Groźba konfliktu, jakiego kraj jeszcze nie widział. Dwóch potężnych sąsiadów zagrażających istnieniu polskiej państwowości. I ultimatum jednego z nich, by za ogromną cenę sprzymierzyć się przeciw drugiemu. Nie, to nie historia polskich relacji z Niemcami przed II wojną światową. Te wydarzenia rozegrały się prawie 300 lat wcześniej. Ich finałem był sławny potop szwedzki.
Konflikt z lat 1655-1660, określany szerzej mianem drugiej wojny północnej, zwykle jednak po prostu potopem szwedzkim, stanowił kolejną odsłonę sporu ciągnącego się od przeszło półwiecza.
Reklama
Nieskończona wojna
W Sztokholmie i Warszawie rządzili przedstawiciele dwóch linii tej samej dynastii. Polscy Wazowie rościli sobie prawa do szwedzkiego tronu, a Zygmunt III Waza przez kilka lat rządził nawet – na dystans i raczej pozornie – skandynawskim królestwem.
Po tym, jak zdetronizowano go w 1599 roku, wszczął niezwykle kosztowną i destrukcyjną wojnę ze swoją ojczyzną. Pretekstem był spór o zwierzchność nad Estonią, potem zaś – nad całymi Inflantami. Szwedzi wyraźnie brali w walkach górę, a strona polsko-litewska tylko do 1611 roku wydała na wojnę 3 845 000 złotych, a więc kwotę w dużym przybliżeniu odpowiadającą miliardowi dzisiejszych złotych. Mimo to Zygmunt nie był skłonny zrzec się swoich roszczeń.
Także synowie i następcy Zygmunta – Władysław IV oraz Jan II Kazimierz – niezmiennie tytułowali się szwedzkimi królami. W latach 50. XVII wieku wojna nie była skończona, ale tylko wstrzymana.
Pomimo wielokrotnych prób i mediacji nie udało się zawrzeć traktatu pokojowego. Obowiązywał rozejm, który miał trwać do 1661 roku. I pewnie rzeczywiście by trwał, gdyby nie seria katastrof, które jedna po drugiej spadały na Polskę.
Rządy Jana Kazimierza Wazy, czyli „początek klęski królestwa”
Spór o Inflanty oraz o tytulaturę stosowaną przez polskiego króla stale rozpalał emocje. Faktyczne, bezpośrednie źródła potopu leżały jednak we wprost katastrofalnej polityce Jana Kazimierza na wszelkich innych odcinkach.
Łacińskie inicjały monarchy – ICR – nieprzypadkowo tłumaczono jako Initium Calamitatis Regni – „początek klęski królestwa”. Trzeci Waza na warszawskim tronie ani nie potrafił poskromić wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, ani utrzymać w ryzach rozzuchwalonej szlachty.
Reklama
Król nie stłumił powstania Kozaków pod wodzą Bohdana Chmielnickiego, wybuchłego w 1648 roku; nie znalazł też drogi porozumienia z buntownikami.
Ostatnią jego wyprawę przeciw zaporożcom – tak zwaną kampanię żwaniecką – historyk Adam Kersten nazwał „świetnym przykładem bezmyślności i nieudolności w prowadzeniu działań wojennych”. W 1654 roku, na mocy ugody perejasławskiej, Kozacy oddali się pod władzę Moskwy.
Konflikt wewnętrzny przerodził się w walną wojnę z potężnych sąsiadem. I to wojnę, do której Polska nie była ani zdolna, ani przygotowana.
Bez wojska, pieniędzy i szans na obronę
Skłócona z królem szlachta od wielu miesięcy nie zgadzała się na uchwalenie jakichkolwiek podatków, skarb koronny świecił pustkami. „Oznaczało to likwidację sił obrony kraju, nie było bowiem pieniędzy na wojsko” – podkreślał wybitny znawca tematu, profesor Zbigniew Wójcik.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Rzeczpospolita nie miała nawet najwyższych dowódców. Obie wielkie buławy hetmańskie wakowały, a sejm i król nie byli w stanie dojść do zgody co do ich obsadzenia.
Jan Kazimierz groził, ze zrzeknie się tronu; magnaci potajemnie układali spiski w celu usunięcia go i oddania korony w ręce władcy Siedmiogrodu. Rosyjskie wojsko weszło zaś w ziemie Rzeczpospolitej, jak w masło.
Reklama
Większość obszaru Wielkiego Księstwa Litewskiego znalazła się pod kontrolą wroga. Latem Rosjanie dotarli też do stołecznego Wilna, zdobyli je i doszczętnie zniszczyli. Sytuacja Rzeczpospolitej była dramatyczna. I było rzeczą więcej, niż pewną, że Szwedzi nie przegapią okazji do wmieszania się w konflikt.
Czy potop szwedzki był nieunikniony?
Czy potop był nieunikniony a szwedzką inwazję na Polskę zaplanowano z wyprzedzeniem i pełnym wyrachowaniem?
