Kazimierz Wielki przeszedł do historii za sprawą podboju Rusi, kodyfikacji prawa i skoku cywilizacyjnego, jaki dokonał się za jego panowania. Żaden z tych sukcesów nie byłby jednak możliwy, gdyby król wpierw nie zdobył pełnych praw do własnej korony. Gdy przejmował władzę w 1333 roku przyszłość całego państwa stała pod znakiem zapytania.
Świeżo odrodzone polskie królestwo znajdowało się w krytycznej sytuacji. Potężny król Czech, Jan Luksemburski, o Władysławie Łokietku mówił, że to tylko „król Krakowa”, a nie legalny władca całego państwa. Wierząc, że wawelski tron należy się tak naprawdę jemu, zorganizował już jedną wyprawę zbrojną na północ i przymierzał się do kolejnej.
Reklama
Jednocześnie Polska wplątała się w niemal permanentną wojnę z rosnącym w siłę i cieszącym się świetną prasą na Zachodzie zakonem krzyżackim. Rycerze w białych płaszczach przyozdobionych krucyfiksem grabili i zawłaszczali całe połacie królestwa.
Porażka za porażką. Łokietek przeciw Krzyżakom
W 1329 roku w ich ręce wpadł Włocławek, gdzie bez wahania ogołocili miejscową katedrę. Następnie obrabowali Nakło i Raciąż, gdzie spoczywały skarby kujawskich biskupów.
W 1331 roku Krzyżacy złupili Gniezno i Żnin. W 1332 już całe Kujawy – ojcowizna Łokietka, kraj jego młodości i najwierniejsza mu prowincja – znalazły się w rękach wroga. W toku wojny Polacy byli stale w defensywie. Nawet największa bitwa tego konfliktu, stoczona pod Płowcami w 1331 roku, zakończyła się nie zwycięstwem, ale w najlepszym razie remisem. Opóźniła o rok i tak nieunikniony upadek Kujaw.
Nowy król, stare problemy
2 marca 1333 roku zdruzgotany ciągłymi porażkami i uginający się pod ciężarem starości Władysław Łokietek wyzionął ducha. Doznał, jak się podejrzewa, ataku paraliżu. Królem został 23-letni Kazimierz. I to na jego barkach spoczęło zadanie uratowania kraju, na którego czyhali dwaj potężni sąsiedzi – i potencjalni zaborcy.
Reklama
Do zadania młody monarcha przystąpił nie z mieczem w dłoni, ale z rozsądnym namysłem, który w przyszłości zapewni mu przydomek Kazimierza Wielkiego. Trudno dzisiaj rozstrzygać, na ile działał samodzielnie. Wydaje się wielce prawdopodobne, że decydującą rolę odegrał nawet nie on, ale potężne kobiety z otoczenia króla: jego matka, królowa-wdowa Jadwiga oraz siostra, królowa węgierska Elżbieta Łokietkówna.
To one zacieśniły istniejący już wcześniej sojusz między Polską i Węgrami. I pomogły uczynić z niego narzędzie pozwalające wyprowadzić kraj Piastów z śmiertelnie niebezpiecznej izolacji.
Nierówny sojusz
Węgry, rządzone przez schorowanego Karola Roberta z dynastii Andegawenów znajdowały się w okresie niezwykłego rozkwitu. Właśnie w tych latach stały się najważniejszym centrum wydobycia złota w Europie. I nie tylko w Europie – bo historycy szacują, że nawet jedna trzecia całego, globalnego zapotrzebowania na ten cenny kruszec była zaspokajana przez Madziarów.
Węgrzy mieli góry złota, zastępy karnych żołnierzy, a także grono ślepo oddanych królowi (albo raczej: skutecznie złamanych i zastraszonych) baronów. Niektórzy węgierscy historycy twierdzą nawet, że była to monarchia absolutna, na setki lat przed tym, jak absolutyzm przyjął się na Zachodzie.
Karol Robert i Elżbieta Łokietkówna dysponowali też prawdziwym morzem ludzi. Rosnące w siłę imperium zamieszkiwały nawet trzy miliony poddanych, podczas gdy w państwie Kazimierza mogło żyć najwyżej około miliona osób.
Dysproporcja była olbrzymia również na polu dyplomacji. Polskę traktowano jak państwo sezonowe, a często wręcz – jak chłopca do bicia, który nie powinien podskakiwać starszym.
Reklama
Większość władców Europy nawet nie uważała Piastów za prawdziwych królów, bo przecież prawo do tytułu polskiego monarchy rościł sobie także władca Czech. Gdy w 1320 roku papież wyraził zgodę na koronację Łokietka, wpierw trzeba go było przekupić i przekonać do przymknięcia oczu na te właśnie, konkurencyjne roszczenia.
Karol Robert tymczasem na tym etapie cieszył się powszechnym szacunkiem. Czescy Luksemburgowie byli z nim zaprzyjaźnieni; władze zakonu krzyżackiego czuły względem niego respekt. To nie był człowiek, któremu wypadało odmawiać. Gdy w 1335 roku zaprosił sąsiednich władców na swój zamek w Wyszehradzie, przybył każdy, kogo wizyty oczekiwano.
Tysiące bochenków chleba, setki beczek wina. Zjazd w Wyszehradzie
Pojawili się król Czech Jan Luksemburski oraz jego syn Karol, rządzący na Morawach. Przyjechał książę saski Rudolf, a także książę Brzegu na Śląsku, Bolesław III Rozrzutny. Przybyła delegacja Krzyżaków z dwoma komturami na czele. Wreszcie stawił się też król Polski Kazimierz.
