W 1383 roku Władysław Jagiełło nawet jeszcze nie marzył o polskiej koronie. Do jej zdobycia dążył za to jeden z członków dynastii Piastów. Polskie rycerstwo było gotowe ogłosić go królem, a arcybiskup gnieźnieński już szykował jego namaszczenie. Dlaczego sprawa nie doszła do skutku?
Po tym jak wygasła główna linia dynastii Piastów, a polska korona przeszła w ręce króla Węgier Ludwika Andegaweńskiego, pod władzą polskich „panów przyrodzonych” wciąż znajdywały się peryferyjne prowincje, niegdyś wchodzące w skład królestwa.
Reklama
Największą piastowską domeną było Mazowsze. W przeciwieństwie do rozlicznych śląskich księstewek cieszyło się też sporą samodzielnością. Nic więc właściwie dziwnego, że właśnie stamtąd wyłoniła się kandydatura zdolna wywrócić losy Polski do góry nogami.
Gdyby doszła do skutku, Władysław Jagiełło nigdy nie zostałby zaproszony na polski tron. Dynastia Jagiellonów w ogóle by nie zaistniała. A Piastowie rządziliby krajem być może przez kilka kolejnych stuleci.
Marzenia o koronie
Jeszcze zanim pozbawiony męskich potomków, schorowany i nigdy nie bywający nad Wisłą Ludwik Andegaweński umarł w roku 1382, do władzy nad krajem zaczął pretendować młody mazowiecki książę.
Siemowit IV nawet na samym Mazowszu rządził dopiero od paru miesięcy. Odziedziczył po ojcu część prowincji w 1381 roku jako mniej więcej 25-latek. I szybko zwrócił na siebie uwagę, bo przekonał arcybiskupa gnieźnieńskiego do wydania deklaracji… iż ten ukoronuje go na króla Polski, gdy tylko Ludwik zejdzie z tego świata!
Reklama
Efektem była karna ekspedycja zbrojna. Pokonany Siemowit cofnął się i na moment wypadł z wielkiej gry. Ale wrócił do niej przy pierwszej okazji.
Gra na zwłokę
W 1382 roku w Polsce zapanował chaos. Zgon Ludwika Andegaweńskiego przyniósł bezkrólewie i polityczny impas. Z wcześniejszych układów wynikało, że na polski tron zostanie wyniesiona córka zmarłęgo. Na przeszkodzie takiemu rozwiązaniu niespodziewanie stanęła jednak wdowa po władcy – Elżbieta Bośniaczka.
Węgierska władczyni składała fałszywe obietnice, opóźniała rozmowy, cofała już podjęte decyzje. Dopiero 27 lutego 1383 roku zawarła z krakowskimi dostojnikami porozumienie, na mocy którego polską królową miała zostać nie jej starsza córka Maria (jak pierwotnie myślano), ale młodsza Jadwiga. Wciąż jednak opóźniała wyjazd dziewięcioletniej córki. Tym samym zaś tworzyła idealną sytuację dla Siemowita IV.
Alternatywa dla Jagiełły… za krzyżackie pieniądze
Książę Mazowsza nie przebierał w środkach. Zapożyczył się u Krzyżaków na zawrotną kwotę 660 000 groszy praskich.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Warto przypomnieć, że gdy Kazimierz Wielki odkupywał od Czechów swój tytuł królewski, zapłacił za to tylko dwa razy więcej, a i tak wydrenował monarszy skarbiec. Teraz podrzędny, prowincjonalny książę zyskał majątek pozwalający kupować całe miasta, twierdze, tabuny żołnierzy… I właśnie to Siemowit zaczął robić.
Smarował, gdzie tylko było trzeba i gdzie tylko się dało. Opłacał armię, przekupywał urzędników, sponsorował rycerskie masy. Na jego stronę przeszedł nawet nowy arcybiskup gnieźnieński, Bodzanta. I to mimo, że poprzednika usunięto za poparcie udzielone Mazowszaninowi.
Reklama
„Chcemy, chcemy i prosimy”
Każdy dzień zwłoki działał na niekorzyść Elżbiety Bośniaczki i jej córki, Jadwigi Andegaweńskiej. Mimo to zwlekano coraz bardziej. Wielkanoc 1383 roku nadeszła i minęła, nie przynosząc żadnych wieści o tym, by orszak wiozący dziewięcioletnią dziewczynkę wyruszył w drogę.
Rozczarowane rycerstwo zebrało się na zjeździe w Sieradzu, by wysłuchać posłów przysłanych przez węgierską królową. Usłyszało od nich tylko, że ustalony termin przyjazdu ponownie się przesunie.
Tłum nie krył nawet swojego wzburzenia. W murach kościoła służącego za miejsce obrad padły słowa zupełnie nieprzystające do domu bożego.
