Choć Władysław Jagiełło stronił od trunków i tylko z rzadka wykazywał się obżarstwem, zdaniem Jana Długosza był „w ucztach rozkosznikiem”. Taka opinia utrwaliła się już za sprawą samej liczby wielkich i godnych pamięci zabaw, do jakich doszło za jego czasów. Koronacja Litwina, dziesiąta rocznica unii polsko-litewskiej, powitanie Anny Cylejskiej… Wszystkie te uroczystości przygotowano z wyjątkowym rozmachem. Żadna nie mogła się jednak mierzyć z tym, co nastąpiło w marcu 1424 roku.
W świadomości Polaków z całego średniowiecza przetrwały tylko dwie zabawy. Obie o randze prawdziwie międzynarodowej i wielkim blichtrze. Najpierw zjazd gnieźnieński 1000 roku, między Bolesławem Chrobrym i cesarzem Ottonem III, następnie kongres królów w Krakowie w roku 1364 i towarzysząca mu „uczta u Wierzynka”.
Reklama
Nawet one nie umywały się jednak do imprez zorganizowanych przez Władysława Jagiełłę przy okazji koronacji jego ostatniej małżonki – Zofii Holszańskiej.
Królowie w Krakowie
W 1364 roku u Kazimierza Wielkiego gościli trzej królowie: władca Czech i Rzeszy niemieckiej, monarcha Węgier oraz król cypryjski. Sześćdziesiąt lat później lista przybyłych do Krakowa przedstawiała się o wiele bardziej imponująco.
Na koronacji Zofii Holszańskiej w marcu 1424 roku był Eryk Pomorski, w pojedynkę zawiadujący trzema skandynawskimi królestwami: Szwecją, Danią i Norwegią. Stawił się też Zygmunt Luksemburski, panujący realnie nad Węgrami, a przynajmniej z tytułu także w Czechach i w Niemczech. Przyjechał nawet wielki mistrz krzyżacki Paweł Rusdorf, a towarzyszyło mu osiemnastu wysokich dostojników zakonu i przedstawiciele najważniejszych miast pruskich.
Już te imiona wystarczyłyby do uznania koronacji Zofii za jeden z największych zjazdów monarszych tej epoki. A to przecież ledwie początek listy.
Reklama
„Tłum książąt i panów”
Jan Długosz słusznie pisał, że do Krakowa przybył „tłum książąt i panów”. Z Bawarii przyjechał książę Ludwik, z Opola Bernard, z Mazowsza aż czterech dynastów: Siemowit IV, Władysław, Kazimierz i Trojden. Odnotowano też obecność Bolesława cieszyńskiego, Jana raciborskiego, Kazimierza oświęcimskiego, Wacława opawskiego, Konrada Czarnego i Konrada Białego z Koźla, wreszcie – Wacława z Żagania. Pojawili się też liczni książęta z Rusi i Litwy.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że nad Wisłą zgromadzili się ludzie trzęsący znanym światem. Przynajmniej formalnie gościom i gospodarzom podlegały terytoria o łącznej powierzchni przeszło dwóch i pół miliona kilometrów kwadratowych, ponad jedna czwarta całego kontynentu w dzisiejszym rozumieniu. I zdecydowana większość Europy takiej, jak rozumiano ją w czasach Jagiełły: zachodniej oraz katolickiej.
Biskupi, możnowładcy, mieszczanie i wspaniałe podarki
Poza królami i książętami ściągnęli też najważniejsi dostojnicy Kościoła. W Krakowie stawił się cały polski episkopat, może tylko z wyjątkiem biskupa płockiego. Był wysłannik papieża, kardynał Branda, oraz audytor stolicy apostolskiej Julian de Caesarini.
Nie zabrakło polskich dostojników, inaczej niż przy koronacji wcześniejszej małżonki króla, Elżbiety z Pilczy. Przyjechały całe zastępy wojewodów, kasztelanów, starostów i urzędników dworskich, zarówno ze stołecznej prowincji, jak i z najdalszych zakątków królestwa.
