla. Rozdarł na pół płaszcz tegoż pokojowca, ale ciała nie dotknął”.
Członkowie orszaku byli oszołomieni, poobijani, ale nie licząc nieszczęsnych służących – żywi. Najgorszy i najbardziej niepewny wydawał się stan monarchy. Kronikarz pisał:
Reklama
Król polski Władysław dygotał z przerażenia. Kiedy panowie i rycerze przybiegli do niego po uderzeniu pioruna i pytali go, jak się czuje, on przez długi czas czy z powodu utraty przytomności, czy przerażenia, nie dawał żadnej odpowiedzi, tak że rycerze opłakiwali go już jak zmarłego.
Odzyskawszy siły, które sparaliżował strach, [król] podniósł się w końcu i zaczął mówić.
„Szaty jego pachniały siarką”
Podobno w pierwszym odruchu Jagiełło wyznał, że „tak straszny wypadek zdarzył się słusznie z jego winy”. Czy tak było, czy też Długosz nagiął rzeczywistość, nie sposób stwierdzić. W każdym razie król przez kilka dni odczuwał silny ból w ręce.
Na dłużej, albo nawet na stałe, nabawił się problemów ze słuchem. Obecnym zapadło też ponoć w pamięć, że „szaty jego pachniały siarką”, zupełnie jakby wrócił prosto z przedsionka piekieł.
Pomsta boża
Niezależnie co mówił sam Jagiełło, dla postronnych było jasne, że oto Bóg, rozgniewany królewskim postępowaniem, wywarł pomstę na swym pomazańcu.
Niektórzy przebąkiwali, że Jagielle – będącemu bądź co bądź neofitą – nasunęły się na myśl „wątpliwości dotyczące wiary chrześcijańskiej”. I dokładnie w chwili, gdy zgrzeszył „chwiejnością”, uderzył w niego piorun. To była jednak opinia raczej odosobniona.
Dominował inny pogląd: że niebiosa ukarały monarchę za jego skandaliczne małżeństwo z poddanką, duchową siostrą oraz kobietą niezaakceptowaną przez elity duchowne i świeckie.
„Świadectwo godzących w ciebie żywiołów”
Członkowie dworu i ludzie Kościoła rzucali, nomen omen, gromy na swego suwerena.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Pobożni i bogobojni mężowie sądzili, że ten przypadek, znak gniewu Bożego, przydarzył się królowi Władysławowi nie z innego powodu, jak dlatego, że nie wstydził się pojąć za żonę rodzonej, z racji pokrewieństwa duchowego, siostry swojej” – tłumaczył z oczywistą satysfakcją nieznoszący Litwina Długosz.
„Otrzymałeś królu świadectwo godzących w ciebie żywiołów na dowód tego, jak wielkiego dopuściłeś się występku!” – naciskali dostojnicy. „Mury nie wytrzymując tego walą się na ciebie, a niebo potępia cię piorunem i błyskawicą” – odsądzali go od czci i wiary.
Reklama
„Jeśli nie będziesz pokutował, musisz się obawiać, żeby cię nie zatopiły wody, i by cię ziemia nie pochłonęła!” – przestrzegali, a może nawet grozili. I przesądnemu monarsze trudno było nie wierzyć w ich słowa…
***
Słabości, przywary i codzienność sławnego króla, a także jego walkę o następstwo tronu, opisałem szeroko w mojej najnowszej książce: Damy Władysława Jagiełły (Wydawnictwo Literackie 2021). Dowiedz się więcej na Empik.com.
1 komentarz