Zygmunt August, w młodości stale uczepiony matczynej sukni, jako dorosły mężczyzna szczerze znienawidził swoją rodzicielkę. Wierzył, że Bona wpędziła do grobu dwie jego żony. Przepojony paranoją wmówił sobie nawet, że stara królowa czyha i na jego życie. Za żadną cenę nie chciał jednak wypuścić matki z kraju.
Po śmierci Zygmunta Starego w roku 1548 losy wdowy po nim ułożyły się zupełnie nie tak, jak planowała.
Reklama
Bona była najbogatszą kobieta w kraju, właścicielką niewyobrażalnych majątków rozrzuconych zarówno po Koronie, jak i Litwie. Wobec narastającego konfliktu z jedynakiem i nowym władcą, Zygmuntem Augustem, monarchini została jednak zmuszona do usunięcia się na prowincjonalne i dopiero niedawno włączone w granice kraju Mazowsze.
Ostatnie marzenie królowej
Przeszło 50-letnia wdowa przez jakiś czas łudziła się jeszcze, że na nowo rozwinie skrzydła. Syn robił jednak wszystko, by ukrócić jej działalność publiczną i wszelkie inicjatywy.
Nie ulega wątpliwości, że zacietrzewiony Zygmunt August chciał zrobić z Bony dostojnego więźnia. Sam się do tego przyznał. W jednym z listów do zaprzyjaźnionego doradcy Mikołaja Radziwiłła Czarnego napisał:
My nie widzimy innej drogi, jak tylko, żeby Jej Miłość prawie w kleszcze była wzięta. I żeby zaopatrzona we wszystko, siedziała sobie [na Mazowszu], nic o niczym nie wiedząc.
Królowi nawet nie przyszło do głowy, że brutalnie marginalizując Bonę, ostatecznie utwierdził ją w nowej decyzji. Chyba już w 1548 roku wdowa doszła do przekonania, że nad Wisłą nic na nią nie czeka.
Reklama
Zaczęła przymilać się swoim dotąd największym wrogom, Habsburgom. Zaślepiona żalem, ale też pchana do działania przez agentów niemieckiej dynastii, postanowiła, że zabierze cały swój ruchomy majątek i wróci do rodzinnego Bari we Włoszech.
Jedyny cel: uciec
Konflikt jątrzył się jeszcze przez kilka lat, a królowa matka wstrzymywała finalną decyzję. Wiedziała jednak, że nie może czekać bez końca.
Nad głową Bony zbierały się sępy. W jednym z listów do córki Izabeli monarchini stwierdziła na temat Mazowsza, swojego ostatniego, ciasnego azylu: „Wielu spośród Panów Senatorów i ze stanu rycerskiego odgraża się, że nam to odbiorą”.
Bona była samotna, zmęczona i zaszczuta. Nie chciała też dłużej patrzeć na to, co dzieje się w Polsce. A przede wszystkim – na rozpustnego i bezpłodnego syna, który – w jej przekonaniu – prowadził rodzinę prostą drogą do zagłady. Nie dość, że zniweczył szanse na przedłużenie rodu, to roztrwonił też cały jego majątek.
W 1562 roku jego długi będą wynosić prawie pół miliona florenów. Większość z nich zaciągnął jeszcze na oczach matki i to wcale nie tylko na prowadzenie polityki. August uwielbiał się bawić, kochał luksusy i dworskie życie. A kiedy widocznym stawał się fakt, że nie będzie go stać na utrzymanie tysiąca dworzan i służących, coraz bardziej łakomym wzrokiem spoglądał na majątek matki.
Bona nie zamierzała dać się obrabować. Ale nie chciała też dłużej walczyć. Jej jedynym celem stała się ucieczka z kraju.
Reklama
Oko wagi państwowej
„Pokazała nam oko, które widzieliśmy z obydwu stron bardzo spuchnięte. Mówi, że kiedy na tym oku śpi, tak jej z niego płynie, że ledwo jest je w stanie otworzyć” – pisał Zygmunt August do Mikołaja Czarnego w 1552 roku.
