Zgryźliwa stara panna, dewotka, najbrzydsza polska królowa. Anny Jagiellonki nie szanowano ani za życia, ani po śmierci. Ile jest prawdy w jej czarnej legendzie? I dlaczego córka najpotężniejszej polskiej władczyni wyszła za mąż dopiero w wieku 52 lat?
Anną Jagiellonką nikt się nie interesował. I tak było właściwie od zawsze. Rodzona matka zwróciła na nią uwagę tylko raz. Kiedy dziewczynka przyszła na świat 18 października 1523 roku, Bona Sforza ze złością i rozczarowaniem kazała przygotować szybki, rutynowy chrzest.
Reklama
Nie czekała z ceremonią nawet na powrót przebywającego na sejmie męża. Odbębniła ciążący na niej obowiązek, oddała córkę pod opiekę piastunek i na tym jej osobista relacja z Anną dobiegła końca. Porodem nikomu się nie chwaliła. Nie urodził się syn, więc nie było o czym pisać w listach.
Ten brak zainteresowania przejął od Bony mąż, Zygmunt Stary, a potem syn – Zygmunt August. Wszyscy traktowali Annę tak, jakby była niewidzialna. O młodym królu wiadomo, że zawsze był wobec niej „srogiego umysłu”. Los siostry zaczął leżeć mu na sercu dopiero, gdy jej obecność odczuł monarszy skarbiec. Bona wyjechała z kraju do rodzinnego Bari, a ktoś przecież musiał łożyć na utrzymanie królewien.
Już przy okazji ślubu starszej Zofii Jagiellonki hetman Jan Tarnowski wyjaśnił, jak wygląda stanowisko Zygmunta Augusta. „Dla Jego Królewskiej Mości lepiej, że zmniejszą się wydatki, bo łatwiej dwie siostry utrzymać niż więcej” – stwierdził. Jeszcze prościej było utrzymać jedną. Albo najlepiej nie utrzymywać żadnej.
O osobistych sentymentach nie mogło być tu mowy. Najmłodsza z Jagiellonek, Katarzyna, stwierdziła wprost, że Zygmunt August „nigdy nie był dla niej bratem”. I Anna Jagiellonka mogłaby powiedzieć to samo.
Brzydkie kaczątko Jagiellonów
W 1556 roku Anna nie była już młodą dziewczyną. Skończyła 33 lata i jeśli Zygmunt August chciał wydać ją za mąż, to musiał działać szybko. W tym momencie na drodze do małżeństwa nie stały jeszcze ani wygląd, ani zdrowie królewny.
Reklama
Na portrecie wykonanym rok wcześniej Anna Jagiellonka wygląda wciąż świeżo i korzystnie. Twarz ma szczupłą, usta delikatne, a rysy twarzy przyjemne dla oka. Sylwetka jej ciała też jest drobna i zgodna z gustami epoki.
Zdaniem biografki, Marii Boguckiej, królewna nie jest na tym obrazie „całkiem pozbawiona uroku”. Widać wprawdzie zaczątki przyszłej brzydoty – zbyt wysokie czoło, lekko wyłupiaste oczy, spiczastą brodę – ale Anna wciąż może się podobać. Na pewno wygląda korzystniej niż jej matka w podobnym wieku.
Problem z zamążpójściem nie leżał w aparycji. Po prostu Zygmunt August nie chciał przepłacać. To zaś skazywało Annę na korowód przypadkowych i niezdecydowanych kandydatów do jej ręki.
Książę Pomorza Zachodniego Jan Fryderyk wycofał się z rozmów, gdy tylko usłyszał, jak niski jest posag Jagiellonki. Tak samo nieugięty był jego brat Barnim.
Może i związek matrymonialny z siostrą polskiego króla dawał szanse na korzystny sojusz, ale Pomorzanie mieli swój honor. I nie zamierzali brać żony za darmo. Zresztą trudno im było przełknąć wiek Anny. Jan Fryderyk był od niej dwadzieścia lat młodszy. Barnim – ponad dwadzieścia pięć.
