W chwili śmierci, 12 grudnia 1586 roku, król Stefan Batory miał jedynie 53 lata. Rzekomo cieszący się doskonałym zdrowiem monarcha zmarł po zaledwie kilku dniach tajemniczej choroby. Oto jak wyglądały jego ostatnie dni.
W oczach postronnych obserwatorów Stefan Batory, mimo swej pokaźnej tuszy, mógł uchodzić za okaz zdrowia. Jak podkreśla Jerzy Besala w książce pt. Zagadki kryminalne Rzeczypospolitej szlacheckiej, zasiadający od 1575 rok na polskim tronie monarcha:
Reklama
Zachowywał się jak zwykły żołnierz, śpiąc podczas wypraw w szałasach i namiotach na posłaniach z sosnowych czy świerkowych gałęzi i dzieląc z podwładnymi trudy wojennych kampanii. Zwodził tym wielu, przekonanych o „kompleksji” i sile Batorego.
Owrzodzone nogi
W rzeczywistości starzejący się król „był jednym z najbardziej cierpiących władców Europy”. Bardzo doskwierały mu owrzodzenia nóg.
W relacji spisanej krótko po zgonie Batorego możemy przeczytać, że:
(…) król jegomość miał na prawej nodze o dwa palce pod kolanem aż do kostki rodzaj wyrzutu, w którym bywały ranki niegłębokie, ciekące. Na tejże nodze, niżej kolana, miał aperturę [wrzód]: a kiedy z niej mało ciekło, nie miewał apetytu, noce były niespokojne i bezsenne.
Sam Stefan Batory twierdził, że jątrzące się rany doskwierają mu, bo w młodości został pogryziony przez psa. Nadworny lekarz króla uważał jednak, że była to choroba dziedziczna. Ojciec władcy zmarł przed sześćdziesiątką, a za przyczynę zgonu uznano „wrzód w pachwinie”. Od stuleci nie brakuje i takich, którzy uważają, że Batory cierpiał na przerażająco częsty w Polsce syfilis. Jednym z głównych objawów „choroby francuskiej” są właśnie owrzodzenia.
Reklama
Utraty przytomności
Owrzodzenia były niezwykle dokuczliwe, a wszelkie próby ich usunięcia tylko pogarszały kondycję króla. Nie była to zresztą jego jedyna dolegliwość. Jerzy Besala pisze, że Batory:
(…) już w Siedmiogrodzie ulegał tajemniczym atakom połączonym z utratą przytomności i afazją, czyli porażeniem ośrodków mowy, choć jednocześnie doskonale rozumiał, co do niego się mówi, a nawet pisemnie „odprawił poselstwo” od Habsburgów.
Rzutki monarcha długo ignorował bunt swojego organizmu. Niezależnie od stanu zdrowia prowadził wojny i dokładał starań, by nie uważano go za „króla malowanego”. Radykalne załamanie nastąpiło dopiero wiosną 1585 roku.
Stan Stefana Batorego był na tyle poważy, że sporządził nawet testament. Po kilku miesiącach spędzonych w podkrakowskich Niepołomicach król poczuł się jednak znacznie lepiej i u schyłku lata ruszył do ukochanego Grodna.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Krwisto-ropne wydzieliny”
Nad Niemnem wojowniczy władca niemal od razu rozpoczął przygotowania do rozprawy z Moskwą. Ciągnęły się one przez cały kolejny rok. Przez pewien czas wydawało się, że Batory wrócił do pełni sił.
Zaczęły pojawiać się jednak nowe objawy. Nadworny lekarz Mikołaj Buccella pisał, że monarcha po wypiciu dużych ilości zimnej wody „tejże nocy i dnia następnego miał zaraz wypróżnienia, którymi wychodziły bez bólu krwisto-ropne wydzieliny”.
Reklama
Początkowo nie wzbudziło to przesadnych obaw medyka, ponieważ pacjent od razu „wracał całkowicie do zdrowia”. Wszystko do czasu. Jak czytamy w Zagadkach kryminalnych Rzeczypospolitej szlacheckiej 3 grudnia 1586 roku:
Batory poczuł ostry ucisk w piersiach. Atak ponowił się w dwa dni później, w piątek 5 grudnia. W niedzielę, wbrew radzie innego lekarza Szymona Simoniusa, król pojechał konno do kościoła. Po powrocie, około północy 7 grudnia, królowi zdawało się, jakby go pchły kąsały na całym ciele; poczuł gorączkę i ból głowy.
Aby się schłodzić, wyszedł do alkierza (ustępu), gdzie usiłował dojść do siebie, wystawiając ciało na owiewający go zimny wiatr. Wskutek takiej kuracji stracił przytomność i runął na posadzkę, raniąc się lekko w kolano.
Alkoholowa kuracja
Po odzyskaniu świadomości władca próbował wzmocnić się maczanym w winie chlebem. Co prawda medycy zdecydowanie odradzali mu spożywanie alkoholu, on jednak od lat właśnie od trunku zaczynał każdy dzień. Tym razem procentowa terapia nie pomogła, a chyba nawet zaostrzyła objawy:
Reklama
Od 8 grudnia w poniedziałek ataki połączone z omdleniami zaczęły się u króla powtarzać. Towarzyszyło temu zgrzytanie zębami, podczas których „mięśnie oczu, szczęk i szyi podlegały widocznym drgawkom”, opisywał Buccella.
Mimo wszystko Batory nie dopuszczał do siebie myśli o rychłej śmierci. Chociaż był gorliwym katolikiem nie wyspowiadał się, ani tym bardziej „nie pozwolił opatrzyć świętymi sakramentami”. Nadal snuł wielkie plany. Ale jego dni były policzone.
Co zabiło Batorego?
W piątek 12 grudnia 1586 roku niedługo po zachodzie słońca „król zaczął się dusić. Miał zmącony wzrok, twarz czerwoną, tętno uderzało nierówno, gorączkowo, czego dotąd nie bywało”. Po raz kolejny stracił przytomność. Tym razem już jej nie odzyskał. Zmarł niespełna trzy miesiące po swoich 53 urodzinach.
Od razu posypały się teorie na temat przyczyny zgonu. Jedną z pierwszych było otrucie. Tego jednak nie potwierdziła ani sekcja zwłok, ani przeprowadzone w XX wieku badania kości monarchy. Lekarze usuwający przed balsamowaniem narządy Batorego zwrócili za to uwagę na nietypowy wygląd jego nerek.
I to właśnie ich przewlekła choroba – mocznica – były najprawdopodobniej bezpośrednim powodem przedwczesnej śmierci władcy. Jak pisze Jerzy Besala „organizm Batorego nie mógł sobie poradzić z trującymi i niewydalanymi produktami przemiany materii, aż doszło do katastrofy”.
Po śmierci zwłoki monarchy przez blisko półtora roku spoczywały w Grodnie. Dopiero w maju 1588 roku sprowadzono je na Wawel. Wtedy na tronie zasiadał już nowy król Zygmunt III Waza.
Przeczytaj również o śmierci Jeremiego Wiśniowieckiego. Czy pogromca Kozaków został otruty?
Reklama
Morderstwa polskich królów i książąt
Bibliografia
- Jerzy Besala, Zagadki kryminalne Rzeczypospolitej szlacheckiej, Bellona 2021.