Władysław Jagiełło nie wiedział skąd się biorą dzieci. Nie wiedział tego też Kazimierz Wielki, Juliusz Cezar, Aleksander Macedoński, ani… żadna z ich małżonek. Nic dziwnego. W podobnej ignorancji trwała cała ludzkość i to aż do zadziwiająco bliskich nam czasów.
Nawet wynalezienie mikroskopów w wieku XVII nie wystarczyło, by zrozumieć dokładny związek między seksem i narodzinami. Dopiero u schyłku stulecia XIX – nawet nie sto pięćdziesiąt lat temu! – biolodzy rozwikłali tajemnicę zapłodnienia. A główny udział w tym przełomowym odkryciu miał Oskar Hertwig badający… życie seksualne jeżowców.
Reklama
Miniaturowe ludziki
W epoce nowożytnej przynajmniej próbowano mierzyć się z zagadką. Powstawały teorie na równi śmiałe i absurdalne.
Szczególnie popularny był pogląd, w myśl którego w męskim nasieniu mieszkają miniaturowi, ale w pełni uformowani ludzie. Ciąża natomiast to tylko proces rośnięcia w łonie tych gotowych, pełnoprawnych jednostek, mających od samego początku głowy, ręce, nogi, a nawet włosy odpowiedniego koloru…
Wszystko już powiedziano
Przez wcześniejsze tysiąc lat z okładem podobnych dociekań właściwie nie prowadzono. Wydawały się zbędne.
Najświatlejsze z umysłów średniowiecza twierdziły, że wszystko, co jest do powiedzenia w sprawach medycyny, zostało już powiedziane w epoce antyku. I że prawda nie wymaga ustalenia, ale tylko wyczytania z szacownych prac prekursorów wiedzy o biologii – Galena (I/II wiek n.e.), a zwłaszcza Arystotelesa (IV wiek p.n.e).
Reklama
Teoria jednej płci
Pierwszy z dawnych mistrzów stał na stanowisku, iż kobiety i mężczyźni są „anatomicznymi bliźniętami”. Galenowa „teoria jednej płci” zakładała, że każdy męski narząd znajduje odbicie i uzupełnienie w żeńskim. Seks natomiast wymaga bezpośredniego wkładu obu stron, ponieważ nowe życie powstaje ze zmieszania męskiej spermy… z żeńską.
Rzymski lekarz twierdził wprawdzie, że to mężczyźni są wzorcem idealnej konstrukcji ciała, a kobiety marną imitacją, ale przynajmniej dawał tym drugim bezpośredni udział w cudzie narodzin. Jego uczniom zdarzało się nawet podkreślać, że aby doczekać się dziecka, mąż powinien dbać o to, by także żona miała przyjemność z każdego zbliżenia.
Zarodek ulepiony z krwi menstruacyjnej
Pogląd postępowy, ale najwidoczniej – nazbyt wymagający. Arystoteles ujmował rzecz w sposób bardziej strawny dla adeptów medycyny (a więc dla niemal samych panów). Myśliciel podkreślał z emfazą, że wszystkie kobiety są „okaleczonymi mężczyznami”. I że ich ciała mogą tylko dostarczyć podłoża, surowego materiału.
Jego zdaniem ludzki zarodek był formowany z… krwi menstruacyjnej i to dlatego w okresie ciąży znikała miesiączka. Ta krew sama w sobie nie mogła jednak zrodzić życia. Dopiero posiadające wprost magiczne właściwości męskie nasienie nadawało zarodkowi oczekiwany kształt i było niemal w pełni odpowiedzialne za efekt końcowy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Nikt nie potrafił wytłumaczyć…”
U samego schyłku średniowiecza propozycja Galena była znana już od tysiąc trzystu lat, interpretacja Arystotelesa od przeszło tysiąc ośmiuset.
Za czasów Władysława Jagiełły czy Kazimierza Jagiellończyka obie jednak cieszyły się tym samym respektem i zaufaniem, co w epoce Konstantyna Wielkiego albo Dioklecjana. Obie też były równie dziurawe, co przed wiekami.
Reklama
„Nikt nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego klacze rodzą źrebaki, albo dlaczego psy mają szczenięta, a nie kocięta” – trafnie skomentował Edward Dolnick, w książce poświęconej dawnym twierdzeniom na temat tego, skąd się biorą dzieci. Albo wcale nie tak dawnym. Bo przecież sto pięćdziesiąt lat temu tajemnica wciąż miała się doskonale…
Bibliografia
- Edward Dolnick, Nowe życie. Jak największe umysły wszech czasów odkryły, skąd się biorą dzieci, Kraków 2019
- J. Maienschein, Epigenesis and Preformationism [w:] The Stanford Encyclopedia of Philosophy, red. N. Edward, wyd. wiosna 2017.