Zaginione arrasy wawelskie. Po wspaniałej kolekcji sprzed 500 lat nie pozostał żaden ślad

Strona główna » Nowożytność » Zaginione arrasy wawelskie. Po wspaniałej kolekcji sprzed 500 lat nie pozostał żaden ślad

Sławna kolekcja arrasów, stworzona z inicjatywy Zygmunta Augusta w połowie XVI stulecia, nie była pierwszym takim przedsięwzięciem na Wawelu. Już pokolenie wcześniej zrealizowano podobny projekt, na spektakularną skalę. Po tamtym zbiorze artystycznych płócien zostały jednak tylko wzmianki w rachunkach i kronikarskie komentarze.

Huczny ślub polskiego króla Zygmunta Starego z włoską księżniczką Boną Sforzą, zorganizowany wiosną 1518 roku, ściągnął na Wawel rzesze świetnie wykształconych gości. Kilku z nich pozostawiło szczegółowe opisy – nie tylko zabaw, ale i wnętrz pałacowych.


Reklama


Rodak nowej władczyni Antonio Carmignano opowiadał o przeznaczonych dla niej pokojach: „wszystkie cztery izby były udekorowane w gładkie złotogłowia i arrasy jedwabne”. To nie jedyna wzmianka o arrasach. Te, zdaniem Carmignana, miały zdobić także apartament dwórek i pokoje króla.

Wiadomość może niektórych zaskoczyć. Utarło się w końcu twierdzenie, że twórcą sławnej wawelskiej kolekcji arrasów – która do dzisiaj stanowi jeden z największych skarbów przechowywanych na wzgórzu – był dopiero kolejny monarcha, Zygmunt August.

Bona Sforza i Zygmunt Stary według Jana Matejki.
Bona Sforza i Zygmunt Stary według Jana Matejki.

To prawda. Ostatni Jagiellon przejął jednak zamiłowanie do specyficznej odmiany materii ściennych po rodzicach, przede wszystkim zaś po matce.

Czym były arrasy?

Różne opony czy kobierce znano na Wawelu od wieków. Arrasy nie były jednak typową tkaniną ozdobną. Pod tą nazwą, dzisiaj odnoszoną w Polsce głównie do kolekcji wawelskiej, kryją się tapiserie flandryjskie z epoki raczkującej mechanizacji.

Stanowiły one dzieła sztuki, ale też produkty niemalże przemysłowe. W pewnym sensie przepowiadały przyszłość, w jakiej dziś żyjemy.


Reklama


Być może najważniejszą cechą dawnej sztuki była jej niepowtarzalność. Każdy obraz czy fresk stanowił z założenia dzieło unikalne. Wykonywano oczywiście także kopie, ale te nie były – a przy złożonych kompozycjach nawet nie mogły być – idealne.

Oryginalność stanowiła zresztą ważny atut. Zamożny mecenas pragnął przecież płacić za coś, czym nie mógł poszczycić się nikt poza nim. Z arrasami rzecz wyglądała inaczej.

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski.

Były to tkaniny wykonywane nie przez pojedynczych artystów, lecz całe warsztaty. Technika ich produkcji sprawiała, że tylko na wczesnych etapach potrzeba było faktycznych mistrzów sztuki graficznej. Potem pałeczkę przejmowali rzemieślnicy, a przyjęty proces pozwalał tworzyć wiele niemal identycznych egzemplarzy tego samego dzieła.

Jak powstawały arrasy?

Wykonanie arrasu rozpoczynano od ogólnego szkicu, przedstawiającego zarys planowanego obrazu. Potem powstawał bardziej dopracowany, ale wciąż miniaturowy projekt, do przedstawienia klientowi.


Reklama


Dopiero na trzecim etapie grafik wykonywał dokładny obraz. Ten tworzono już w lustrzanym odbiciu. Wreszcie „średni model”, po francusku moyen patron, powiększano do wymiarów oczekiwanej tkaniny. Tak powstawał wielki, mierzący często po kilka metrów na długość i szerokość, kratkowany obraz na papierze.

Finalne dzieło nie służyło po to, żeby je komukolwiek prezentować. Było od razu cięte na pasy o szerokości około 70 centymetrów. Na tym kończyła się rola malarza i współpracujących z nim kopistów. Gdy karton był gotowy, do pracy przystępował zespół tkaczy.