Reklama
Korowód żałosnych kandydatów
Wysłannicy króla próbowali zachęcić do ożenku któregoś z Habsburgów. W Wiedniu jednak propozycję ślubu z Anną potraktowano jak żart. Obiecująca możliwość otworzyła się wreszcie w Wirtembergii.
Za sprawą starań swojej siostry, księżnej brunszwickiej Zofii, Anna otrzymała propozycję ślubu od dwudziestotrzyletniego księcia Eberhardta. Cóż z tego, skoro kawaler pechowo umarł zaraz po wysłaniu swatów.
Kolejny potencjalny małżonek, brat palatyna reńskiego Ryszard Wittelsbach, nawet nie podjął pertraktacji. Trzydzieści dwa tysiące florenów posagu wydało mu się kwotą obrażającą jego godność.
Szczególnie zdeterminowany kandydat pojawił się w Danii w osobie brata królewskiego Magnusa. „Pan Bóg go nawiedził, nie ma jednego oka i to ubogi pijanica” – pisała o nim Katarzyna Jagiellonka. Innymi słowy: wariat, ślepiec, bankrut i alkoholik. Nawet duńscy historycy nazywali go człowiekiem „nieudanym i zwyrodniałym”.
Jakby wad było jeszcze mało, Magnus miał za sobą karierę biskupią, był zatwardziałym awanturnikiem i młokosem – między nim i Anną była niemal dwudziestoletnia różnica wieku.
Zygmunt August bardzo chciał się pozbyć siostry. Sam przyznał w liście do Radziwiłłów, że marzy mu się, „aby już dłużej tego obowiązku na sobie nie nosić”. Ale duńska propozycja to była po prostu przesada.
Konkury odrzucono, natomiast Anna i tak czuła się upokorzona. Przecież ten żałosny wichrzycieli i szaleniec był jedynym człowiekiem naprawdę gotowym ją poślubić. Nie dawało jej to dużych nadziei na to, że los może się jeszcze odmienić.
Reklama
Młoda i piękna… ale nie Anna
Nie bardzo już było do kogo wysyłać pytań o małżeństwo. Zresztą, jeśli pojawiał się poważny kandydat, to Anna i tak przegrywała w konkurencji ze swoją siostrą. Katarzyna była młodsza, ładniejsza i bardziej pewna siebie. Nawet wielki książę moskiewski Iwan IV Groźny wybrał właśnie ją.
Jego delegacja przybyła do Wilna w 1560 roku. Posłom nie pozwolono na rozmowę z królewnami, ale podobno pokazano im je przez małe zamkowe okienko. Inscenizacja miała podkreślać pokorę i pracowitość Anny.
Obie królewskie siostry siedziały przy kołowrotku i przędły kądziel. Odległość pomagała ukryć zmarszczki i ślady upływających lat. Na nic się to zdało. Iwan stwierdził, że jeśli z kimś ma się żenić, to tylko z Katarzyną.
Do małżeństwa z księciem nie doszło, ale sytuacja po dwóch latach się powtórzyła. Do Wilna przybyli posłowie księcia Finlandii Jana Wazy. Chcieli wyswatać swojego pana z polską królewną – ale rzecz jasna tylko z tą młodą i piękną.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Takie postawienie sprawy wywołało konsternację na dworze Zygmunta Augusta. Panny zawsze należało wydawać za mąż zgodnie z kolejnością urodzenia. W tym przypadku ta zasada wydawała się szczególnie ważna. Wydanie za mąż Katarzyny byłoby sygnałem, że małżeństwo Anny to rzecz stracona. I że najwyższa pora pogodzić się z dożywotnim staropanieństwem trzydziestodziewięcioletniej Jagiellonki.
Spekulacje przerwała wreszcie sama Anna. Poszła do króla i zażądała, by „już dłużej nie pozbawiał szczęścia królewny Katarzyny”. Trudniej było przekonać samą zainteresowaną.