W ludziach aż się gotowało. Kiedy więc głos zabrał zwierzchnik polskiego Kościoła, arcybiskup Bodzanta, wielu myślało, że ten chce ostudzić atmosferę i przywrócić porządek obrad. On tymczasem wprost zapytał zebranych:
Reklama
– „Czy chcecie mieć królem polskim Siemowita, księcia mazowieckiego?”
Cisza zapadła na moment tak krótki, że czasu nie wystarczyło nawet na zadumę nad postawioną kwestią. Z setek gardeł wydobył się okrzyk, jakby wytrenowany i z góry zamierzony:
– „Chcemy, chcemy i prosimy, aby przez was, panie arcybiskupie, był na króla polskiego koronowany!”
<strong>Przeczytaj też:</strong> Dwóch wielkich królów nie podołało zadaniu. Jadwiga Andegaweńska dowiodła jednak, że sukces jest możliwyZapomniany bohater wydarzeń
Korona, jabłko i berło, których przed laty użyto, by wynieść do władzy Władysława Łokietka i jego syna Kazimierza, spoczywały w skarbcu na Węgrzech. Bardzo jednak możliwe, że do Sieradza zwieziono kopie tych insygniów, czekając tylko na właściwy moment.
Na miejscu był człowiek uprawniony do przeprowadzenia koronacji. Był też sam zainteresowany, Siemowit IV. Wreszcie: były masy gotowe tu i teraz ogłosić pospieszną elekcję. Niewiele brakowało, a 28 marca 1383 roku Siemowit zostałby polskim królem, pozbawiając tym samym Jadwigę dziedzictwa i zmieniając całą dalszą historię Polski.
Jeśli to wszystko nie nastąpiło, to tylko dzięki jednemu uczestnikowi obrad. Kasztelanowi wojnickiemu, Jaśkowi z Tęczyna. Człowiekowi niedocenionemu za swoje zasługi ani za życia, ani nawet teraz, bo nie tylko w Polskim Słowniku Biograficznym nie znalazło się poświęcone mu hasło; Jaśko nie doczekał się nawet choćby zdawkowej notki na Wikipedii.
Za to w decydującym momencie miał głowę na karku. I nie czekając na nic, uciszył zebranych, żądając prawa do zabrania głosu.
Reklama
Jedyny głos sprzeciwu
– „Bracia szlachta!” – zaczął familiarnie, ale i z szacunkiem.
Nie godzi się wam tak spieszyć z wyborem władcy, winni bowiem jesteśmy dotrzymać obietnicy wierności, którą daliśmy Jadwidze, córce króla węgierskiego, Ludwika.
A zatem jeżeli na najbliższe święto Zesłania Ducha Świętego ma ona przyjechać, a będzie chciała pozostać z nami ze swoim mężem i rządzić jako pani, poczekajmy do jej przybycia i dopiero w przeciwnym razie zaczniemy myśleć o władcy dla siebie, jak to niegdyś było pomiędzy zmarłym Ludwikiem a nami ułożone i właściwymi umowami tudzież listami potwierdzone.
Przemówienie zanotował na kartach swej kroniki Janko z Czarnkowa. I choć dzisiaj słowa wojnickiego kasztelana raczej nie porywają, to na zebranym rycerstwie zrobiły wyjątkowo dobre wrażenie. Albo chociaż: wystarczyły, by uczestnicy zjazdu ochłonęli i dwa razy się zastanowili, zanim w emocjach przesądzą o losach kraju.
Gniew opadł, a wraz z nim rozwiało się i poparcie dla natychmiastowej koronacji. Postanowiono, że kolejny miesiąc aż takiej różnicy nie zrobi. I że Siemowit IV też może poczekać do maja na swoją szansę.
Reklama
Książę mazowiecki uzbroił się w cierpliwość. Ale niczego nie zamierzał już zostawiać przypadkowi. Jeśli Polacy nie byli pewni, czy warto wybierać go na króla, to postanowił podjąć tę decyzję za nich. I… siłą porwać królewnę Jadwigę. To już jednak temat na osobny artykuł.
Wybrana bibliografia
- Bieniak J., Epilog zabiegów Siemowita IV o koronę polską, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Historia”, t. 58 (1973).
- Palczewski M., Walka Siemowita IV o tron Polski (1382–1385), „Prace naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie. Zeszyty historyczne”, t. 1 (1993).
- Szymczakowa A., Łęczyckie i sieradzkie wobec zabiegów Siemowita IV o koronę polską, „Rocznik Łódzki”, t. 20 (1975).
- Tęgowski J., Bezkrólewie po śmierci Ludwika Węgierskiego a geneza unii Polski z Litwą [w:] Studia historyczne z XIII–XV wieku, Wydawnictwo WSP, Olsztyn 1995.
- Wilamowski M., Siemowit IV [w:] Piastowie. Leksykon biograficzny, red. K. Ożóg, S. Szczur, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999.
Bibliografia
Tę, oraz inne historie z życia królowej Jadwigi opisałem pierwotnie w swojej książce Damy polskiego imperium (Kraków 2017).