Byli możnowładcy i reprezentanci miast. Ci drudzy, rzecz jasna, z drogimi podarkami, a w wielu przypadkach też… z własnym interesem. Przykładowo lwowianie wykosztowali się na drogie sukna, jedwabie i kobierce, a w zamian wyciągnęli od Jagiełły potwierdzenie przywilejów, które nadała im przed laty Jadwiga Andegaweńska.
Dwa wozy zastawy i powitanie królów
Kraków pękał w szwach. A małżonka monarchy – niespełna dwudziestoletnia dziewczyna z Rusi, która dopiero zaczynała zaznajamiać się z kulturą dworską i zachodnimi obyczajami – znalazła się w roli gospodyni królów, książąt i możnowładców. Mało tego. Zofia Holszańska odpowiadała też za nawet zupełnie przyziemne sprawy organizacyjne. Zachowała się chociażby wiadomość, że wawelska pani osobiście wysłała zaufanych służących do księcia raciborskiego, by wypożyczyć od niego dwa wozy srebrnej zastawy stołowej.
Reklama
Jagiełło nie mógł obarczyć żony większym wyzwaniem. Ale też nie mógł w lepszy sposób zaprezentować jej światu i zadbać o jej przyszły autorytet w razie gdyby wydała na świat upragnionego następcę tronu.
Zofia przez cały tydzień, jeśli nie dłużej, przyjmowała w mieście kolejnych wspaniałych przybyszy, dotrzymywała im towarzystwa, zapraszała ich na uczty i zabawiała rozmową. Wreszcie, w przededniu koronacji, stanęła naprzeciw męża i królów Danii, Szwecji, Norwegii, Czech, Węgier oraz Niemiec.
„Przyjęła króla na górze zasłanej dywanami”
„Monarchom wyszli na powitanie prałaci, książęta i różni panowie” – relacjonował kronikarz Jan Długosz. Wprawdzie zbyt młody, by brać udział w wydarzeniach, ale znający wielu, którzy mieli takie szczęście.
Wszyscy wychodzili naprzeciw z niezwykłą paradą, z oddziałami jazdy i wojska, z tłumem ludu, każdy według swych możliwości. A wychodziły również na spotkanie kobiety i dziewczęta z domów szlacheckich w pojazdach i błyszczących złotem powozach.
Reklama
Bratanek Jagiełły Zygmunt Korybutowicz miał ze sobą aż pięciuset rycerzy. Inni z książąt przynajmniej po kilkudziesięciu. W niewiele ponad dziesięciotysięcznym Krakowie na początku marca 1424 roku mogło przebywać dwa razy więcej osób. A i to jest szacunek cokolwiek ostrożny.
Sama Zofia nie ruszyła, wzorem gości i poddanych, w stronę monarchów, lecz czekała na nich w skrzętnie dobranym miejscu. „Przyjęła króla rzymskiego i węgierskiego Zygmunta i jego żonę, królową Barbarę, na górze Lasoty, zasłanej dywanami” – stwierdził kronikarz. W tym samym punkcie, w którym przeszło pół wieku wcześniej witano innego władcę Węgier, Ludwika Andegaweńskiego, przybyłego, by przywdziać polską koronę.
Komnata króla duńskiego
Następnie młoda władczyni zabrała węgierską odpowiedniczkę do swej karety, „przybranej z niezwykłym przepychem, i zawiozła ją aż do zamku krakowskiego”. Dla Zygmunta i Barbary przygotowano piękną „malowaną sypialnię”. Król Eryk otrzymał natomiast „komnatę na górze”, która – jak stwierdził Długosz – „od tego czasu otrzymała nazwę od gościa i nazywa się komnatą króla duńskiego”.
Najważniejsi panowie (i panie) kontynentu pod jednym dachem odpoczywali po mozolnych podróżach i przygotowaniach, a przed nie mniej intensywną, acz wspaniałą ceremonią.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„W pełnym świetności i blasku orszaku panów”. Koronacja Zofii Holszańskiej
W niedzielę 5 marca „pośrodku katedry, przy grobie świętego Stanisława zaczęła się koronacja królowej Zofii”.