Reklama
Anna i Katarzyna były sobie niezwykle bliskie. Razem przez długie lata znosiły despotyczne ciągoty matki i poniewierkę ze strony brata. Wspólnie uratowały się z pożaru, razem mieszkały, bawiły się i cierpiały. Już i tak siostrzana więź została nadwyrężona. Wcześniej była ich nierozłączna trójka, ale Zofia wyszła za mąż i wyjechała do Brunszwiku.
Od tego czasu bez przerwy wymieniały listy, przesyłały sobie rady i wyrazy wsparcia. „Wasza Książęca Mość raczy dobrze pamiętać tę miłość naszą, gdyśmy mieszkały ze sobą. Jedna bez drugiej nie szła tam, gdzie jej trzeba było. Zawsze wszystkie trzy, jedna obok drugiej. Tą miłością nieodmiennie także teraz Waszej Książęcej Mości służę” – pisała Katarzyna w jednej z wiadomości do Zofii.
Siostry wiedziały jednak, że rozłąka będzie nieodwołalna. I że korespondencyjny kontakt to tylko cień tego, co miały dotąd.
Po prostu była
Katarzyna wahała się długo, ale wreszcie stwierdziła, że o żadnym ślubie nie chce słyszeć. „Innego stanu niż ten, w którym jestem teraz, nie pragnę” – odparła, kiedy przyszli do niej wspólnie Anna i Zygmunt August. Wolała zostać z siostrą i razem znosić staropanieństwo. Była pewna, że Anna tylko przyklaśnie jej decyzji.
Ta tymczasem sama zaczęła ją przymuszać do wyjazdu. „Przecież Wasza Królewska Mość przede mną przyzwoliłaś! Po co inaczej mówić teraz?” – obruszyła się. Zdezorientowana Katarzyna zamilkła. Anna tylko na to czekała.
Z zadziorną miną zwróciła się do Zygmunta Augusta: „Przyzwoliła, Miłościwy Królu! Nie racz Wasza Królewska Mość więcej pytać!”. Nie było sensu dalej się spierać. Katarzyna przyjęła oświadczyny Jana Wazy i wyjechała na daleką północ. I tylko Anna wiedziała, jak wiele ta jedna rozmowa ją kosztowała.
Nigdy nie miała silnego charakteru. Z całej trójki to Zofia była tą stanowczą i inteligentną, Katarzyna piękną. A ona? Po prostu była. Tak długo, jak miała przy sobie siostry, nie potrzebowała przebojowości, sprytu ani zalotności. W ich nierozłącznym trio każda uzupełniała braki pozostałych. I nie było wątpliwości co do tego, że najwięcej korzystała właśnie Anna.
Reklama
Na akt prawdziwej stanowczości zdecydowała się tylko raz w życiu – właśnie podczas rozmowy z Katarzyną i Augustem w 1562 roku. Nie ma wątpliwości, co naprawdę czuła. „Anna jest niezadowolona, że młodszą wydano przed nią” – zanotował sekretarz jednego z dworzan Zygmunta Augusta, a jednocześnie agent Albrechta Hohenzollerna. Mało powiedziane.
Królewna cierpiała tak, jakby wyrwano jej część własnego ciała. Skazała samą siebie na życie w niekończącej się samotności, pogardzie i niemocy. I jeśli cokolwiek podnosiło ją na duchu, to przekonanie, że przynajmniej zapewniła szczęście ukochanej siostrze. Nie mogła widzieć, że tak naprawdę skazała Katarzynę na wieloletnią poniewierkę i życie w ciągłym strachu….
Źródło
Powyższy tekst to fragment mojej książki poświęconej polskim władczyniom epoki renesansu pt. Damy złotego wieku. Nowa edycja tej publikacji (Wydawnictwo Literackie 2021) właśnie trafiła do sprzedaży. Dowiedz się więcej na Empik.com.