Nie był ani komendantem, ani nawet śledczym. Pracował na samym dole policyjnej drabiny: jako członek pogardzanej służby rzecznej. Jak to możliwe, że wmieszał się w międzynarodowy spisek? I dlaczego pomógł zamachowcom próbującym zgładzić monarchę sprzymierzonego kraju – króla Rumunii Karola II?
Pisałem już o polskim dyplomacie, który na kartach wspomnień przyznał się do zorganizowania rzekomego ataku na Belweder. Przypadek Franciszka Banasia był podobny, a jednak – o wiele bardziej spektakularny!
Reklama
Zamach na polską głowę państwa na początku 1919 roku w ogóle nie miał miejsca, a sprawa została rozdmuchana przez prasę w ogólnej atmosferze strachu i podejrzliwości. Zamachy na rumuńskiego króla Karola II tymczasem były w pełni realne.
Niebezpieczne życie króla. Spiski wymierzone w Karola II
Pod koniec maja 1932 dziennik „5-ta Rano” informował o tym, że niezidentyfikowani spiskowcy przymierzali się do wysadzenia mostu kolejowego, którym miał przejeżdżać monarcha. Parę miesięcy później pojawiały się kolejne doniesienia: tym razem o próbie mordu, za którą miała stać między innymi… była żona króla.
Podobne historie wracały jak bumerang. Wreszcie udało się rozbić sprzysiężenie oficerów, którzy – znów bezskutecznie – próbowali zabić Karola II. To właśnie z nimi zetknął się szeregowy krakowski policjant, Franciszek Banaś. A nawet, po fakcie wsparł ich spisek i pomógł im uniknąć odpowiedzialności.
„Poczęstowałem ich papierosem”. Policjant spotyka zamachowców
O tym co nastąpiło Franciszek Banaś napisał już po wojnie na kartach wspomnień. Wiadomość nie wyszła na jaw, bo tekst nie doczekał się druku. Wydano go dopiero w 2009 roku, zresztą w minimalnym nakładzie.
Szkoda, bo przecież zawiera unikalne fakty na temat zamachu na koronowaną głowę państwa! Banaś pisał:
Pod koniec 1932 roku w nocy na bulwarach zatrzymałem dwóch mężczyzn, [którzy] nie umieli mówić po polsku. Ja myślałem, że oni przyjechali do Krakowa i zabłądzili, [więc] wyprowadziłem ich na ul. Krakowską [i] pokazałem drogę do miasta [oraz] do stacji kolejowej, [a] przy tym poczęstowałem ich papierosem.
Kawałek dalej stał policjant, jak to ujął Banaś „lądowy”. Był na patrolu, ale z oddali widział, że mundurowy odpytuje mężczyzn, a nawet – daje im papierosa. Zrezygnował więc z kontroli i pozwolił, by grupka mężczyzn przeszła obok niego nie niepokojona.
Tak oto niczego nieświadomy policjant rzeczny wspomógł członków rumuńskiego spisku wojskowego. Banaś kontynuował:
Dopiero rano gruchnęła wiadomość, że grupa oficerów rumuńskich […] dokonała zamachu na króla, [ale] zamach się nie udał, [a] oficerowie zbiegli zagranicę. Część tych oficerów aresztowano w Krakowie i osadzono w areszcie na ulicy Skawińskiej. Jakieś nieznane moce pozwoliły im uciec z więzienia [i] właśnie to byli ci uciekinierzy.
Banaś nie ukrywał, że zataił całą sprawę. „Ja się nie przyznałem do tego smrodu” – napisał w pamiętniku. I nawet był… dumny z powziętej decyzji. „Czasem się ma pecha, ale w tym wypadku miałem szczęście” – skwitował. Bo nikt o niczym się nie dowiedział.
Reklama
Bibliografia
- F. Banaś, Moje wspomnienia, IPN, Rzeszów 2009.
- Sensacyjna wiadomość o zamachu na króla Karola, „Dziennik Wileński”, 28 października 1932.
- Zamach na króla rumuńskiego podczas przejazdu przez most kolejowy?, „5-ta Rano”, 28 maja 1932.
Ilustracja tytułowa: Król Rumunii Karol II na bankiecie z okazji urodzin matki.