Zbigniew Wójcik był bliski takiego stanowiska, starania dyplomatyczne strony polskiej uznał zaś za „z góry skazane na porażkę”. Ogółem jednak wśród historyków głosy są podzielone.
Zachowane źródła szwedzkie dają pewne podstawy do osądu, że to uparte, niezdarne i obraźliwe postępowanie Jana Kazimierza zmusiło Polskę do niszczycielskiej, niemożliwej do wygrania wojny na dwóch frontach.
Reklama
Pakt Waza-Waza. Szwedzkie ultimatum dla Polski
Państwo szwedzkie, pozbawione surowców i areału ziemi uprawnej, było uzależnione od prowadzenia stałych konfliktów zbrojnych. Fakt ten pozwala zrozumieć na pierwszy rzut oka osobliwą decyzję, jaka zapadła w grudniu 1654 roku.
Tajna komisja szwedzkiego parlamentu, rigsdagu, udzieliła wówczas królowi Karolowi Gustawowi pełnomocnictwa do wszczęcia wojny… z dowolnym z sąsiadów. Już tylko sama rada państwa miała zdecydować o tym, czy uderzenie pójdzie na Rosję, Danię czy też Polskę.
Wydaje się, że w otoczeniu Karola Gustawa wyraźnie przeważał pomysł sprzymierzenia się z Polską, a przeciwko Rosji – tyle że nie za darmo. Król Szwecji jeszcze przed końcem 1654 roku skierował do Warszawy propozycję, czy też raczej ultimatum.
Oferował „rycerską pomoc”, ale za cenę ostatecznego zrzeczenia się przez polskich Wazów jakichkolwiek pretensji do tronu szwedzkiego. Dodatkowo domagał się zamknięcia sporów o Inflanty, a więc zapewne przekazania tej ich części, która znajdowała się nadal pod kontrolą Polski.
Reklama
Niska cena, wielki upór
W sytuacji, gdy zagrożone było samo istnienie unii polsko-litewskiej, a kraj nie miał żadnych środków obrony przed zmasowaną inwazją ze wschodu, oddanie skrawka ziemi nad Bałtykiem było ceną niewygórowaną.
Z kolei rezygnacja z tytułu króla szwedzkiego nie kosztowałaby Jana Kazimierza zupełnie nic – nie miał przecież najmniejszych szans na przejęcie władzy w skandynawskim państwie. Nie miał też żadnego syna, który mógłby marzyć o szwedzkiej koronie.
Początek 1655 roku był momentem, gdy należało pójść na ustępstwa, a przynajmniej starać się udobruchać północnego sąsiada. Król Polski nie zamierzał jednak zmieniać kursu.
„Zmusić Polaków do rozsądku”
Do Sztokholmu wysłał nie pełnoprawnego posła, ale raczej – jak określił go profesor Tadeusz Wasilewski, na kartach swojej biografii ostatniego polskiego Wazy – gońca dyplomatycznego.
Jan Andrzej Morsztyn nie miał pełnomocnictwa do zawarcia jakiegokolwiek wiążącego układu. Miał natomiast listy uwierzytelniające, w których polski monarcha… ponownie określił samego siebie mianem króla Szwecji.
Takie poselstwo uznano wprost za prowokację, wymagającą podjęcia kroków, które „zmuszą Polaków do rozsądku”. Oburzenie było tym większe, że szwedzcy agenci nad Wisłą donosili, iż Jan Kazimierz wcale nie jest skłonny do porozumienia, a nawet ślepo wierzy w swój sukces w walce z wrogami.
Reklama
„Z Polską nie było już nic do zrobienia, jak tylko…”
Karol Gustaw odmówił Morsztynowi audiencji, a wszelkie szwedzkie przygotowania do ewentualnej wojny z Rosją zostały przerwane.
Stanowisko polskiego króla złagodniało dopiero w połowie 1655 roku. Wtedy na ustępstwa było już jednak o wiele zbyt późno. Jak komentował współczesny wydarzeniom niemiecki dziejopis Samuel Pufendorf, „z Polską nie było już nic do zrobienia, jak tylko wystąpić przeciw niej z bronią w ręku”.
Reklama
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Chwile przełomu (Bellona 2021). To wspólna praca autorstwa publicystów portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca kluczowe punkty zwrotne w dziejach Polski.
Nasi najlepsi publicyści o wydarzeniach, które zmieniły dzieje Polski
Bibliografia
- Ciesielski Tomasz, Kampania żwaniecka 1653 r., „Studia i materiały do historii wojskowości”, t. 41 (2004).
- Kersten Adam, Sienkiewicz – „Potop” – Historia, Państwowy Instytut Wydawniczy 1966.
- Wasilewski Tadeusz, Ostatni Waza na polskim tronie, Wydawnictwo „Śląsk” 1984.
- Wójcik Zbigniew, Jan Kazimierz Waza, Ossolineum 2004.
10 komentarzy