Już od średniowiecza w europejskich kręgach władzy powszechnie zawierano małżeństwa per procura, przez pośrednika. Kościelne kanony nie wymagały, by zarówno kawaler, jak i panna młoda byli obecni na własnym ślubie. Jednego z narzeczonych mógł zastąpić oficjalnie wyznaczony reprezentant.
Takie rozwiązanie pozwalało unikać politycznych skandali i ryzyka. Historia Polski zna przypadki, gdy król, niezadowolony z wyglądu narzeczonej, w ostatniej chwili wahał się z przypieczętowaniem związku albo decydował o odłożeniu ceremonii o wiele miesięcy.
Reklama
Ogromny zawód miał przeżyć Władysław Jagiełło po spotkaniu kandydatki na drugą połowicę, Anny Cylejskiej, ale też Kazimierz Jagiellończyk, gdy po raz pierwszy ujrzał Elżbietę Rakuszankę.
Nieraz zdarzało się poza tym, że w toku długich negocjacji, wielokrotnych podróży dyplomatycznych, a następnie mozolnej wyprawy panny młodej do przyszłego domu zmianie ulegały zewnętrzne okoliczności. I związek, wcześniej niecierpliwie wyczekiwany, nie wydawał się dłużej atrakcyjny.
W sytuacji gdy strony były związane tylko wstępną umową, narzeczona nie mogła być pewna swojego losu aż do dnia wesela. A jej rodzice — nie mieli gwarancji, czy kosztowne starania nie spalą na panewce, dodatkowo kładąc się długim cieniem na renomie wzgardzonej potomkini rodu.
Wspomniana Anna Cylejska czekała na ślub przez rok, do końca niepewna swego losu. Na dworze poważnie bowiem mówiono o tym, by odesłać ją do domu, jak zepsuty owoc.
Reklama
Najlepsze zabezpieczenie
Ślub przez pośrednika niwelował wszelkie zagrożenia. I czynił z małżeństw czysty kontrakt, niezależny od nagłego, spóźnionego kaprysu drugiej strony.
W takim modelu ślub organizowano, jeszcze zanim panna młoda opuściła rodzinne włości. Rytuał uchodził za w pełni ważny, wiążący. Towarzyszył mu też zwyczajny ceremoniał, a często i huczne zabawy, zupełnie jak przy tradycyjnym weselu.
Do XVI stulecia było nawet normą, że przy ślubie per procura urządzano symboliczną namiastkę nocy poślubnej. Także w jej trakcie pannie młodej towarzyszył reprezentant kawalera.
Ten akurat rytuał ominął polskie królowe. Ogółem jednak zawieranie małżeństw przez pośrednika stało się standardem także dla naszych monarchów i monarchiń.
Śluby na dystans polskich królowych
Ślub na dystans, z nigdy niewidzianym władcą kraju nad Wisłą, zawarły dwie najpotężniejsze kobiety nowożytnej Rzeczpospolitej: Bona Sforza w 1518 roku i Ludwika Maria Gonzaga w 1646 roku.
Księżniczka włoskiego Bari została małżonką Zygmunta Starego podczas hucznych uroczystości zorganizowanych w Neapolu. W zastępstwie Jagiellończyka, przebywającego 2000 kilometrów dalej, wystąpił królewski poseł Stanisław Ostroróg.
Reklama
Wspólnie z Boną odmówił przysięgę sakramentalną, po czym wsunął na jej palec złoty pierścień z olbrzymim brylantem. Wyryto na nim napis: „Niech błogosławi Cię Bóg i obdarzy wspaniałym potomstwem”.
Ludwika Maria (a przed ślubem: po prostu Maria) stanęła na ślubnym kobiercu w kaplicy pałacowej paryskiego Luwru, podczas prywatnej, niemal potajemnej ceremonii. Przed ołtarzem, w najważniejszej chwili swego życia, trzymała dłoń wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego. Nikt jednak nie podważał ważności tak zawartego związku.
Arystokratkę natychmiast zaczęto nazywać nie tylko żoną Władysława IV Wazy, ale nawet – nieco na wyrost – polską królową. Nad Wisłą, kilka miesięcy później, odbył się wprawdzie ponowny ślub i zorganizowano tam jeszcze jedno wesele, ale te ceremonie wyłącznie potwierdzały rzecz przypieczętowaną wcześniej.
***
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją nową książkę poświęconą niezwykłym kobietom XVII stulecia i wpływowi, jaki wywarły na tę epokę przepychu i upadku. Jedną z głównych bohaterek historii jest właśnie Ludwika Maria Gonzaga. Damy srebrnego wieku kupicie na Empik.com.