I kiedy trzej królowie zasiedli w ogromnym tłumie książąt i w pełnym świetności i blasku orszaku panów, arcybiskup gnieźnieński Wojciech Jastrzębiec, odprawiający donośnym głosem uroczystą mszę, ukoronował i namaścił wspomnianą Zofię na królową polską na oczach i w obecności…
Reklama
Dalej ciągnie się lista zbyt długa i imponująca, by ponownie ją przytaczać. Gdy kościelna ceremonia dobiegła końca, a tłumy o wiele większe, niż kiedykolwiek zamierzano mieścić w ciasnej krakowskiej katedrze, wyległy na zamkowy dziedziniec, król Władysław wezwał zebranych na ucztę do „izby zwanej Laskowiec”. Tam zasiadł przy jednym stole z pozostałymi królami. Jak pisał kronikarz:
Król rzymski i węgierski Zygmunt siedział w środku, król polski Władysław po prawej, a król duński Eryk po lewej stronie. Zaraz koło króla polskiego Władysława siedział kardynał Branda z Placenty, potem pozostali biskupi, rozmieszczeni po prawej stronie według ich godności. Lewa strona była przeznaczona dla dostojników świeckich.
Gdzie posadzono Zofię, dziejopis nie podał. Zapewne z dala od mężczyzn, może nawet w innym pomieszczeniu.
Na dworze Jagiełły zawsze unikano wspólnych posiłków króla i królowej. Tak było już za czasów Jadwigi Andegaweńskiej. A ćwierć wieku później chyba nawet koronacja i zabawa związana ściśle z Zofią nie skłoniły monarchy, by zaprosić partnerkę bezpośrednio do siebie.
Reklama
Tańce, turnieje i uczta u Zawiszy Czarnego
„Po obfitej i wspaniałej uczcie do późnej nocy przeciągały się tańce” – opowiadał Długosz. – „A w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek i piątek spędzono dnie na turniejach, noce zaś na tańcach”. Wreszcie, w tydzień po formalnej ceremonii i jakby na zwieńczenie nieustającego korowodu zabaw, własną ucztę wydał Zawisza z Garbowa.
Ten – jak stwierdził dziejopis – sławny, „nieustępujący nikomu wśród współczesnych w całym świecie chrześcijańskim rycerz” zaprosił wszystkich królów oraz dostojników duchownych i świeckich na wystawną wieczerzę do „domu bogatego Czecha na ulicy św. Jana”.
I z perspektywy wieków można tylko zapytać, dlaczego o uczcie u Wierzynka wie każdy, ale o tej u Zawiszy – i o całym zjeździe królów oraz książąt towarzyszącym koronacji Holszanki – nie pamiętają nawet najbardziej zagorzali miłośnicy średniowiecza.
***
O Zofii Holszańskiej, matce królów i kobiecie, bez której nie byłoby dynastii Jagiellonów, piszę szeroko w mojej nowej książce pt. Damy Władysława Jagiełły. Ukazała się ona właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego. Kliknij, by dowiedzieć się więcej.
Fascynujące losy następczyń królowej Jadwigi
Bibliografia
- Biedrowska-Ochmańska K., Ochmański J., Władysław Jagiełło w opiniach swoich współczesnych, Poznań 1987.
- Borkowska U., Dynastia Jagiellonów w Polsce, Warszawa 2011.
- Czwojdrak B., Zofia Holszańska. Studium o dworze i roli królowej w późnośredniowiecznej Polsce, Warszawa 2012.
- Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. 11: 1413–1430, Warszawa 2009.
- Maleczyńska E., Rola polityczna królowej Zofii Holszańskiej na tle walki stronnictw w Polsce w latach 1422–1434, Lwów 1936.
- Możejko B., Szybkowski S., Śliwiński B., Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima, Gdańsk 2003.
- Sikora F., Uroczystości koronacyjne królowej Zofii w 1424 roku,[w:] tegoż, Małopolskie późne średniowiecze. Ludzie i instytucje, Warszawa – Kraków 2017.
- Szweda A., Organizacja i technika dyplomacji polskiej w stosunkach z zakonem krzyżackim w latach 1386–1454, Toruń 2009.