Wraz z każdym z dynastów przywędrowały olbrzymie orszaki, złożone nawet z setek dworzan, rycerzy, służących. Łącznie grube tysiące łakomych, a często też nawykłych do życia w luksusie obcokrajowców. Karol Robert gwarantował, że wszystkim im zapewni wyżywienie, kwatery i należytą rozrywkę. Czekało go przedsięwzięcie olbrzymie w skali i bajecznie drogie.
Reklama
Rodzima, węgierska kronika podaje, że podczas obiadu wydanego dla króla Czech i jego towarzyszy na stoły wyłożono dwa i pół tysiąca bochnów chleba. Podobna uczta z udziałem polskiego orszaku, najwidoczniej skromniejszego, pochłonęła tysiąc pięćset bochnów. Wytoczono na nią przy tym sto osiemdziesiąt beczek wina. A przecież, poza jedzeniem i trunkami, wykosztować trzeba się było też na odpowiednie prezenty.
Król czeski Jan Luksemburski dostał od swojego węgierskiego przyjaciela pięćdziesiąt srebrnych pucharów, dwa zdobione kołczany, trzy piękne pasy, ekskluzywną szachownicę, dwa ponoć bezcenne siodła, drogi nóż i perły. Skromniejsze dary powędrowały również do pozostałych gości, a wszystko po to, by stworzyć odpowiednią atmosferę do politycznych układów.
Korona za trzy i pół tony srebra
Był listopad 1335 roku i w najwspanialszym węgierskim pałacu, pełniącym w tym czasie wręcz rolę stolicy państwa, zawarto traktat, który pozwolił nie tylko uratować Polskę, ale też – wprowadzić ją do Europy jako równorzędnego z sąsiadami gracza.
Król Czech pod naciskiem węgierskiego władcy zrezygnował ze swoich roszczeń względem Piastów, choć nie zrobił tego (rzecz jasna) za darmo. Kazimierz miał w zamian zrzec się jakichkolwiek praw do Śląska, a więc jednej z najważniejszych historycznych prowincji państwa Piastów. Co więcej, król miał zapłacić sowity okup.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Za rezygnację z tytułu władcy Polski Jan Luksemburski zażądał dwudziestu tysięcy kop groszy praskich. Suma – zapisywana w ten sposób przez wszystkie podręczniki do historii – nie brzmi szczególnie imponująco. Tymczasem dwadzieścia tysięcy kop to aż milion dwieście tysięcy monet. Łącznie ponad trzy i pół tony srebra.
Za taką ilość kruszcu można było wówczas kupić na przykład cztery tysiące koni, siedemnaście tysięcy mieczy albo… czterdzieści tysięcy krów. Suma, jakiej oczekiwali Czesi, wystarczyłaby też do nabycia dwudziestu okazałych zamków lub nawet sześćdziesięciu miasteczek.
Reklama
W dużym przybliżeniu (i przy wykorzystaniu metody opracowanej przez profesora Zbigniewa Żabińskiego) dwadzieścia tysięcy kop groszy można przeliczyć na 72 miliony dzisiejszych złotych.
Była to kwota bardzo wysoka. Przede wszystkim zaś: pozostająca poza zasięgiem znajdującego się na dorobku i obciążonego wojennymi kosztami Kazimierza.
Szwagier, mediator, żyrant
Król wiedział dobrze, że bez pokoju z Czechami nie zdoła wyjść na prostą. Zgodził się zapłacić dwie trzecie żądanej sumy. Resztę długu miał uregulować najpóźniej do Wielkanocy. Dostał więc na zebranie fortuny niewiele ponad cztery miesiące.
Zdesperowany, zgodził się na te warunki, w ostatniej chwili poratował go jednak zamożny szwagier. Karol Robert pożyczył Kazimierzowi potrzebną kwotę i w efekcie nic już nie blokowało podpisania paktu.
Reklama
Królowie Czech i Polski zawarli pokój, a następnie sojusz. W Wyszehradzie udało się też, przynajmniej chwilowo, wygasić konflikt państwa Piastów z Krzyżakami. Kazimierz wracał do kraju mocno zbiedniały, ale za to spokojny o swoją najbliższą przyszłość.
Cały kongres miał przejść do historii jako jedno z najważniejszych wydarzeń we wspólnej historii państw regionu. Do dzisiaj zresztą, na pamiątkę spotkania w 1335 roku, współpraca Czech, Polski, Węgier i Słowacji odbywa się w ramach nieformalnej „grupy wyszehradzkiej”.
****
O panowaniu i życiu rodzinnym Kazimierza Wielkiego pisałem szeroko w swojej książce pt. Damy polskiego imperium. Możecie ją kupić na przykład na Allegro.
Wybrana bibliografia
- Dąbrowski J., Elżbieta Łokietkówna 1305–1380, Universitas, Kraków 2007.
- Engel P., The Realm of St. Stephen. A History of Medieval Hungary 895–1526, I.B. Tauris, London–New York 2001.
- Kiryk F., Wielki król i jego następca, Krajowa Agencja Wydawnicza 1992.
- Klápště J., The Czech Lands in Medieval Transformation, Brill, Leiden–Boston 2012.
- Kurtyka J., Odrodzone Królestwo. Monarchia Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w świetle nowszych badań, Societas Vistulana, Kraków 2001.
- Rácz G., The Congress of Visegrád in 1335: Diplomacy and Representation, „Hungarian Historical Review”, t. 2 (2013).
- Szczur S., Okoliczności zrzeczenia się Śląska przez Kazimierza Wielkiego, „Studia Historyczne”, t. 30 (1987).
- Szczur S., Zjazd wyszehradzki z 1335 roku, „Studia Historyczne”, t. 35 (1992).
- Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Ossolineum, Wrocław 2004.
- Żabiński Z., Systemy pieniężne na ziemiach polskich, Wrocław 1981.
2 komentarze