Fragment wawelskiego obicia ściennego z czasów Zygmunta Starego i królowej Bony
Fragment wawelskiego obicia ściennego z czasów Zygmunta Starego i królowej Bony zachowany w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Nie jest to arras, ale jego kompozycja może dawać pewne wyobrażenie o tym, jak wyglądały inne zdobne materie z opisywanego okresu.

Przy wielkich krosnach, pozwalających tworzyć wielometrowe dzieła, zasiadało maksymalnie czterech czy pięciu rzemieślników. Każdy tkacz otrzymywał jeden pasek obrazu i miał za zadanie wiernie, linia po linii, przenieść jego kompozycję.

Tapiserię wykonywano od tyłu, dlatego projekt też musiał być odwrócony. W celu skontrolowania, czy praca przebiegała prawidłowo, posługiwano się lusterkami. Tygodniowo jeden członek warsztatu wykonywał niespełna 20 cm2 tkaniny. Kilkumetrowy arras mógł zatem powstawać nawet kilkanaście miesięcy.


Reklama


Na koniec krawcy podszywali gotową tapiserię płótnem, aby zapewnić jej trwałość. Wówczas nic nie stało na przeszkodzie, żeby pracę… podjąć na nowo. I na podstawie tego samego pociętego kartonu wykonać następne, takie samo dzieło. Prawie jak na drukarce, tyle że tysiące razy wolniej i przy niesamowitym wysiłku.

Zaginione arrasy królowej Bony

Wiadomo, że serię arrasów, przetykanych złotem i przedstawiających między innymi dzieła miłosierdzia, Bona Sforza przywiozła już z Włoch w ramach swojej wyprawy ślubnej.

Wnęka okienna z arrasami na Wawelu. Wyobrażenie możliwej aranżacji tkanin w XVI wieku
Wnęka okienna z arrasami na Wawelu. Wyobrażenie możliwej aranżacji tkanin w XVI wieku. Widoczne tapiserie pochodzą z zachowanej kolekcji Zygmunta Augusta.

W 1526 roku na rozkaz królowej i według jej dokładnych instrukcji w Antwerpii zamówiono kolejne arrasy – było ich szesnaście, zawierały wyobrażenia figuralne i miały łączną powierzchnię niemal 140 m2.

Wreszcie w roku 1533, tym razem z inicjatywy, a przynajmniej na rachunek króla, w Brugii zakupiono ponad dziewięćdziesiąt arrasów, w większości z wyobrażeniami herbów – Polski, Litwy i rodu Sforzów.


Reklama


Kolekcja była ogółem imponująca. Łatwo wyliczyć, że na każdą reprezentacyjną salę Wawelu już za czasów Zygmunta Starego przypadało po kilka arrasów. Zbiory te z różnych względów nie przetrwały jednak do naszych czasów – inaczej niż późniejsze tapiserie Zygmunta Augusta.

Poza arrasami w pokojach Bony na ścianach wisiały wschodnie kobierce. Królowa ceniła również malarstwo sztalugowe. Miała w swoim apartamencie przynajmniej czternaście obrazów, zapewne głównie pędzla artystów włoskich. Inne obrazy zdobiły ściany mieszkania władcy. Na ich temat posiadamy jednak niezwykle zdawkowe wiadomości.

****

Powyższy tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.

Wybrana bibliografia

  1. Autorzy Złotego Wieku o kulturze i sztuce na Wawelu. Antologia tekstów 1518–1617, oprac. Marcin Fabiański i in., Zamek Królewski na Wawelu 2014.
  2. Gębarowicz Mieczysław, Mańkowski Tadeusz, Arrasy Zygmunta Augusta, „Rocznik Krakowski”, t. 29 (1937)
  3. Hennel-Bernasikowa Maria, Arrasy króla Zygmunta Augusta, Zamek Królewski na Wawelu 2013.
  4. Mańkowski Tadeusz, Dzieje wnętrz wawelskich, Wydawnictwo Sztuka 1957.
  5. Mossakowski Stanisław, Pałac królewski Zygmunta I na Wawelu jako dzieło renesansowe, Instytut Sztuki PAN 2015.
  6. Opisy wystawy czasowej na Zamku Królewskim na Wawelu: Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921, rok 2021
  7. Piwocka Magdalena, Arrasy króla Zygmunta Augusta. „The Art of Majesty” ostatniego Jagiellona, [w:] Patronat artystyczny Jagiellonów, red. Marek Walczak, Piotr Węcowski, Societas Vistulana 2015.
Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.