Rzadko zdarzało się, by choroba oka zajmowała tyle miejsca w monarszej korespondencji. Jednak tym razem oko to był temat wagi państwowej. Właśnie problemami ze wzrokiem Bona tłumaczyła pilną potrzebę wyjazdu na leczenie do Włoch. Zapewniała, że wróci, kiedy tylko jej się poprawi. Nikt w to nie uwierzył. I nikt nie zamierzał wypuszczać jej z kraju.
Pierwszy raz Bona zwierzyła się Zygmuntowi Augustowi ze swoich planów właśnie w 1552 roku. Szybko tego pożałowała. Syn nie tylko jej nie wsparł, ale wręcz robił wszystko, by ją zatrzymać. A przede wszystkim – by zatrzymać wywożony przez nią za granicę majątek.
A może napad?
Prawdopodobnie już w 1548 roku Bona zaczęła stopniowo wysyłać klejnoty i pieniądze do Włoch. Początkowo nie miało to żadnego związku z jej własnym wyjazdem. Królowa po prostu zabezpieczała fortunę. Nie mogła być pewna, jak potoczą się dalsze wydarzenia i wolała nie trzymać całego skarbu w jednym miejscu. Ani w jednym kraju.
Chodziło o prywatną własność gorącokrwistej Włoszki. Formalnie królowa mogła z nią zrobić cokolwiek chciała. Zygmunt August był jednak innego zdania. W jednym z listów do Mikołaja Czarnego wprost układał plany przeprowadzenia napadu na transport wysłany przez Bonę:
Dano nam teraz znać, że Królowa Jej Miłość Matka Nasza wysłała 16 tysięcy portugalów i trzy tysiące czerwonych oraz jakieś ozdobne zapięcie.
Reklama
Jako że ten Włoch z tymi pieniędzmi przez Wrocław jedzie, mógłby Twoja Miłość o tym pomyśleć, jak ten Włoch mógłby w państwie króla Jego Mości Rzymskiego być zahamowany, tak aby się tym Włochom to wynoszenie pieniędzy uprzykrzyło i zahamować mogło.
Do kradzieży niemal dwudziestu tysięcy złotych monet końcowo nie doszło. Powodem była paradoksalnie pazerność Zygmunta Augusta. W liście monarcha jasno zastrzegł, że gdyby na skutek przeprowadzonej akcji pieniądze miały zostać skonfiskowane przez Habsburgów, „to już lepiej dać temu spokój”. Najwidoczniej zaistniało wspomniane ryzyko.
Górę nad Augustem mógł też wziąć strach. W liście przyznał, że obawia się, aby zatrzymanie włoskiego kuriera nie sprawiło, że „Jej Miłość Matka Nasza, rozgniewawszy się, testamentem odbierze nam wszelkie ruchome rzeczy”.
Racja stanu
Nieśmiałe pomysły i projekty szybko rozwinęły się w otwartą wojnę. Bona zażądała prawa do swobodnego wyjazdu. A Zygmunt August jej tego prawa odmówił. Murem stanęli za nim senatorowie. Oni także myśleli tylko o pieniądzach.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Bona po wyjeździe z kraju mogłaby roztrwonić majątek albo co gorsza – zadłużyć posiadane w kraju dobra. W teorii nic nie stało na przeszkodzie, by zastawiła całe Mazowsze lub wszystkie pięćdziesiąt miast, które posiadała na terenie Polski. To byłaby nieodwracalna katastrofa. Słowem, wyjazd rozżalonej – a przez to nieobliczalnej – królowej wydawał się po prostu zbyt niebezpieczny dla państwa. Racja stanu nakazywała trzymać Bonę pod kluczem.
W 1554 roku do władczyni wysłano specjalną delegację. Biskup krakowski oraz wojewoda kaliski nawoływali ją do zmiany decyzji. Tłumaczyli, że przecież musi opiekować się córkami, że powinna mieć wzgląd na szacunek, jakim obdarza ją syn, i na to, że ten obiecał czcić ją aż do śmierci – byle tylko nie ruszała się z miejsca.
Reklama
Wściekła Bona zarzucała senatorom, że nigdy żadnej królowej nie traktowano w Polsce równie podle. W bezpośrednich rozmowach nie potrafiła też ukryć swoich prawdziwych zamiarów. To nie była wycieczka do sanatorium, tylko emigracja.
