Kurioza, dziwolągi, półludzkie stworzenia, które można hodować jak konie. Tak myślano o nich niemal wszędzie. Ale nie w Rzeczpospolitej. Nad Wisłą mogli robić niesamowite kariery. Niejeden z nich na dobre zmienił nasze dzieje.
Osoby obciążone chorobliwym niedoborem wzrostu fascynowały władców od niepamiętnych czasów. Ludzi tych nazywano rozmaicie. I na sposoby, które dzisiaj powszechnie uznaje się za obraźliwe. Byli pigmejami, niziołkami, niedorostkami, guzami, a zwłaszcza: karłami.
Reklama
„Hoduję potworki na podziw otoczenia”
Już w starożytnym Egipcie karły pełniły rolę błaznów. Swoich „pigmejów” miał też podobno Karol Wielki. Szczególną popularność na dworach mali ludzie zyskali sobie jednak w epoce Renesansu.
Doszło do tego, że królowa francuska Katarzyna Medycejska rozmnażała karły… niczym rasowe konie. Z dumą opowiadała, że kojarzy je w pary „by hodować potworki na podziw dla swoich lekarzy i całego otoczenia”. Niezależnie od epoki i szerokości geograficznej karły łączyło jedno: małych ludzi wszędzie traktowano jak kurioza, dziwolągi, wybryki natury.
Pierwsze karły na dworze Jagiellonów
W takiej roli trafili też do Polski. O pierwszych karłach nad Wisłą słychać w czasach Kazimierza Jagiellończyka, ale na Wawelu własnego „pigmeja” miał chyba dopiero Jan Olbracht.
Jego brat Aleksander trzymał na swoim dworze już dwóch karłów, a prawdziwa lawina zainteresowania małymi ludźmi spadła na Polskę razem z Boną Sforzą. Królowa z włoskiego rodu była też chyba odpowiedzialna za nowe spojrzenie na karły.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Dalej pełniły one rolę błaznów, dostarczycieli dworskiej rozrywki. Karzeł mógł być też kosztownym prezentem – parę „niziołków” Bona wysłała habsburskiemu cesarzowi. Na tym jednak sprawa się nie kończyła. Niepostrzeżenie mali ludzie weszli do gry politycznej.
Zaufani doradcy, sekretarze… i ochroniarze?
Bona zabierała swoich zaufanych niziołków na narady o wadze państwowej. Brali udział nawet w poufnych spotkaniach w cztery oczy – bo rozmówcy królowej rzadko traktowali karła jak człowieka.
Reklama
Wiadomo, że mała ulubienica władczyni była przy niej podczas jednej z najtrudniejszych rozmów z synem, Zygmuntem Augustem – pierwszej od śmierci Barbary Radziwiłłówny. Bona wyznała wtedy młodemu królowi, że pragnie wyjechać z Polski.
Przy innej okazji karzeł uratował Bonie życie. W 1544 roku zamaskowany zamachowiec wtargnął nocą do jej dworku myśliwskiego pod Piotrkowem. Z obnażoną bronią szykował się do zadania śmiertelnego ciosu. Nie zdołał go wyprowadzić, ponieważ potknął się… o śpiącego przy oknie karła. Zbudził domowników i był zmuszony salwować się ucieczką.
Dosieczka. Najsłynniejsza polska „karlica”
Ulubioną karliczkę, Dosieczkę, miała córka Bony, Katarzyna. Spędziła ona z królewną lata w więzieniu w Sztokholmie, była niemalże jej kanclerzem. Zarazem była kobietą uczoną i przebiegłą, kontaktującą się bezpośrednio z najważniejszymi politykami w Rzeczpospolitej.
Do dzisiaj zachowały się jej elokwentne listy. Wiadomo, że prawdopodobnie uchroniła Katarzynę przed śmiercią lub utratą tronu. To ona spostrzegła, że konkurent Jana III Wazy do władzy, Eryk XIV Waza, usiłuje uciec z aresztu przepiłowując kraty.
Reklama
„Złe i jadowite stworzonko”
Karlicę, niejaką Jagnieszkę, zabrała też ze sobą druga córka Bony, Zofia, kiedy wyjeżdżała do Niemiec po ślubie z księciem Henrykiem Brunszwickim.
Historyk Julian Bartoszewicz twierdził, że w przeciwieństwie do Dosieczki ta „pigmejka” uchodziła za „złe i jadowite stworzonko”. Może była to prawda, ale przede wszystkim niepozorna karlica siała postrach. Pisała o tym wprost w listach trzecia córka Bony, Anna Jagiellonka. Trudno o lepszy dowód wysokiej pozycji karłów w Rzeczpospolitej, niż fakt, że drżeli przed nimi nawet członkowie dynastii!
Wreszcie karła-Polaka zatrudniał i Henryk Walezy. Niejaki Jan Krassowski pomógł w wybraniu Francuza na króla, asystował mu też w niesławnej ucieczce z Krakowa. Co ciekawe – uważał się za szlachcica, a nawet syna kasztelana.
Polska znała też cały szereg innych karłów ze szlacheckimi herbami. Działali oni na dworze, mieli własnych pokojowców i służbę. W najbardziej demokratycznym państwie Europy mogli oczekiwać, że będą traktowani jak pełnoprawni ludzie – niezależnie od swojego wzrostu.
Reklama
Bibliografia
Na ten temat pisałem o wiele szerzej w swojej książce Damy złotego wieku. Nowa edycja publikacji ukazała się w 2021 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego. Tam znajdziesz dalsze informacje i bibliografię. Polecam!
Ilustracja tytułowa: Francisco Goya, Siedzący karzeł. Obraz z XIX wieku.