Polski tron wyraźnie uwierał Zygmunta III Wazę w jego królewskie siedzenie. Król wytrzymał nad Wisłą zaledwie trzy lata. I już zaczął się przymierzać do ucieczki – zupełnie jak Henryk Walezy dekadę wcześniej.
Rzeczpospolita nie miała szczęścia do swoich pierwszych królów elekcyjnych (do kolejnych też, ale to osobny temat).
Henryk Walezy potajemnie uciekł z kraju, gdy tylko pojawiła się okazja do przejęcia francuskiego tronu. Stefan Batory wsławił się jako świetny dowódca wojskowy, ale nigdy na dobre nie zadomowił się nad Wisłą. I stale marzył o powrocie na Węgry. Poza tym zaś: nie założył (i nie mógł założyć z uwagi na wiek małżonki) nowej dynastii.
Gdy umarł w 1586 roku trzeba było znowu wybierać króla. Trzeciego w ciągu zaledwie trzynastu lat.
Reklama
Król gwarantowany
W rok po tym, jak pochowano Stefana Batorego, na tron Rzeczypospolitej wstąpił młody królewicz ze szwedzkiej dynastii Wazów – Zygmunt. Za kandydaturą 21-latka przemawiało bezpośrednie pokrewieństwo z Jagiellonami. Po matce był wnukiem Bony Sforzy i Zygmunta Starego. Poza tym miał zaś patronkę w postaci wdowy po zmarłym królu: swojej ciotki, Anny Jagiellonki. Kwestie rodzinne odgrywały ogromną rolę.
Panowie szlachta zgromadzeni na polu elekcyjnym wierzyli, że tylko wybór króla-Polaka (choćby Polaka po kądzieli!) zapewni stabilność i zagwarantuje, że władca nie będzie się wahać, żałować przyjazdu i szukać okazji do rejterady. Cóż… nie mogli się bardziej pomylić. Zygmunt III Waza niemal natychmiast wdał się w skompromitowanego Henryka Walezego.
Samotność starego króla
Ojcem Zygmunta był Jan III Waza, król Szwecji (ur. 1537, na tronie od 1569). Monarcha bardzo zabiegał o koronę polską dla syna, chcąc stworzyć polsko-szwedzki sojusz wymierzony w coraz bardziej agresywną i zaborczą Moskwę. Staranie zostały uwieńczone sukcesem. Monarcha odczuwał dumę i ogromną satysfakcję. Ale tylko… do chwili wyjazdu królewicza.
Ledwie Zygmunt opuścił Sztokholm, a do głosu doszły ojcowskie uczucia Jana. Mówiąc krótko, niezbyt towarzyski i wyobcowany politycznie król Szwecji poczuł się straszliwie samotny. Bądź co bądź, jego żona już nie żyła, a ukochana córka Anna wyjechała razem z Zygmuntem. Z dnia na dzień Jan odkrył, że… nie ma już nikogo.
Szwedzki król rychło zaczął oskarżać członków swojej rady koronnej o to, że zdradziecko odebrali mu syna. Nie pamiętał już (czy też: nie chciał pamiętać), że sam rozpoczął polityczną partię szachów i że osobiście dokładał starań, by zawiązać unię dynastyczną z państwem polsko-litewskim.
Również Zygmunt III Waza nie był zadowolony z wyjazdu. W swoim nowym królestwie czuł się wyraźnie nieszczęśliwy. Chociaż władał językiem poddanych, to Polska stanowiła dla niego obcy, trudny do zrozumienia, a nawet wrogi kraj.
Wyrwać Zygmunta z „okrutnej niewoli”
Jan III Waza wytrzymał zaledwie trzy lata. Już latem 1589 roku postanowił wyrwać swojego syna z „okrutnej niewoli” i sprowadzić do Szwecji. 5 sierpnia Zygmunt, w otoczeniu liczącego około dwóch tysięcy osób polskiego poselstwa, spotkał się z ojcem w estońskim Rewlu.
Reklama
Na miejscu okazało się, że obaj panowie dążą do… dokładnie tego samego! Zygmunt chciał zwiewać z Polski, a Jan tylko go do tego namawiał.
Podjęto negocjacje i choć królowie byli zgodni, to zaraz zaczęły się piętrzyć problemy. Stało się oczywiste, że nagły, bezpodstawny wyjazd polskiego króla z kraju będzie musiał doprowadzić do jego detronizacji. Tym samym zaś: mocno namiesza w stosunkach polsko-szwedzkich i sprowadzi na Rzeczpospolitą widmo wojny domowej. Jakby tego było mało, nie wolno było zapominać o ostrzącej sobie zęby na Inflanty Rosji…
Ucieczka czyli wojna
Charakterystyczna, wręcz szokująca rzecz: przeciwko planom suwerenów solidarnie wystąpili przedstawiciele obu delegacji. Zarówno Szwedzi, jak i Polacy nie ustawali w staraniach o zachowanie istniejącego status quo. I raz po raz powtarzali, że ucieczka Zygmunta III Wazy niechybnie doprowadzi do konfliktu zbrojnego.
W pewnym momencie dowódcy szwedzkiej armii stracili cierpliwość i ogłosili (w nieco zawoalowanych słowach, ale jednak) bunt. Trudno im się dziwić: nikt przecież nie chciał przelewać krwi tylko dlatego, bo młodego Wazę polski tron gniótł w jego królewskie siedzenie i bo tęskno mu było do tatusia!
Rozmowy ciągnęły się długi, ale wreszcie ustalono, że Zygmunt III Waza – chcąc nie chcąc – pozostanie w Polsce. Planowano przyszłe spotkania między ojcem i synem, ale nigdy nie doszły one do skutku. Jan i Zygmunt w Rewlu widzieli się po raz ostatni.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Niewygodne choroby Ludwika XIV. O jego najbardziej wstydliwej operacji opowiadał cały krajPowzięte w sierpniu 1597 roku ustalenia jeszcze mocniej związały elekcyjnego władcę z tronem polskim i odciągnęły go od szwedzkiej stolicy. Zygmunt III udał się tam dopiero po śmierci ojca w celu objęcia po nim tronu.
Zemsta za „odebranie” syna
Wróćmy jednak jeszcze do starego króla. Jan III wyjeżdżając z Rewla był wściekły. Aby osłodzić ojcu te gorzkie chwile, na pewien czas pozostała z nim Anna Wazówna. Nawet ona nie mogła jednak powstrzymać ojcowskiego gniewu.
Król Jan przez kolejne lata mścił się na swojej radzie koronnej za „odebranie” mu syna i „zniszczenie” jego szczęścia rodzinnego. Warto przytoczyć słowa szwedzkiego historia Larsa Wolke, będącego autorem biografii Jan III Waza. Władca renesansowy:
Po powrocie z Estonii jego działalność w zakresie polityki wewnętrznej i zagranicznej całkowicie zanikła. (…) I tylko w jednym względzie okazywał niesłabnąca gorliwość: nie przestawał mścić się na członkach Rady, którzy jego zdaniem najpierw namawiali go, aby w 1587 roku zezwolił swojemu synowi kandydować na polski tron, a dwa lata później uniemożliwili mu powrót z Zygmuntem do Szwecji.
Nic dziwnego, że po spustoszeniu, które zasiał, mało kto witał Zygmunta z otwartymi ramionami, kiedy ten wreszcie przyjechał po ojcowską koronę…
Bibliografia
- L.E. Wolke, Jan III Waza. Władca renesansowy, Oficyna Wydawnicza Finna, Gdańsk 2011
Reklama