Rady biskupiej nie potrzebuję
Supliki nie przynosiły żadnych efektów, a konflikt stopniowo rozlewał się poza Polskę. Zarówno Bona, jak i Zygmunt August nie zawahali się, kiedy przyszło im prać publicznie swoje brudy przed Habsburgami.
Bona skarżyła się cesarzowi, że jest więziona we własnym kraju. O pomoc zwróciła się też do angielskiej królowej Marii Tudor. Zygmunt August w odpowiedzi błagał cesarza o braterską radę – bo już sam nie wie, co z tą swoją matką zrobić. Kompromitująca awantura stała się głośna na całą Europę. W Polsce jednak mało się tym przejmowano.
Apogeum sporu przypadło na rok 1556. Do Bony wędrowały kolejne poselstwa. Biskup krakowski Andrzej Zebrzydowski raz jeszcze apelował do władczyni, że przecież podróż do Italii jest zupełnie bezcelowa. Równie dobrze może sprowadzić do Warszawy medyków i urządzić sobie na miejscu doskonałe cieplice.
Reklama
Królowa, powstrzymywana za wszelką cenę od ponad dwóch lat, wreszcie nie wytrzymała. Warknęła na swojego byłego protegowanego, że „rady biskupiej w tej sprawie najmniej potrzebuje”. A poza tym nie zamierza słuchać człowieka, który „biskupstwo kupił”. Zebrzydowski niespeszony odparł, że kupił, bo przecież było na sprzedaż. A sprzedawała sama Bona.
„A może od razu siedem milionów?”
Majątek Bony stał się głównym tematem rozmów w kraju. O skarbach królowej dywagowali magnaci, szlachta, nawet pospólstwo. Mówiono, że podczas pobytu w Warszawie rozrzutna wdowa już przepuściła dobre pół miliona florenów. Zupełnie tak, jakby utratę dobytku uznała za swój nowy życiowy cel.
Bona nie próbowała nawet studzić emocji. Zapytała zadziornie, skąd niby miałaby wziąć taką fortunę. Według kolejnych spekulacji królowa planowała wywieźć do Wenecji całe dwa miliony florenów. „A może od razu siedem milionów?” – odgryzła się.
Kiedy stało się oczywiste, że monarchini nie zamierza się ugiąć, senatorowie wydali specjalny edykt. Pod groźbą kary śmierci wszystkim chłopom i mieszczanom, a pod groźbą utraty praw szlachcicom zakazano wspierania w jakikolwiek sposób Bony lub towarzyszenia jej w wyjeździe. Taka regulacja czyniła podróż zupełnie niemożliwą. A przynajmniej – zmuszała do przedsięwzięcia naprawdę radykalnych środków.
Reklama
„Gwałt się dzieje od tego, którego w brzuchu nosiłam”
Bona nie dawała się zwieść. Miała absolutną pewność, że za decyzją nie stoi rada koronna, lecz król. Złorzeczyła, iż „gwałt jej się dzieje od tego, którego w brzuchu nosiła i z winy tego cierpi, który wszystko co ma na świecie, ma właśnie od niej. Od niej życie, od niej i stolicę królewską, za co wszystko w niewolę ją bierze!”. Nie zamierzała jednak kapitulować.
„Nogę bym jedną dała, a drugą bym uciekła!” – miała stwierdzić rozjuszona. Zamiast nogi dała jednak pieniądze. Pisarz kancelarii koronnej Łukasz Górnicki opowiadał, że nie mogąc wygrać prośbami i groźbami, królowa posłużyła się zakrojonym na gigantyczną skalę przekupstwem.
„Z osobna do każdego pana wysłała poselstwo, a do pięknych słów dołączone też były upominki do niektórych senatorów, tak iż resztę dnia tego i wielką część nocy na tym strawiła” – relacjonował.
Przekupiony został także sam Zygmunt August. Bona zgodziła się oddać mu w zarząd wszystkie swoje dobra. Zabierała tylko to, co dało się załadować na wozy. Wreszcie król, naciskany również przez Habsburgów i Tudorów, orzekł: „Lepiej ją puścić!”.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę poświęconą polskim władczyniom epoki renesansu pt. Damy złotego wieku. Nowa edycja tej publikacji (Wydawnictwo Literackie 2021) właśnie trafiła do sprzedaży. Dowiedz się więcej na Empik.com.